DO GÓRY

 

basnie_COVER.png

NUMER 11 (2) MARZEC 2015 | "DOM STRACHÓW"

 

BAŚŃ – PANI KOSZMARÓW

JOANNA KULIKMARIA DAGMARA SKIBA
kreska.jpg

Wy­rzuć­cie z pa­mię­ci wszyst­kie ba­jecz­ki o wy­trwa­łym kró­le­wi­czu, dziel­nym ga­jo­wym i kró­lew­nie-dzie­wi­cy. Ba­śnie, któ­re ko­cha­cie i wspo­mi­na­cie z dzie­ciń­stwa, to w rze­czy­wi­sto­ści ocen­zu­ro­wa­ne hi­sto­rie o ka­ni­ba­li­zmie, oka­le­cza­niu i ka­zi­rodz­twie. Go­to­wi na zgwał­ce­nie dzie­ciń­stwa?

Daw­no, daw­no te­mu ba­śnie pod­bi­ły na­sze dzie­cię­ce ser­ca i wy­obraź­nię. Choć te z po­zo­ru nie­win­ne opo­wie­ści zna­li­śmy na pa­mięć, chcie­li­śmy je sły­szeć od no­wa. Nau­czy­ły nas prze­cież, że ży­cie to dro­ga wy­bo­rów, a one mo­gą przy­nieść róż­ne kon­se­kwen­cje. Sub­tel­ny dy­dak­tyzm ni­gdy jed­nak nie przy­sło­nił fan­ta­stycz­no­ści świa­ta i bo­ha­te­rów, z któ­ry­mi się utoż­sa­mia­li­śmy. Ja­kie jed­nak to by­ły opo­wie­ści? Je­śli przyj­rzy­my się im tro­chę bli­żej, oka­zu­je się, że nie ta­kie nie­win­ne.


Wy­ko­rzy­sta­na Śpią­ca Kró­lew­na
Pier­wot­ną wer­sją ba­śni o Śpią­cej Kró­lew­nie był utwór Słoń­ce, Księ­życ, Ta­lia. Lu­do­wa wło­ska opo­wieść to hi­sto­ria księż­nicz­ki, któ­ra ukłuw­szy się drza­zgą za­pa­dła w sen. Śpią­cą zna­lazł pe­wien żo­naty król, któ­ry współ­żył z nią i od­szedł. Kró­lew­na uro­dzi­ła dwo­je dzie­ci – Księ­życ i Słoń­ce, lecz za­zdro­sna żo­na kró­la ka­za­ła za­bić nie­ślub­ne dzie­ci, ugo­to­wać, a na­stęp­nie po­dać ich oj­cu do zje­dze­nia. Pod­stęp jed­nak wy­szedł na jaw i okrut­ną kró­lo­wą stra­co­no, a król żył od te­raz z no­wą ro­dzi­ną. Ta dość ma­ka­brycz­na wer­sja Śpią­cej Kró­lew­ny po­ka­zu­je, jak zmie­nia­ją­ce się cza­sy i ko­lej­ne wpły­wy kul­tu­ro­we zmo­dy­fi­ko­wa­ły ba­śnie.

Jest tak­że przy­kła­dem te­go, ja­ką or­gią okru­cieństw są ba­śnie, je­śli przyj­rzy­my się im nie­co bli­żej: cu­dzo­łó­stwo, mor­der­stwo, ka­ni­ba­lizm, wy­ko­rzy­sta­nie sek­su­al­ne, a tak­że ka­zi­rodz­two, be­stial­stwo czy wy­rod­ne ro­dzi­ciel­stwo. Wła­śnie tak – po­cz­ci­we hi­sto­rie o Śpią­cych Kró­lew­nach, Czer­wo­nych Kap­tur­kach i Kop­ciusz­kach to li­te­ral­nie kr­wa­we li­te­rac­kie hor­ro­ry, któ­re ucie­szy­ły­by wy­obraź­nię mi­ło­śni­ków cięż­kie­go go­re. Za­zna­czę jed­nak od ra­zu – kr­wa­we i bru­tal­ne na pew­no, ale czy to ozna­cza, że dla do­ro­słych? Jak prze­ko­nu­je psy­cho­ana­li­za – nie do koń­ca.


