NUMER 20 (5) LISTOPAD 2016| "100% NATURAL"
Postanowiłam celowo nie umieszczać w tytule terminu ,,bioart’’, by zamanifestować jego hermetyzujący i spłycający charakter. Wyznacza on bowiem rodzaj szufladki (z zamknięciem w której sama zmagam się od pewnego czasu), mieszczącej w sobie artystyczne działania na życiu. Właściwie odsyła on jedynie do etapu realizacji projektów w laboratoriach biologicznych, pracy z żywą materią, pomijając zupełnie ich społeczny i krytyczny wymiar – kluczowy z mojego punktu widzenia.
Zewsząd docierają do nas informacje o dziejowych przemianach, których uczestnikami jesteśmy, postludzie w postświecie. Wydaje się, że zawładnęliśmy naturą, stała się wręcz jakby passé. Zatem sztuka mająca ambicję bycia współczesną i znaczącą (nie tylko dla siebie samej) musiała zwrócić się – wcześniej czy później – ku postnaturze, zamkniętej szczelnie w ścianach laboratoriów biologicznych i biotechnologicznych. Biotechnologia sama w sobie jest aktywnością twórczą bazującą na materii życia. Stała się niedoścignionym polem kreacji. Jak w takim wypadku artysta ma się zadowolić mimetyzmem i tradycyjnymi mediami? Coraz większe grono twórców zaczyna dostrzegać (z żalem lub bez), jak wiele sztuki jest poza sztuką.
Taki sposób myślenia jest bazą dla bioartu. Projekty wpisywane w ten nurt (należy podkreślić, że nie funkcjonuje w tym obszarze raczej pojęcie dzieła czy pracy) są realizowane w tajemniczym świecie laboratoryjnej postnatury, nie dla wszystkich dostępnym. Są to działania oparte o procedury badawcze, wymagające kooperacji z naukowcami, a także przyswojenia sobie sporej ilości wiedzy.
POSTNATURA A NATURA
Pojawia się pytanie, na ile postnatura ma związek z naturą? Z pewnością są one spokrewnione, ale czy łączą je silne więzi, czy raczej skutecznie oddzielają je ściany placówek badawczych? Istnienie postnatury wymaga zamkniętej sytuacji laboratoryjnej, ścisłej, choć pozornej kontroli człowieka (wystarczy wejść w świat laboratorium, jego codziennych procedur, protokołów i powtarzanych miesiącami doświadczeń, by przekonać się, jak złudne jest myślenie, że życie jakkolwiek da się w pełni kontrolować i kształtować). To w dużej mierze życie in vitro, dla którego gruntem są szalki Petriego i butelki hodowlane, a atmosferę wyznaczają ustawienia laminarów i inkubatorów (urządzeń umożliwiających sterylną pracę). Hodowle komórkowe czy tkankowe wymagają absolutnej sterylności. Natura im zagraża. Dlatego też byty liminalne (np. linie komórkowe) nie mogą opuszczać laboratorium, unicestwia się je „na ich terenie”. Droga jest tylko w jedną stronę – jeśli jakiś byt opuszcza warunki sterylności, już do nich nie wraca, mógłby bowiem ulec zakażeniu i zakazić pozostałe hodowle w inkubatorze. Należy zatem bardzo zadbać o to, żeby oddzielić „dziecko od matki”, czyli postnaturę od natury.
Dobrym przykładem rozdźwięku między nimi jest funkcjonowanie w obu tych obszarach pojęcia nieśmiertelności. W świecie in vitro jest ona już możliwa, określa się tym mianem nieskończony podział komórek. Zdrowe komórki ciała dzielą się tylko określoną liczbę razy, wyznaczaną przez tzw. limit Hayflicka. Jednak na skutek błędu w genetycznej indukcji lub represji podziałów mitotycznych komórka zaczyna dzielić się bez zatrzymania, stając się zaczątkiem nowotworu, niszczącego sukcesywnie organizm. W laboratoryjnym świecie postnatury ten śmiercionośny proceder jest wręcz intencjonalnie wywoływany, gdyż umożliwia wielokrotne prowadzenie doświadczeń. Komórki mogą być unieśmiertelniane poprzez zakażenie ich np. wirusem HPV, który w warunkach in vivo może prowadzić do rozwoju raka szyjki macicy. Bardzo trudno zatem jest znaleźć przełożenie tych osiągnięć w świecie natury.
