DO GÓRY

 

fuss_pozarci_teodorczyk_cover.jpg

NUMER 28 (3) MAJ 2018 | "WIELKIE ŻARCIE"

POŻARCI

MONIKA SOBIERAJ | ANNA TEODORCZYK

W fil­mie Podziemny krąg (1999) Davida Fin­chera padają słowa: „Kupu­jemy rze­czy, któ­rych nie potrze­bu­jemy, za pie­nią­dze, któ­rych nie mamy, by zaim­po­no­wać ludziom, któ­rych nie lubimy”. Kry­ty­ko­wany w fil­mie kon­sump­cjo­nizm wiąże się z hasłem „wiel­kie żar­cie”. Jak okiem nie się­gnąć – żremy coraz wię­cej, coraz bar­dziej zachłan­nie i mimo że tyle poże­ramy, cho­dzimy cią­gle na gło­dzie.

 

Żar­cie jest samo­na­krę­ca­jącą się machiną – im wię­cej żremy, tym wię­cej potrze­bu­jemy, żeby zapeł­nić ten roz­cią­gany wciąż „żołą­dek życiowy”. Poja­wia się egzy­sten­cjalne pyta­nie – po co żremy? W pro­ce­sie żar­cia zatra­camy się i gubimy z oczu począt­kowy cel, prze­ska­ku­jąc na tor z pla­kietką „coraz wię­cej żar­cia!”. Ten prze­skok jest zupeł­nie nie­do­strze­galny i bez­bo­le­sny, dla­tego umyka nam, nie­po­strze­że­nie i powo­lutku sie­jąc spu­sto­sze­nie. To taki robal zże­ra­jący od wewnątrz jabłko, które na zewnątrz pozo­staje piękne i rumiane, a jak odgry­ziesz kęs, to wyłazi nie­pro­szony gość z oko­lic ogryzka.

Widać to chyba naj­le­piej w przy­padku zara­bia­nia pie­nię­dzy. Zara­biamy, żeby móc funk­cjo­no­wać w świe­cie, zapew­nić sobie dach nad głową, strawę i odzie­nie. Potem przy­cho­dzą inne cele, jak roz­wój, inwe­sty­cja w kursy języ­kowe czy kom­pu­te­rowe, oszczę­dza­nie na podróże czy auta. Jeśli pie­nią­dze uto­pione zostają w morzu pasji i zain­te­re­so­wań, to powiedzmy, że jeste­śmy „naje­dzeni”, że kon­su­mu­jemy, dokła­da­jąc cegiełki do swo­jego roz­woju, samo­za­do­wo­le­nia i zdro­wia psy­chicz­nego. Wie­cie, kiedy poja­wia się pro­blem więk­szego kali­bru? Kiedy zaczy­namy zara­biać dla samego zara­bia­nia, tudzież gro­ma­dze­nia coraz więk­szej ilo­ści dóbr, które są naj­now­szym mode­lem naj­now­szego modelu.

Zaczy­namy budo­wać coraz więk­sze apar­ta­menty, w coraz więk­szej ilo­ści miejsc na ziemi, w któ­rych nie mamy czasu miesz­kać, kupu­jemy naj­lep­szy sprzęt, z któ­rego nie mamy czasu korzy­stać, stać nas w końcu na podróż dookoła świata, ale nie mamy czasu się w nią wybrać, bo… cały czas zara­biamy. Mało tego, zadłu­żamy się, bie­rzemy kre­dyty, ryzy­ku­jemy swoim dobyt­kiem po to, żeby zaim­po­no­wać znie­na­wi­dzo­nemu sąsia­dowi, kole­dze, który ma now­szą wer­sje Jagu­ara, kole­żance, która ma chyba oddzielny pokój w domu na buty, bo ma inną parę na każdy dzień roku. Ape­tyt rośnie w miarę jedze­nia.