Zro­dzo­na z ta­bu
Ro­do­wód „Pa­ni Kosz­ma­rów” nie jest do koń­ca ja­sny. Po­dob­nie jak jej do­kład­na de­fi­ni­cja. Na pew­no baśń to obok mi­tu i baj­ki je­den z naj­star­szych wy­two­rów ludz­kiej kul­tu­ry (przez część ba­da­czy te­ma­tu uwa­ża­na jest na­wet za naj­star­szą for­mę opo­wie­ści). Wszyst­kie te ga­tun­ki wy­wo­dzą się z folk­lo­ru, za­wie­ra­ją uni­wer­sal­ne praw­dy o ludz­kiej na­tu­rze i od za­wsze peł­ni­ły, w mniej­szym lub więk­szym stop­niu, funk­cję wy­cho­waw­czą. Star­si człon­ko­wie spo­łecz­no­ści prze­ka­zy­wa­li je ust­nie ko­lej­nym po­ko­le­niom, dzię­ki cze­mu te sta­ro­żyt­ne opo­wie­ści do­trwa­ły do na­szych cza­sów.

Fa­bu­ła wszyst­kich ba­śni świa­ta opar­ta jest na pro­stym sche­ma­cie wal­ki do­bra ze złem. Z do­brem i złem utoż­sa­mia­ne są wszyst­kie in­ne ele­men­ty ze­sta­wio­ne na za­sa­dzie kon­tra­stu: pięk­no i brzy­do­ta, roz­kwi­ta­nie i prze­mi­ja­nie, bie­da i bo­gac­two, skrom­ność i chci­wość. Ten sche­mat nada­wał ba­śni uni­wer­sal­ne prze­sła­nie. Pod­czas gdy mi­ty ob­ja­śnia­ły si­ły rzą­dzą­ce świa­tem w ogó­le, ba­śnie sku­pia­ły się na ludz­kim stra­chu przed nie­bez­pie­czeń­stwa­mi czy­ha­ją­cy­mi tuż za ro­giem. Bo któ­ra dziew­czyn­ka nie by­ła prze­strze­ga­na przed za­ku­sa­mi „złe­go wil­ka”, a któ­re­mu chłop­cu nie tłu­ma­czo­no, że wy­trwa­ło­ścią i spry­tem mo­że zdo­być wszyst­ko – kró­le­stwo i rę­kę kró­lew­ny?


Co nam zro­bi­li bra­cia Grimm
Dziś ba­śnie zna­my przede wszyst­kim z trzech kla­sycz­nych zbio­rów: Char­le­sa Per­raul­ta, Han­sa Ch­ri­stia­na An­der­se­na oraz bra­ci Grimm. To wła­śnie XIX-wiecz­ne dzie­ło nie­miec­kich bra­ci za­sły­nę­ło z wy­jąt­ko­we­go okru­cień­stwa, któ­re sys­te­ma­tycz­nie cen­zu­ro­wa­no w ko­lej­nych wy­da­niach aż do po­lu­kro­wa­nej for­my ani­ma­cji Wal­ta Di­sneya, któ­re na­sze po­ko­le­nie zna chy­ba naj­le­piej. Kie­dy Ja­kub i Wil­helm Grim­mo­wie wy­da­li Ba­śnie, by­li już zna­ny­mi językoznaw­cami o znacz­nym do­rob­ku na­uko­wym, ze Słow­ni­kiem Nie­miec­kim na cze­le. Zbiór ba­śni po­wstał w opar­ciu o wie­lo­let­nie ba­da­nia po­dań, le­gend i opo­wie­ści lu­do­wych. Grim­mo­wie dą­ży­li do przed­sta­wie­nia naj­bar­dziej pier­wot­nej wer­sji ba­śni, stąd tak du­żo w nich okru­cień­stwa i ła­ma­nia kul­tu­ro­we­go ta­bu. Hi­sto­rie te nie by­ły wów­czas prze­zna­czo­ne stric­te dla dzie­ci. Jak za­uwa­żył znaw­ca ba­śni, Grze­gorz Lesz­czyń­ski, na po­cząt­ku XIX wie­ku ba­śnie by­ły po pro­stu hi­sto­ryj­ka­mi opo­wia­da­ny­mi przy ko­min­ku dla ca­łej ro­dzi­ny. Po­nad­to ro­man­tyzm, a więc cza­sy, w któ­rych Grim­mo­wie two­rzy­li, był okre­sem nie­zwy­kle in­ten­syw­nych prac nad re­wi­ta­li­za­cją folk­lo­ru w li­te­ra­tu­rze i sztu­ce. Ba­śnie by­ły „na fa­li”, szcze­gól­nie wśród do­ro­słych li­te­ra­tów i li­te­ra­tu­ro­znaw­ców. A to, co do­ro­śli od­czy­tu­ją czę­sto do­słow­nie, dzie­ci od­bie­ra­ją sym­bo­licz­nie. I ta­ka jest wła­śnie wy­cho­waw­cza ro­la ba­śni – od­dzia­ły­wać na pod­świa­do­mość, wzbu­dzać lęk i sta­no­wić prze­stro­gę przed nie­bez­pie­czeń­stwa­mi.