Postnatura funkcjonuje głównie w skali mikro, co panującym nad nią pozornie ludziom daje poczucie władzy i kontroli. Jednak bakterie, wirusy czy inne mikrobyty poza laboratoryjnym rezerwatem sieją panikę i lęk, ponieważ wymykają się ludzkiej percepcji i wdzierają niepostrzeżenie w obszar ciała. Nawet biolodzy przebywający na co dzień w krainie postnatury często obawiają się jej mieszkańców żyjących dziko w naturze. Mimo to wkroczenie w świat postnatury jest niesamowitym wtajemniczeniem, wręcz rytuałem przekroczenia – poznaje się obszar, w którym życie powstaje codziennie od nowa na podstawie coraz to nowych projektów. Człowiek jest tu w szczególnej sytuacji łącznika. Odpowiedzialny za to, by w magicznej krainie „Laminarnii” żyło się długo i szczęśliwie, sam nie mógłby w niej przeżyć.
Jürgen Habermas w książce Przyszłość natury ludzkiej. Czy zmierzamy do eugeniki liberalnej? pisze: „Po ranach, jakie naszemu narcyzmowi zadali Kopernik i Darwin, niszcząc nasze geocentryczne i antropocentryczne wyobrażenia o świecie, może z większym spokojem przyjmiemy trzeci akt decentralizacji – poddanie ciała i życia biotechnologii”[1]. Z kolei Joanna Żylińska w publikacji Bioetyka w epoce nowych mediów łączy powyższy wątek gotowości na biotechnologię z gotowością (lub jej brakiem) na bioart: „Typowe reakcje na bio-sztukę są odzwierciedleniem szerszych obaw dotyczących transformacji ludzkiego i nie-ludzkiego życia oraz techniki, która poddaje je mediacji”[2]. Brak gotowości jednostkowej i społecznej stanowi duży problem. Wspomniane przez Habermasa przełomy chyba niewiele dały, skoro doprowadziliśmy do antropocenu. Nurty kulturowe, starające się usilnie podejmować próby walki z humanizmem i antropocentryzmem – transhumanizm i posthumanizm, ciągle zdają się być jedynie fanaberiami intelektualnymi świata zachodniego. Człowiek współczesny boi się biotechnologii, dziejącej się poza jego zasięgiem, w zamkniętych instytucjach badawczych. Co więcej, boi się dowiedzieć o niej więcej, by nie czuć zagrożenia swej dominacji. Stąd być może niechęć do bio-sztuki, która stanowi pewien rodzaj przecieku informacji.
POSTNATURALNA POSTSZTUKA
Wielu artystów wykorzystuje nabyte w toku edukacji artystycznej umiejętności i sposób patrzenia na świat w bardzo różnych aktywnościach,bw tym badaniach naukowych. Coraz częściej pojawia się potrzeba bycia pomiędzy, czerpania z wielu obszarów wiedzy, przekraczania granic. Z niej właśnie wyniknęło powstanie nurtu art&science, w którego obszar wpisywany jest m.in. bioart.
