NUMER 30 (5) PAŹDZIERNIK 2018 | "KRZYK MODY"
W przestrzeni publicznej tłumimy w sobie słowa, zaczepiamy o siebie jedynie wzrokiem, a jednocześnie rozglądamy się nerwowo, żeby sprawdzić, czy przestrzeń, w której się znajdujemy, jest tą samą, do której przygotowaliśmy charakteryzację. Tłumimy apostrofy, ale naszym odzieżowym wyborom pozwalamy rozsyłać niezliczoną liczbę komunikatów. Jeżeli garderoba potrafi krzyczeć równie wyraźnie jak wyraz twarzy, to może strategia Gregory’ego House’a okazałaby się opłacalna? Podobno buty zawsze mówią prawdę.
Tworząc w miarę pokojowo funkcjonujące społeczeństwo, mijamy się dość obojętnie. Wrodzone instynkty kunsztownie ukrywamy pod warstwą kultury i sztuki, a tym samym resentymentów i zwiewnych warstw materiału. Nie chcemy należeć do królestwa zwierząt, wolelibyśmy pozostać na salonach w towarzystwie władców w szkarłatnych szatach i dam przyobleczonych w falbany. Ta chęć to nadzieja, że uda nam się zachowywać „po ludzku”. Susan Fiske przeprowadziła badanie, które wskazuje na związek trwającego milisekundy spojrzenia heteroseksualnych mężczyzn na sylwetki kobiet w bikini oraz aktywacji obszarów mózgu odpowiedzialnych za manipulację przedmiotami. Do świadomości badanych prawdopodobnie nie dociera różnica pomiędzy postrzeganiem kobiety ubranej mniej i bardziej skąpo, ale nie oznacza to, że nie mogłaby wpłynąć na ich zachowanie. Na szczęście więc różnimy się od zwierząt. Jeżeli nie zdolnością do podejmowania racjonalnych decyzji, to przynajmniej posługiwaniem się pozszywanymi tkaninami w celu ochrony przed zimnem i wzrokiem. No i w celu wyrażania siebie.
POKAŻ MI, CO NOSISZ, A POWIEM CI, KIM JESTEŚ
Od kiedy nasi przodkowie zaczęli nosić najbardziej prymitywne wersje odzienia, ze stroju możliwe było wywnioskowanie podstawowych informacji – ubrania nie mogły przeszkadzać w wykonywaniu codziennych czynności, a użyte materiały wskazywały na miejsce pochodzenia. Na początku historii mody rozbieżności były prawdopodobnie niewielkie. Ktoś mógł pozwolić sobie na częstsze zmienianie futer lub mógł pochwalić się lepszą metodą ich wykończenia, jednak na nadejście mody z rozmachem, jaki znamy dziś, należało jeszcze poczekać.
W czasie rozwoju cywilizacji sumeryjskiej po ubiorach jej członków można było wywnioskować ich zamożność. Choć wszyscy nosili podobne stroje, suknie bogatszych kobiet były bardziej kolorowe i uszyte z luksusowych materiałów. Najbogatsze mogły pozwolić sobie na zaznaczenie swojej renomy licznymi srebrnymi i złotymi ozdobami, które również w przypadku mężczyzn oznaczały posiadanie wyższego statusu społecznego. Może to te rozróżnienia z IV tysiąclecia p.n.e. były źródłem zjawiska mody w dzisiejszym rozumieniu. Adam Smith uważa, że poprzez upodabnianie się stylem ubioru do najbogatszych ludzie biorą udział w ich szczęściu i chwale. Jest to jeden z mechanizmów, który stoi za popularnością wielu trendów.
George Simmel zwrócił uwagę, że życie w społeczeństwie jest ciągłą walką asymilacji i rozróżniania. Taka dynamika skutkuje nieustanną zmiennością i sezonowością stylów. Droga do popularności jest jednocześnie drogą do odejścia w zapomnienie. Trendsetterzy mają wskazywać, co jest w danym sezonie na czasie, jednak kiedy ta informacja dotrze do szerszej publiczności, przestaje być atrakcyjna, ponieważ przyciąga naśladowców. Proces zatacza koło.
