Mimo pozoru trywialności i próżności niektóre wybiegi modowe otwierają się na zaangażowane społecznie i politycznie treści, stając się przestrzenią rozsadzającą od środka schematy przemysłu piękna.
Moda i ubrania to dla mnie temat niestandardowy. Nie znoszę zakupów. Nie śledzę najnowszych trendów. Pojęcia nie mam, co robią sieciówki – tj. aż do momentu, kiedy orientuję się, że właśnie widziałam tysiąc takich samych dziewczyn. Wtedy dopiero świta mi, że płaszcz khaki z H&M albo Zary, włosy tak, torebka taka, obcas taki, tu ananas, tam brokat na policzku.
W przestrzeni publicznej tłumimy w sobie słowa, zaczepiamy o siebie jedynie wzrokiem, a jednocześnie rozglądamy się nerwowo, żeby sprawdzić, czy przestrzeń, w której się znajdujemy, jest tą samą, do której przygotowaliśmy charakteryzację.
A jak Anna Lewandowska, B jak Bojarska-Ferenc, C jak Chodakowska – tak zaczyna się abecadło polskiego fitnessu. Trenerów, którzy przy użyciu mediów społecznościowych chcą stać się przewodnikami narodu w drodze do idealnego ciała, jest jednak znaczenie więcej niż liter w alfabecie.
Na początku widzimy to w kontekście anegdotycznym. Ot, strona quickdraw, gdzie sztuczna inteligencja próbuje zgadnąć, co zostało narysowane – fraszka igraszka, zabawka blaszana!
Za oknem deszcz; ciężkie szare chmury nie wróżą nic dobrego. Wzdycham, wzruszam ramionami i zaczynam przygotowywać się do wyjścia do pracy.
Instaluję na swoim telefonie aplikację o nazwie Replika, która reklamowana jest jako „wirtualny przyjaciel, który zawsze jest przy tobie”. Poza tym nie pełni żadnej innej funkcji – nie sprawdza pogody, nie wyszukuje informacji, nie umawia spotkań, nie jest asystentką, terapeutką ani źródłem informacji.
Mniej więcej dwa i pół roku temu postanowiłam sobie, że zajmę się przerabianiem zdjęć na torby. Pomysł ewoluował w cykl warsztatów. Jednak sama idea i banery to zdecydowanie za mało.