Postsztuka wykracza jakby poza siebie. Tak jak biotechnologia przekracza w pewien sposób naturę, bioart (zdecydowanie wolę określenie „żywa sztuka”) przekracza ramy sztuki, wchodząc w obszar nauki, nie tylko się nim inspirując, ale też używając jego narzędzi i wykorzystując przyrodzoną mu estetykę. Żywa sztuka stara się być postsztuczna, tzn. niczego nie udawać, wydobywać ze świata to, co w nim tkwi, lub stworzyć sztuczność całkiem nową. Artyści są najczęściej jednocześnie badaczami i pedagogami. Prezentacje projektów same w sobie stanowią rodzaj lekcji, owego przecieku informacji z zamkniętego świata nauki. Dodatkowo towarzyszy im program spotkań, dyskusji, warsztatów, stanowiących integralną część realizacji indywidualnych projektów.
Artyści działający w oparciu o współczesną biologię stawiają sobie bowiem za cel prowokowanie społecznej refleksji i dyskusji na temat kondycji współczesnego człowieka, której podstawę niezmiennie stanowi nasza biologiczność. Stąd moje przekonanie, że bioart jest nowym wcieleniem sztuki krytycznej, czyniąc jednak z odbiorcy obiekt swoistej troski. Podejmowane przez bioart problemy są trudne, dotyczą pewnego rodzaju transgresji, jednak dzięki działaniom edukacyjnym widz nie jest pozostawiony sam sobie. Eksperymenty laboratoryjne na życiu w skali mikro (mikrobytach) są równie ważne, jak następujące po nich eksperymenty na życiu w skali makro – na ludziach jako jednostkach i społeczeństwie.
Z PRAKTYKI
Ponieważ powyższy tekst pisany jest z punktu widzenia praktyka art-based research (jak w wielu wypadkach, polski odpowiednik terminu wydaje się być niemrawy), pomyślałam, że na miejscu będzie przybliżenie głównego bio-projektu, który aktualnie realizuję.
Projekt safe suicide realizowany jest od marca 2016, głownie w Instytucie Genetyki i Biotechnologii oraz w Laboratorium Mikroskopii Konfokalnej na Wydziale Biologii UW, pod opieką naukową prof. dr hab. Pawła Golika, dr Agaty Kodroń, dr Magdaleny Kaliszewskiej, dr Bohdana Paterczyka (obrazowanie mikroskopowe) oraz życzliwemu wsparciu wielu innych biologów. Do tej pory faza wstępna realizacji została dwukrotnie zaprezentowana – w ramach wystawy „Czas nie-ludzki” w Galerii Sztuki Współczesnej w Opolu oraz w ramach wystawy „Pokusa nieśmiertelności” w Centrum Nauki Kopernik w Warszawie.
Wspominałam już w tekście o bytach liminalnych. To, co mnie zainteresowało, to ich niepewny status. Na ile oddzielone od organizmu mogą być jeszcze z nim identyfikowane? Czy stają się autonomiczne? I jak oszacować wartość ich istnienia?
Historia słynnych nieśmiertelnych komórek HeLa oraz Henrietty Lacks, ich „dawczyni” (umieszczam to określenie w cudzysłowie, gdyż bycie dawcą oznacza świadomą zgodę, o którą kobieta ta nie została poproszona), może być świetnym przykładem powyższych dylematów. Henrietta zmarła, a pobrane z jej ciała komórki przeżyły ją wielokrotnie. Dla krewnych Lacks, ale też wielu niezwiązanych z nią blisko osób, nadal pozostaje nierozstrzygnięte, czy HeLa to fragmenty Henrietty, czy tylko bezpańskie liminalne życia? Czy linii komórkowej należy się szacunek?
Projekt safe suicide ma charakter artystyczno–badawczy. Moim głównym celem jest zbudowanie wizualnej i symbolicznej bazy dla publicznej debaty, postawienie wymienionych powyżej pytań w nieoczywisty sposób, ale realizacja projektu oparta jest na standardowych eksperymentach laboratoryjnych. Bazuję na unieśmiertelnionych przy użyciu wirusa Epsteina–Barr komórkach, by możliwe było przeprowadzenie na nich wieloetapowych doświadczeń. Wszystkie etapy pracy laboratoryjnej są dokumentowane fotograficznie, towarzyszy im dziennik badań. Strona formalna projektu pozostaje z zamierzenia oszczędna, elementy wizualne są zaczerpnięte ze świata nauki, jedynie zmiana kontekstu czyni z nich składowe wypowiedzi artystycznej.