Jednym ze sposobów przeprowadzania badań w naukach społecznych jest tworzenie modeli komputerowych, które pozwalają na manipulacje zmiennymi. Umożliwia to zlokalizowanie zależności i obserwacje zachodzących przemian. Symulacja komputerowa, której stworzenie miało na celu rozpoznanie procesu rozprzestrzeniania się trendów, sugeruje, że naśladowanie modowych autorytetów nie jest jedynym sposobem wyróżniania się preferencji. Innym możliwym wyjaśnieniem jest mimikra osób z najbliższego środowiska. W ten sposób zaznaczamy, że przynależymy do grupy i jesteśmy podobni do jej członków, co pozwala nam zacieśnić więzy i zyskać pewność wsparcia, gdy nadejdzie taka potrzeba. Chociaż model stworzony na potrzeby przeprowadzenia symulacji wywodzi się od założenia, że imitacje zachodzą w sposób losowy, badacze przekonują, że w kulturze występują pewne wzorce, które są częściej od innych kopiowane. Współczesne trendy nie odzwierciedlają już przynależności klasowej, lecz nasze wybory mogą opierać się na innych wyznacznikach tożsamości – wieku, rasie, identyfikacji płciowej czy hobby.
Chaudhuri i Majumdar na czasy postmodernizmu datują pojawienie się zjawiska konsumpcjonistycznego, którego głównym celem jest wyrażanie siebie i stwarzanie swojego obrazu. Wpływ na jego wystąpienie miały nie tylko zmiany systemowe, pozwalające ludziom na zgromadzenie wystarczającej ilości dóbr, by pozwolić sobie na wydanie ich części na zbędne produkty, lecz także sami marketingowcy i reklamodawcy zachęcający społeczeństwo do pragnienia posiadania nawet tego, co nie jest potrzebne. To przez ich pracę jesteśmy w stanie wyrażać swoją osobowość za pomocą rozumianych w naszym społeczeństwie sensów. Sięganie po określony produkt stało się kontynuacją stylu życia i musi być spójne z naszym sposobem patrzenia na świat.
POKAŻ MI, CO NOSISZ, A POWIEM CI, CO CZUJESZ
Dobieranie garderoby zgodnie z trendami obowiązującymi w konkretnym sezonie jest tym, czym dla pierwszych użytkowników mogło być odpowiednie skrojenie odzienia – świadectwem wiedzy. W wielu społeczeństwach ludzie mają nieograniczony dostęp do materiałów, gotowych ubrań, biżuterii czy akcesoriów. Choć nadal łatwo rozpoznać po nich status finansowy nabywcy, podążanie za modą, według Judith Donath, może być sygnałem umiejętności rozpoznawania i oceny informacji.
Nickolas Pappas dodaje, że ważne w podążaniu za modą jest wprowadzanie zmian i odróżnianie się od innych, choćby detalami. Jest to powodowane chęcią wyróżnienia się z mas, zaznaczenia swojej odrębności. Paradoksalnie podobny efekt osiągamy upodabniając się do kogoś, kogo darzymy większym szacunkiem niż samych siebie – możemy dzięki temu podnieść własną samoocenę. Jeżeli podobieństwo będzie wystarczająco wyraźne, damy również innym jasny komunikat dotyczący naszych inspiracji i wartości. Przestaniemy być anonimowymi sylwetkami w tłumie, a staniemy się przedstawicielami określonego sposobu myślenia lub konkretnego sposobu wyrażania siebie. Efektywna komunikacja jest jednak możliwa tylko wtedy, gdy odbiorcy są w stanie odpowiednio zinterpretować przekaz. Znowu wyraźne staje się, jak nierozerwalny jest związek ubrań ze społecznymi niuansami.