Sym­fo­nia ma­ka­bry i grze­chu
Być mo­że za­kła­da­no wów­czas, że do wy­obraź­ni, tak­że dzie­ci, tra­fią tyl­ko moc­ne prze­ka­zy. Dla­te­go w Grim­mow­skiej wer­sji Kop­ciusz­ka zła ma­co­cha po­da­je swo­im cór­kom nóż i po ko­lei za­le­ca ob­cię­cie pa­lu­cha oraz pię­ty. W in­nej zna­nej ba­śni, Kró­lew­nie Śnież­ce, zła kró­lo­wa wca­le nie ucho­dzi bez ka­ry za swo­je pró­by za­bój­stwa pa­sier­bi­cy. Na we­se­lu Śnież­ki otrzy­mu­je że­la­zne bu­ty, któ­re na­stęp­nie zo­sta­ją pod­pa­lo­ne, a ko­bie­ta mu­si tań­czyć w nich do śmier­ci. Czę­sto po­wta­rza się też mo­tyw ka­ni­ba­li­zmu. Ty­tu­ło­wi Jaś i Mał­go­sia, po tym jak zo­sta­li po­rzu­ce­ni w le­sie przez ro­dzi­ców (sic!), zo­sta­ją trzy­ma­ni ja­ko ży­wy in­wen­tarz, ale osta­tecz­nie to Zła Wiedź­ma zo­sta­je przez nich spa­lo­na żyw­cem w pie­cu.

Je­dze­nie lu­dzi to wy­jąt­ko­wo po­pu­lar­ny ba­śnio­wy mo­tyw u bra­ci Grimm. Na przy­kład utwór Krzew Ja­łow­ca opo­wia­da o ma­co­sze za­zdro­snej o pa­sier­ba. W przy­pły­wie nie­na­wi­ści wa­bi chłop­ca, aby zaj­rzał do skrzy­ni z jabł­ka­mi, po czym upusz­cza cięż­kie wie­ko i ob­ci­na mu gło­wę. Ale to jesz­cze nic! Przy­wią­zu­je mar­twą gło­wę do kor­pu­su i swo­ją wła­sną cór­kę za­chę­ca do te­go, aby pstryk­nę­ła przy­rod­nie­go bra­ta w ucho. Gło­wa od­pa­da od tu­ło­wia, a mat­ka nie wy­pro­wa­dza cór­ki z błę­du, że to ona urwa­ła ją bra­cisz­ko­wi. Ma­ło te­go! Okrut­na ko­bie­ta ćwiar­tu­je zwło­ki i ro­bi z nich żu­rek, któ­ry na­stęp­nie po­da­je mę­żo­wi na obiad. Osta­tecz­nie jed­nak do­się­ga ją ka­ra w po­sta­ci pta­ka-mor­der­cy, w któ­re­go cie­le odra­dza się za­mor­do­wa­ny chło­piec. Pta­szek miaż­dży ko­bie­tę młyń­skim ko­łem. Uro­cze, praw­da?basnie.png


Do­daj­my do tej ga­le­rii pa­to­lo­gii na przy­kład ka­zi­rodz­two (w Oślej Skór­ce Char­le­sa Per­raul­ta owdo­wia­ły oj­ciec wpa­da w ob­se­sję po­ślu­bie­nia wła­snej cór­ki), ne­kro­fi­lię (uczu­cie księ­cia z Kró­lew­ny Śnież­ki), a tak­że se­ryj­nych mor­der­ców (ty­tu­ło­wy Si­no­bro­dy mor­du­je swo­je ko­lej­ne żo­ny, a roz­kła­da­ją­ce się zwło­ki trzy­ma w do­mu) czy oka­le­cze­nie (w Be­zrę­kiej Dziew­czy­nie oj­ciec odrą­bu­je rę­ce swo­jej cór­ce, a w Czer­wo­nych Trze­wicz­kach An­der­se­na dziew­czyn­ka w za­cza­ro­wa­nych bu­ci­kach nie mo­że prze­stać tań­czyć, więc pro­si ka­ta o to, aby ob­ciął jej no­gi).

