DO GÓRY

 

fuss_matka_boska_gawron_cover.jpg

NUMER 30 (5) PAŹDZIERNIK 2018 | "KRZYK MODY"

MATKA BOSKA I INNE DZIARKI

AGATA WIECZOROWSKA | MATEUSZ GAWRON

- Wal, co uwa­żasz. Byle nie Maryjka – Wik­to­ria pod­ciąga rękaw kwie­ci­stej sukienki i wkłada rękę za wielką, czarną kur­tynę. Wygląda jak foto­budka hra­biego Dra­kuli. Wokół tabuny ludzi i pla­katy pro­mo­cyjne tatu­atorów. Wik­to­ria potrząsa swo­imi lokami w mio­do­wo­zło­tym odcie­niu i prze­krzy­wia głowę. Z pro­filu szczu­plej, wia­domo. Pstryk! Szybki filtr, ale nawet nie­spe­cjal­nie trzeba, bo dobre świa­tło. I wrzutka na Insta.

Sto­imy w samym środku tat­too kon­wentu. Jedy­nego miej­sca w mało­pol­skim, gdzie tyle samo co zdjęć robi się dziar. Na tego typu kon­wenty raczej nie przy­cho­dzą ziomki bez tatu­aży i kont na Insta­gra­mie. Fajka w zębach też jest mile widziana. I wolny wie­czór na after­party, naj­le­piej na jakimś fancy dachu. Witamy.

Nad głową Wik­to­rii, która zgar­nęła już 40 laj­ków na Insta (dobry współ­czyn­nik kon­wer­sji, ład­nie tra­fione tagi), zapala się i gaśnie neon „Dziara w ciemno”. Przed kon­wen­tem spraw­dzasz tatu­atorów, prze­glą­dasz ich prace w necie i szu­kasz takiego, któ­rego styl ci pasuje. Potem uma­wiasz się na kon­kretną godzinę. I już. Jedyne co, to nie do końca wiesz, co i jak ci zrobi, tłu­ma­czy Wiki, mru­żąc oczy w świe­tle zacho­dzącego słońca. Ma wię­cej pie­gów niż tatu­aży, ale zde­cy­do­wa­nie uwiel­bia te dru­gie. To jej pierw­sza dziara w ciemno. Hard­core za pół ceny, jazda bez trzy­manki, akcja dla sta­rych wyja­da­czy.

fuss_matka_boska_gawron.jpg- Oczy­wi­ście są tatu­atorzy, któ­rzy gustują w jakimś kon­kret­nym wzo­rze i wtedy możesz spo­dzie­wać się wła­śnie tego motywu. Na przy­kład w ćmach. Moja kole­żanka, bar­dzo młoda, obie­cu­jąca tatu­atorka, ma teraz wielką zajawkę na ćmy. Mówi, że są cie­kaw­sze niż motyle, bo raz, że bar­dziej tajem­ni­cze, a dwa, że o cie­kaw­szym kształ­cie. Poza tym wyta­tu­owane kolo­rowe motyle są jar­marczne i nie pasują każ­demu, a dobrze wycie­nio­wana ćma to klasa sama w sobie – tro­chę krzywi się z bólu, przedra­mię to jedno z bar­dziej bole­snych miejsc.

Na fali są też, kla­sycz­nie, koty, wilki, jele­nie, ale im cie­kaw­sza i dziw­niej­sza aran­ża­cja – tym lepiej. Tatu­owa­nie już dawno stało się sztuką i tatu­atorzy nie chcą powie­lać okle­panych moty­wów, nie mówiąc już o kopio­wa­niu czy­ichś tatu­aży. Wielu tatu­atorów ma na swo­ich Insta­gra­mach, gdzie naj­czę­ściej pre­zen­tują prace, adno­ta­cję, że nie odwzo­ro­wują goto­wych wzo­rów. Ci, któ­rzy takiej infor­ma­cji nie zamiesz­czają, uwa­żają, że rozu­mie się samo przez się.

Coraz czę­ściej odby­wają się też „castingi na wzory”, szcze­gól­nie w przy­padku najwięk­szych gwiazd tatu­ażu, czyli takich, które booking na dany rok zamy­kają koło lipca. Jeśli wiesz, że tatu­atorka ma styl gra­ficzny, jakby szki­co­wała ołów­kiem, to raczej nie umó­wisz się u niej na old­scho­ola. Jeśli spe­cja­li­zuje się w twa­rzach i moty­wach kwia­to­wych, możesz za to liczyć, że zaak­cep­tuje pomysł dziarki twa­rzy dziew­czyny, z któ­rej wyra­stają kwiaty.