Psycholog Jennifer Baumgartner w książce You Are What You Wear („Jesteś tym, co nosisz”) analizuje zawartość szaf oraz styl ubioru otaczających ją ludzi w celu poznania ich wewnętrznych pragnień i ukrytych lęków. Skupia się na tym aspekcie wyglądu zewnętrznego, który dla nas samych pozostaje nieuświadomionym wołaniem. Rozważa możliwość, że za ślepym podążaniem za trendami kryjemy kompleksy i brak poczucia, że pasujemy do środowiska. Albo czy za ubiorem niedopasowanym do naszego stylu życia nie znajduje się tłumiony sprzeciw wobec naszej pracy i tego, kim nieintencjonalnie się staliśmy. A jeśli „znowu nie mamy się w co ubrać”, docieka, czy brak sposobu wyrażania siebie poprzez styl nie odzwierciedla wątpliwości w rozpoznanie własnego miejsca w życiu i czerpania z niego satysfakcji.
Te teorie, choć mogą wydawać się śmiałe, nie są pozbawione podstaw. Chociaż ludzie mogę być tego zupełnie nieświadomi, okazuje się, że osoby noszące więcej ozdób wykazują się bardziej konformistyczną postawą i są bardziej towarzyscy niż ci stroniący od dekorujących drobiazgów. Z kolei stawianie na wygodę podczas doboru stroju koreluje z wyższą zdolnością do samokontroli i ekstrawersją. Poszukującym akceptacji społecznej moda zapewnia jeden ze sposobów osiągnięcia celu, czyli zyskania sympatii. Na drugim końcu spektrum znajdują się ci, którzy wykorzystują główny nurt tylko do tego, by móc się przeciw niemu opowiedzieć. Jednak całkowite wyłamanie się z norm społecznych nie jest możliwe – ich krzyk ma sens tylko wtedy, gdy są otoczeni ludźmi, którzy ten krzyk zrozumieją.
POWIEDZ MI, CO MYŚLISZ, A ODGADNĘ, CO NOSISZ
Subkultury wyrażają swój sprzeciw wobec ogólnie (a często też ślepo) akceptowanych wartości poprzez łamanie rozmaitych konwencji społecznych – w tym sposoby ubierania się. Mężczyźni z makijażem lub pomalowanymi paznokciami, kobiety i mężczyźni z kolczykami w ustach, nosach i brwiach są już od lat obecni w kulturowym krajobrazie, cały czas tworząc jednak kontrę. Krepujące zainteresowanie wciąż budzą osoby ubierające się w sposób sugerujący przynależność do przeciwnej płci biologicznej, choć dla wielu z nich jest to szansa wyrażenia własnej tożsamości. Ich obecność bywa dla nas tak samo niezręczna jak np. dostrzeżenie skaryfikacji. Winę za to ponoszą nasze mózgi wciąż działające według archaicznej zasady ratującej życie przed drapieżnikami: niepewność to niebezpieczeństwo. Jeżeli ktoś jest odmienny, budzą się w nas atawizmy – obcość często wzbudza nie ciekawość, a chęć ucieczki. Niepewność nie poddawania się łatwej klasyfikacji drażni. To z kolei prowokuje nas do upraszczania informacji i tworzenia stereotypów: okularnicy to kujony, ludzie chodzący w garniturach są zawsze poważni, skąpo ubrane kobiety nie są zainteresowane intelektualnymi rozrywkami. Takie etykiety stwarzają ryzyko pomyłki, lecz pozwalają nam na dokonanie wielu założeń, oszczędzając energię i czas, które zmarnowalibyśmy na zyskanie pewnej i pełnej informacji.
Arystoteles mawiał, że ktoś, kto żyje poza państwem, może być jedynie Bogiem lub zwierzęciem. Czy analogicznie u osób wyłamujących się z przyjętych, stylizacyjnych konwencji moglibyśmy stwierdzić występowanie jakiejś boskiej cząstki? W kontekście mody wykazywanie braku zainteresowania trendami jest niewątpliwie interesującą decyzją. Zrezygnowanie z tej społecznej praktyki jest komunikatem świadczącym o przekonaniu o własnej wartości. Ktoś, kto jest zdolny do egzystowania poza tym nurtem, nie poszukuje akceptacji środowiska przez dopasowany krój, krzykliwy kolor czy miękki materiał. Jeżeli pomimo to zdobywa akceptację, musi być wartościowym członkiem społeczności i stać go na pokazanie tego w inny, mniej oczywisty sposób. Nawet jeśli jesteśmy istotami społecznymi i dążymy do kontaktów z innymi, to niektórych cenimy za to, że patrzą na świat trochę z boku i bez chęci naśladowania. Nonkonformiści nie muszą dowiadywać się, jakiego koloru szalik będzie odpowiedni tej jesieni, oni już dawno wiedzą: ich ulubiony będzie w sam raz.
