Siedzisz na obskurnym materacu w małym, ciasnym pokoju z odrapanymi ścianami. Masz za to całkiem zgrabne nogi, mini i buty na obcasie. Nagle drzwi otwierają się z hukiem, jakiś facet każe ci wyjść na ulicę. Szybko, bez ociągania się. Po chwili stoisz już na chodniku, ktoś pyta się, „za ile?”, ktoś mówi, że powinnaś sobie znaleźć lepsze zajęcie. Chcesz uciec. Nic prostszego – wystarczy zdjąć gogle VR.
Czego możemy dowiedzieć się o sobie, oglądając czeskie bajki animowane? Co mówią nam o kraju, w którym powstały, i o kulturze, którą komentują? Choć przeznaczone głównie dla dzieci i emitowane w porze wieczorynki, zdobyły popularność na całym świecie, także – a może zwłaszcza – wśród dorosłych.
Chcemy zwrócić uwagę na to, co ciało komunikuje nam samym. I w jaki sposób. Oraz przypomnieć, co umysł poprzez świadome zachowanie może zakomunikować ciału.
Życie świadome (2001) Richarda Linklatera to jeden z tych filmów, o których Britney Spears miała powiedzieć, że są dziwne i wymagają od widza myślenia.
Animator, podobnie jak aktor w tradycyjnym teatrze bunraku, ubrany na czarno, jest niewidoczny w zaciemnionym pomieszczeniu. Jest niewidoczny i samotny. Z zewnątrz nie przenikają żadne niepokojące sygnały – jest tylko on i jego dzieło.
Na hasło „film dokumentalny” do głowy przychodzą nam skojarzenia związane z chęcią ukazania na ekranie prawdy – i to najlepiej z werystyczną pieczołowitością. Tymczasem dokument nie tylko sukcesywnie odcina się od strategii przekładania rzeczywistości na obraz w skali 1:1, ale i wchodzi w przeróżne mariaże z innymi rodzajami filmowymi.
Jak przystało na przedstawicielkę pokolenia lat 90., moje dzieciństwo ukształtowały animowane filmy Disneya, które namiętnie oglądałam z mamą w nowohuckim kinie „Świt”. Wspominając później te niedzielne wypady, zastanawiałam się, czy moja mama aby się nie nudziła.
Korale z ludzi. Jeden za drugim, nawleczeni na niewidzialny sznureczek, lekko się kołyszący na boki. Sen? Majaki? Surrealistyczny obraz? Nic podobnego. Zobaczyłam je na realistycznym, reportażowym zdjęciu w wieku pięciu, może sześciu lat. Potem dowiedziałam się, że te, jak je wtedy nazwałam „korale z ludzi”, to kolejka do sklepu.
„Poznajcie się – to moja koleżanka Kaśka. Mieszka w Birmingham”. W ten sposób wielokrotnie bywałam już przedstawiana w towarzystwie. Odpowiedź jest, niezmiennie, nieco dłuższa niż imię i uścisk dłoni: „O rany. Okropnie przykro mi to słyszeć. Mam nadzieję, że u ciebie wszystko w porządku”.
O energii, muzyce, miłości i zgodzie z samym sobą, czyli tym, co w życiu najważniejsze, z Włodkiem "Paprodziadem" Dembowskim rozmawia Weronika Sraga.
Gdyby przeanalizować szczegółowo życie jednostki ludzkiej, mogłoby się okazać, że 2/3 zajmuje w nim czekanie. Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wiele czasu zajmuje nam bycie „pomiędzy”. Czekania nie odczuwa się bowiem wyraźnie, jeśli nie jest ono bezczynne.
Młoty pneumatyczne i wiertarki udarowe. W tygodniu punkt szósta, czasem w poniedziałki odpalają kwadrans później. W weekendy 7:30. Budzisz się jak na placu budowy i nawet nie słychać twojego standardowego budzika z Samsunga.
Przyjezdni mawiają, że to jedyne kilka dni w roku, kiedy Szwajcarzy pokazują, że potrafią się bawić – odstawiają nosy od Käsefondue, zegarki przestają tykać, dziury w serze się łatają, a czekolada fruwa po ulicach. Ba, Basler Fasnacht to jedyne kilka dni, kiedy Szwajcarzy pokazują reszcie Europy, jak się bawić.
Najważniejszymi elementami malarstwa niefiguratywnego są kolor, faktura oraz układ przedstawionych form. Wrażenie regularności i powtarzalności wprowadza do kompozycji obrazu rytm. Przyglądając się polskiemu malarstwu abstrakcyjnemu, z łatwością można dostrzec na płótnach rytmiczne układy.