Co cie­ka­we, nie­któ­rym ba­śniom przy­pi­su­je się in­spi­ra­cję praw­dzi­wy­mi wy­da­rze­nia­mi, a to czy­ni je ra­so­wy­mi opo­wie­ścia­mi o du­chach. Wspo­mnia­ny Si­no­bro­dy to po­dob­no hi­sto­ria au­ten­tycz­ne­go XV-wiecz­ne­go mor­der­cy i pe­do­fi­la, Gil­le­sa de Ra­is, któ­re­mu ów­cze­sne są­dy przy­pi­sa­ły od­po­wie­dzial­ność za kil­ka­set mor­derstw. Tak­że opo­wieść Sz­czu­ro­łap z Ha­meln, spi­sa­na mie­dzy in­ny­mi przez Grim­mów, to rze­ko­mo przy­wo­ła­nie au­ten­tycz­nych wy­da­rzeń, ja­kie mia­ły miej­sce w jed­nym z nie­miec­kich mia­ste­czek w po­ło­wie XIII wie­ku, z któ­re­go pe­wien fle­ci­sta, w ze­mście za nie­otrzy­ma­nie za­pła­ty za wy­tę­pie­nia pla­gi szczu­rów, upro­wa­dził w nie­zna­ne wszyst­kie dzie­ci. W wer­sji Grim­mów po pro­stu po­dzie­li­ły los gry­zo­ni – zo­sta­ły ma­so­wo uto­pio­ne w po­bli­skiej rze­ce.


Przez ro­dzi­ciel­ski filtr
Do­słow­ne od­czy­ty­wa­nie ba­śni prze­ra­ża, tak po pro­stu. Tym moc­niej, kie­dy uświa­do­mi­my so­bie, że prze­cież to opo­wie­ści dla dzie­ci. I fak­tycz­nie, z cza­sem za­czę­to cen­zu­ro­wać wer­sje bra­ci Grimm. Czy słusz­nie? Zda­nia są po­dzie­lo­ne. Kla­sycz­na psy­cho­ana­li­za pod­kre­śla szcze­gól­ny wpływ ba­śni na pod­świa­do­mość do­ra­sta­ją­cych dzie­ci. Kie­dy ja­ko ma­ła dziew­czyn­ka słu­cha­łam ba­śni opo­wia­da­nych przez ma­mę, przez myśl mi nie prze­szło, że to hor­ro­ry i pa­to­lo­gia. Waż­ne by­ło tyl­ko to, czy do­bro zwy­cię­ży, czy brzyd­kie ka­cząt­ko zo­sta­nie za­ak­cep­to­wa­ne przez in­nych, czy my­śli­wy za­bi­je Złe­go Wil­ka oraz ura­tu­je bab­cię i Czer­wo­ne­go Kap­tur­ka. Pro­blem z li­te­ra­tu­rą dzie­cięcą po­le­ga bar­dziej na tym, że ro­dzi­ce i na­uczy­cie­le czę­sto my­lą „dzie­cięcą” z „dzie­cinną”. Ist­nie­je ten­den­cja do chro­nie­nia mło­dych umy­słów przed utra­tą nie­win­no­ści – przed in­for­ma­cja­mi na te­mat sek­su czy ludz­kiej po­twor­no­ści. Pra­gnie­my, aby dzie­ci jak naj­dłu­żej po­zo­sta­ły w sfe­rze idyl­licz­nej, gdzie świe­ci sło­necz­ko, ćwier­ka pta­szek, dziew­czyn­ki no­szą ró­żo­we su­kien­ki, a chłop­cy ba­wią się sa­mo­cho­da­mi. Wy­da­je się, że o ile w po­przed­nich stu­le­ciach dzie­ciom od­bie­ra­no dzie­ciń­stwo, zmu­sza­jąc do pra­cy i przed­wcze­snej do­ro­sło­ści, o ty­le w XXI wie­ku dzie­ciń­stwo się na si­łę prze­dłu­ża.