Osoby zafascynowane modą traktują ją jak narzędzie, które nie tylko służy do kształtowania opinii innych, ale również wpływa na własne samopoczucie. Określają swoje stylizacje mianem tymczasowych tatuaży, służących autoekspresji, bądź tarczy chroniących przed negatywnymi emocjami. Dla biegłych w języku mody to oczywiste, że ubrania mogą nie tylko wyrażać nasze postawy i osobowość, ale i wpływać na to, jak się czujemy, a przez to zachowujemy, kiedy przyoblekamy swoje ciała w konkretne szaty. W jednym z badań studenci ubrani w fartuch w czasie testu związanego z naukami ścisłymi mieli lepsze wyniki niż ci w stroju codziennym. Podczas egzaminów możemy czuć się pewniejsi siebie, a zatem bardziej kompetentni, mając na sobie garnitur czy elegancką spódnicę, a nie rozciągnięty T-shirt. Naturalnie pod warunkiem, że czujemy się w nich komfortowo.
Każdy komunikat wiąże się z selekcją: ekstrakcją odpowiednich słów, dostosowaniem formy przekazu, ograniczeniem treści bez redukcji sensu. Wyrażanie się za pomocą ubioru wymaga uwzględnienia klucza, w jakim będzie odczytywany, innego dla każdej społeczności – zależnego od kultury, historii politycznej i losowych wydarzeń. Obecnie ubranie staje się dość czytelnym manifestem światopoglądowym. Sposób pozyskiwania materiałów zdradza stosunek do przyrody, miejsce wykończenia – dbałość o jakość ludzkiego życia, logo czy metka jak na talerzu podają życiowe motto. Wegańskie marki zapewniają o trosce o zwierzęta, wypiaskowane dziury w nowych spodniach przywodzą na myśl niegodne i wyniszczające warunki pracy obywateli biedniejszych krajów, a przekrzywione paski na sportowych ubraniach każą po prostu wziąć się do pracy i biegać nieco szybciej.
Lauren Sherman, redaktorka „Business of Fashion”, mówi: „Celem mody jest zanegowanie uporczywego lęku przed śmiercią. Dekorowanie siebie konkretnymi rzeczami pomaga nam kreować osobowość, która stwarza iluzję stałości”. Ernest Becker pisał, że charakter jest koniecznym kłamstwem. Chociaż trudno mi zgodzić się na uznanie go za iluzję niezbędną, to mniej kontrowersyjne wydaje się twierdzenie, że osobowość jest pewną historią, którą opowiadamy. Przez ostatnie dekady jednym z dialektów, w którym wybrzmiewa ta opowieść, jest moda.
KATARZYNA DZIADOWICZ
Ma za sobą trzy lata przygody z kognitywistyką na Uniwersytecie Jagiellońskim i zamiar przedłużenia jej o kolejne dwa. Podczas wykładów na okładkach zeszytów kompulsywnie kreśli cytaty z piosenek kanadyjskich zespołów. Jak będzie duża, chciałaby zostać Stanisławem Lemem, więc wczytuje się w jego książki, by sprawdzić, czy przewidział taki scenariusz.
KATARZYNA HARCIAREK
absolwentka ASP w Katowicach. Na co dzień mieszka w Porto, Portugalii, rozkleja street art na historycznych kamieniczkach, tworzy ilustracje i zbiera sprzęty do swojej mikropracowni graficznej. www.facebook.com/kasiaharciarekart