Ostat­nio byłam świad­kiem, jak młoda dziew­czyna chciała umó­wić się na dziarę w jed­nej z więk­szych tatu­atorskich kor­po­ra­cji w Kra­ko­wie. Dwa­dzie­ścia kilka lat, włosy do pasa, trampki za kostkę, czarna, over­si­zowa sukienka. Ale na tatuaż miała gor­szy pomysł niż na sie­bie. Chciała dziab­nąć sobie na karku dmu­chawca roz­dmu­chi­wa­nego przez wiatr, a fru­nące pyłki miały prze­kształ­cać się w jaskółki. Jak ciął, okładka Wich­ro­wych wzgórz z lat 40. Laseczka z recep­cji wysłu­chała, poki­wała głową i wytłu­ma­czyła cał­kiem spo­koj­nie, że to strasz­nie okle­pany wzór i że chyba nie warto sobie fun­do­wać cze­goś takiego na naj­bliż­sze 80 lat życia, a jed­no­cze­śnie poka­zała klientce przy­kłady innych kwia­tów. Ta prze­ko­nała się do zapro­po­no­wa­nych maków rów­nie szybko, co weszła do stu­dia. Zosta­wiła imię i stówkę zaliczki. W zamian dostała kar­to­nik z imie­niem tatu­atora i godziną. Przez pół godziny po jej wyj­ściu odcho­dziły heheszki z sali, że „jak ktoś mógł chcieć wyta­tu­ować sobie taki badziew”, że „zwała po cało­ści”, że „wzór knot”. Że lepiej już iść za ten hajs na ciężki melanż albo jechać w waka­cje do Bel­gii, ple­wić poziomki, niż cho­dzić z takim blo­tem na karku.

Także są wzory godne śmie­chu i wzory godne uwagi. Sama zro­bi­łam sobie ostat­nio fle­sza, który jesz­cze wtedy był sza­le­nie ory­gi­nalny. Mam cichą nadzieję, że wciąż jest. Fle­sze opła­cają się pod każ­dym wzglę­dem: są tań­sze, bo nie pła­cisz za czas tatu­atora, który rysuje Ci Twój wła­sny wzór. Poza tym od początku masz świa­do­mość, jak będzie wyglą­dała dziarka, a nie dowia­du­jesz się o jej kształ­cie dopiero przed samym wyko­na­niem. Każdy flesz jest też uni­ka­towy, bo tatu­ator nie może zro­bić dwóch takich samych, oczy­wi­ście poza wyjąt­ko­wymi sytu­acjami i na wyraźne życze­nie klienta, na przy­kład dla zako­cha­nej pary lub dwójki przy­ja­ciół. Mój flesz przed­sta­wia wale­nia podwie­szo­nego na balo­nach. Wszystko zro­bione cienką igłą, fajny poziom pre­cy­zji jak z dobrego, lekko psy­cho­de­licz­nego komiksu. Balony w kolo­rze paste­lo­wej mięty, wykoń­czone bia­łymi krop­kami, w które nikt nie wie­rzył, że się ład­nie wygoją. Dziwna, ory­gi­nalna, nie­sza­blo­nowa. Wła­śnie w tym kie­runku idzie teraz sztuka tatu­ażu. Zasła­niam wale­nia koszulką, nie chcę, żeby sma­gało go choćby zacho­dzące słońce, bo to działa na tatuaż jak laser i po dzie­się­ciu latach bez uży­wa­nia blo­kera ma się na ciele smętny cień jego daw­nej świet­no­ści.

Tym­cza­sem Wik­to­rię boli już tro­chę ręka, cho­ciaż trzyma ją na spe­cjal­nie przy­go­to­wa­nej w tym celu pod­pórce po dru­giej stro­nie czar­nej zasłony. Maszynka bzy­czy już drugą godzinę, a skóra jest zwy­czaj­nie zmę­czona. W końcu! Gaśnie. Prze­tar­cie wodą ocza­rową, zmniej­sza­jącą wysięk. Wik­to­ria z pie­ty­zmem dobywa rękę zza zasłony. Na przedra­mie­niu rado­śnie wid­nieje Matka Boska, ukwie­cona deli­kat­nymi lilij­kami. Dyskret­nie przy­glą­dam się dziełu. Tatu­ator jaj­carz albo nie­do­sły­szący. Kre­ska żyleta, a kwiatki tak wycie­nio­wane, że wyglą­dają jak holo­gramy. Dla mnie 9/10. Minus jeden punkt za motyw sakralny. Wik­to­ria prze­klina w duchu. To nie był dzień jej zwy­cię­stwa.musująca tabletka.png

kreska.jpg

AGATA WIECZOROWSKA
Filo­log języ­ków obcych (angiel­ski) i bar­dzo obcych (por­tu­gal­ski i rumuń­ski). Pocho­dzi z Zie­lo­nych Płuc Pol­ski. Na stu­dia prze­pro­wa­dziła się do Kra­kowa. Pra­cuje w kor­po­ra­cji, w wol­nym cza­sie czyta Muminki i pro­wa­dzi blog: kaluzeiroze.com.

MATEUSZ GAWRON
Od rysunku archi­tek­to­nicz­nego na Wydziale Archi­tek­tury Poli­tech­niki War­szaw­skiej roz­po­czął swoją drogę przez przez zawi­ło­ści ilu­stra­cji i gra­fiki. W swoich ilu­stra­cjach stara się odna­leźć per­fek­cyjną kre­skę oraz to, co naprawdę ładne. Jego prace zna­leźć można w róż­no­ra­kich gaze­tach, na kilku blo­gach oraz jak na razie w jed­nej książce.

blog comments powered by Disqus

Ta strona korzysta z plików cookie.