Prze­bu­dze­nie fan­ta­zji
Wpływ ba­śni na pod­świa­do­mość dziec­ka był jed­nym z głów­nych nur­tów psy­cho­ana­li­zy li­te­rac­kiej. Choć dzie­ci utoż­sa­mia­ją się z bo­ha­te­ra­mi ba­śni, wie­dzą jed­no­cze­śnie, że zwie­rzę­ta nie po­tra­fią mó­wić, a sen nie mo­że tr­wać stu lat; że lu­dzi nie moż­na pa­lić żyw­cem, jak to uczy­ni­li ze Złą Wiedź­mą (w nie­któ­rych wer­sjach Ba­bą Ja­gą) Jaś i Mał­go­sia. Prze­cież wiedź­mę – wcie­lenia zła – spo­ty­ka je­dy­nie za­słu­żo­na ka­ra. Psy­cho­ana­li­za prze­ko­nu­je, że fi­gu­ry okru­cień­stwa by­ły po­trzeb­ne, aby re­ali­zo­wać wła­ści­we kon­wen­cji ba­śnio­wej po­czu­cie spra­wie­dli­wo­ści. Ba­śnie po­ka­zu­ją, jak być nie po­win­no, aby dziec­ko wie­dzia­ło, jak być po­win­no. Freud oraz je­go kon­ty­nu­ato­rzy do­pa­try­wa­li się w ba­śniach od­bi­cia ludz­kich fan­ta­zma­tów i kom­plek­sów. Obraz­kom ba­śnio­wym przy­pi­sy­wa­li zna­cze­nie sym­bo­licz­ne, zwłasz­cza sek­su­al­ne. Na przy­kład Śpią­ca Kró­lew­na czy Czer­wo­ny Kap­tu­rek to w tym uję­ciu opo­wie­ści ostrze­ga­ją­ce przed zbyt wcze­snym wej­ściem w sek­su­al­ność przy jed­no­cze­snym bra­ku doj­rza­ło­ści emo­cjo­nal­nej. Po­stać Czer­wo­ne­go Kap­tur­ka czę­sto in­ter­pre­to­wa­na jest tak­że ja­ko ar­che­typ Lo­li­ty– ko­bie­ty-dziec­ka, zmy­sło­wo­ści za­mknię­tej w dzie­cię­cym cie­le. Z ko­lei fi­gu­ra złej ma­co­chy za­zdro­snej o pięk­ną pa­sier­bi­cę to w myśl psy­cho­ana­li­zy re­ali­za­cja kla­sycz­ne­go kom­plek­su Elek­try – za­zdro­ści mat­ki o sek­su­al­ną atrak­cyj­ność cór­ki, z cza­sem sta­ją­cej się ry­wal­ką o za­in­te­re­so­wa­nie męż­czyzn.


Po­mię­dzy nie­win­no­ścią i do­ro­sło­ścią
Ba­śnie uwiel­bia­my za wie­le rze­czy – za pro­ste sche­ma­ty, za po­ko­na­nie zła, za spra­wie­dli­wość, po­chwa­łę od­wa­gi, cno­ty, do­bro­ci. Si­ła tych pro­stych, ale pięk­nych hi­sto­rii tkwi w cza­sie – ba­śnie za­mknię­te są w wiecz­nej te­raź­niej­szo­ści. Hi­sto­rie Kop­ciusz­ka, Śpią­cej Kró­lew­ny czy Czer­wo­ne­go Kap­tur­ka zda­rzy­ły się ni­gdy i za­wsze, ni­ko­mu i każ­de­mu. To­bie, mi, je­mu i jej. Ba­śnio­we sche­ma­ty ak­tu­ali­zu­ją się w in­dy­wi­du­al­nych ludz­kich lo­sach, w do­świad­cze­niu, któ­re zdo­by­wa­my. I nie po­win­ni­śmy prze­stać zdo­by­wać.musująca tabletka.png

 

kreska.jpg

JOANNA KULIK
Tro­chę po­lo­nist­ka, bar­dziej dzien­ni­kar­ka. Bar­dzo z Bia­łe­go­sto­ku, ale tro­chę też z Po­zna­nia. Pi­sze na dłu­gie i krót­kie dy­stan­se i uwa­ża, że je­den do­bry mem wy­ra­ża wię­cej niż ty­siąc słów.

MARIA DAGMARA SKIBA
Ab­sol­went­ka ko­mu­ni­ka­cji wi­zu­al­nej w Aca­de­mia di Bel­la Ar­ti di Na­po­li. Ilu­stra­tor­ka, ry­sow­nicz­ka, kul­tu­ro­znaw­czy­ni.

Ta strona korzysta z plików cookie.