fuss_pozarci_teodorczyk.jpgLubimy fast foody. Smacz­nie i szybko – nie­ko­niecz­nie zdrowo. Podob­nie w życiu, wyma­gamy wszyst­kiego na już, a naj­le­piej na wczo­raj. Cier­pli­wość to nie jest popu­larny towar, a nie­stety coś war­to­ścio­wego czy w ogóle coś god­nego uwagi wymaga czasu i wysiłku. Tre­ning, dieta i ciężka praca przy­nosi nam suk­ces. Tym jeste­śmy kar­mieni z dru­giej strony i cho­dzimy na gło­dzie, pełni wyrze­czeń, bo żeby mieć pośladki Mel B czy nogi Anny Lewan­dow­skiej, trzeba ogromu czasu poświę­co­nego tre­ningom, spe­cjal­nej die­cie, odma­wia­niu sobie tego, co lubimy. Jak we wszyst­kim, trudno zna­leźć złoty śro­dek i w tym tema­cie. Albo mamy spo­łe­czeń­stwo szczu­rów, bie­gną­cych na oślep do sta­cji obie­ca­nych „zło­tych serów” i gubią­cych po dro­dze uni­ka­towe gatunki tego poży­wie­nia, małe okru­chy, po któ­rych tylko dep­czemy, bo nęci nas magiczna kra­ina z kop­cem żar­cia. Z dru­giej strony mamy tro­chę apa­tyczne bądź wręcz prze­ciw­nie nała­do­wane ener­gią i moty­wa­cją zastępy tych wyle­wa­ją­cych siódme poty, żyją­cych na owsiance i ste­reo­ty­po­wym listku sałaty, cią­gle głod­nych, ale skru­pu­lat­nie liczą­cych życiowe kalo­rie. Wyrze­kają się wielu sma­ków tego świata pod groźbą nad­pro­gra­mo­wych „kosz­tów”. Tu głód i tam głód.

Mówimy o kon­su­men­tach, ale zasta­na­wia­jąc się dłuż­szą chwilę, wielu z nas dążąc do nadmier­nej kon­sump­cji, staje się pokar­mem, towa­rem. Tomasz Schim­sche­iner popeł­nił kie­dyś spek­takl Zwie­rze­nia por­no­gwiazdy w piw­nicy ratu­szo­wej Teatru Ludo­wego w Kra­ko­wie, przed­sta­wie­nie zacne i warsz­ta­towo, i fabu­lar­nie. Jego osoba została roz­sz­cze­piona na kilka postaci sce­nicz­nych – pro­du­centa fil­mów por­no­gra­ficz­nych, akto­rów przy­by­wa­ją­cych na castingi, nie­za­leż­nych twór­ców, a przede wszyst­kim Tomka-por­no­gwiazdy. Opo­wiada on o dro­dze, jaką prze­szedł w celu zdo­by­cia pie­nię­dzy i sławy, o cenie, jaką płaci, o pode­pta­nej god­no­ści. Oczy­wi­ście przed­sta­wie­nie utrzy­mane jest w tonie kome­dio­wym, ale prze­ka­zuje przy­krą prawdę, że wielki suk­ces wiąże się z wysoką ceną. Teore­tycz­nie, im wię­cej osią­gamy, tym wię­cej za to przy­cho­dzi zapła­cić. Czło­wiek na tzw. świecz­niku staje się towa­rem prze­ka­zy­wa­nym z rąk do rąk, a w przy­padku wyga­śnię­cia daty przy­dat­no­ści „do spo­ży­cia” – wyrzu­ca­nym na bruk.

Brzmi to może tro­chę dra­ma­tycz­nie, ale zasada zło­tego środka, sto­so­wana tak w jedze­niu, jak i kon­su­mo­wa­niu świata, wpro­wa­dzi­łaby rów­no­wagę i uchro­niła od nie­straw­no­ści. Naja­da­nie się do syta ma wiele plu­sów, naja­da­nie się jest fajne, przeżar­cie zaś skut­kuje zwro­tem zawar­to­ści naczy­nia napeł­nia­nego pokar­mem i nie­smak. Ale tak buli­micz­nie oczysz­czone naczy­nie znów można zacząć napeł­niać.

Żryjmy więc z umia­rem i na zdro­wie!musująca tabletka.png

kreska.jpg

MONIKA SOBIERAJ
Filo­log pol­ski, dzien­ni­karka – z wyboru i zami­ło­wa­nia – teatralna, nie zawsze kul­tu­ralna; autorka bloga Moni­cy­styka by Monika Sobie­raj; mama Olafa. Uwiel­bia wąchać książki, upi­jać się kawą, z pozy­cji pre­fe­ruje pozy­cję dystansu.

ANNA TEODORCZYK
Z zawodu ilu­stra­torka, z potrzeby autorka bloga Anna Alter­na­tyw­nie o sztu­kach wizu­al­nych i kul­tu­rze. Namiętny czy­tel­nik lite­ra­tury róż­nej oraz wierny fan gier typu poin­t&click z ambi­cją na zosta­nie twórcą co naj­mniej jed­nej z tych rze­czy.

blog comments powered by Disqus

Ta strona korzysta z plików cookie.