Moim celem nie jest zyskanie namiastki nieśmiertelności. Nie zależy mi na ucieczce przed śmiercią, a raczej na jej świadomym i zaplanowanym dopuszczeniu. Prowadzone na bazie moich własnych komórek (limfocyty B) hodowle są przeze mnie intencjonalnie niszczone na różne sposoby np. poprzez wywołanie apoptozy czy infekcje bakteryjne. Następuje swoisty paradoks przywrócenia śmiertelności. Każdą przeprowadzaną hodowlę sygnuję moim nazwiskiem, programuję i kontroluję wielość własnych molekularnych śmierci, uzewnętrzniając ukryte na co dzień pod powłokami ciała umieranie.
Mam nadzieję, że udało mi się w tym tekście pokazać, jak bardzo postnatura i postsztuka są ze sobą powiązane. Najbardziej interesującym wydaje mi się to, kiedy przedrostek „post-” zacznie dotyczyć już zupełnie innej natury i innej sztuki. Czy będziemy jeszcze tego uczestnikami, czy doświadczą tego już przyszłe pokolenia?
[1] J. Habermas, Przyszłość natury ludzkiej. Czy zmierzamy do eugeniki liberalnej?, Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR, Warszawa 2003, s. 63.
[2] J. Żylińska, Bioetyka w epoce nowych mediów, Instytut Badań Literackich PAN, Warszawa 2013, s. 211.
Opis zdjęć:
1. Linia własnych unieśmiertelnionych z użyciem wirusa Epsteina-Barr limfocytów B przygotowana do mrożenia, Instytut Genetyki i Biotechnologii, Wydział Biologii Uniwersytetu Warszawskiego.
2. Własne limfocyty w stresie hodowlanym, obraz spod mikroskopu konfokalnego, Laboratorium Mikroskopii Konfokalnej, Wydział Biologii Uniwersytetu Warszawskiego.
3. Wspólna hodowla własnych limfoblastów (limfocyty B unieśmiertelnione wirusem Epsteina-Barr) i komórek HeLa na pożywce DMEM (przeznaczonej dla komórek adherentnych, w tym HeLa) 24 h po podaniu 2,5 ml rotenonu - krańcowa faza rozpadu, komórki uchwycone w trakcie obumierana. zdjęcie wykonane z użyciem mikroskopu konfokalnego, Laboratorium Mikroskopii Konfokalnej, Wydział Biologii UW.
4. Wspólna hodowla własnych limfoblastów (limfocyty B unieśmiertelnione wirusem Epsteina-Barr) i komórek HeLa na pożywce DMEM (przeznaczonej dla komórek adherentnych, w tym HeLa) 24 h po podaniu 5 ml rotenonu - krańcowa faza rozpadu, zdjęcie wykonane z użyciem mikroskopu konfokalnego, Laboratorium Mikroskopii Konfokalnej, Wydział Biologii UW.
KAROLINA ŻYNIEWICZ
Artystka, absolwentka Wydziału Sztuk Wizualnych ASP im. Wł. Strzemińskiego w Łodzi, studentka I roku Środowiskowych Transdyscyplinarnych Studiów Doktoranckich "Na styku Natury i Kultury" na Wydziale Artes Liberales UW. Traktuje sztukę jako narzędzie badań, działa w oparciu o szeroko rozumiane życie, tworząc sytuacje badawcze pozwalające przetestować ludzkie podejście do biologicznej sfery życia oraz osiągnięć współczesnej biologii, biotechnologii i biomedycyny. Aktualnie realizuje projekty przede wszystkim w Instytucie Genetyki i Biotechnologii na Wydziale Biologii UW: www.karolinazyn.wix.com/livingart, www.facebook.com/karolinazyn/