DO GÓRY

 

fuss_czy_ubrania_potrafia_milczec_cover.jpg

NUMER 30 (5) PAŹDZIERNIK 2018 | "KRZYK MODY"

CZY UBRANIA POTRAFIĄ MILCZEĆ?

KATARZYNA DZIADOWICZ | KATARZYNA HARCIAREK

W prze­strzeni publicz­nej tłu­mimy w sobie słowa, zacze­piamy o sie­bie jedy­nie wzro­kiem, a jed­no­cze­śnie roz­glą­damy się ner­wowo, żeby spraw­dzić, czy prze­strzeń, w któ­rej się znaj­dujemy, jest tą samą, do któ­rej przy­go­to­wa­li­śmy cha­rak­te­ry­za­cję. Tłu­mimy apo­strofy, ale naszym odzie­żo­wym wybo­rom pozwa­lamy roz­sy­łać nie­zli­czoną liczbę komu­ni­katów. Jeżeli gar­de­roba potrafi krzy­czeć rów­nie wyraź­nie jak wyraz twa­rzy, to może stra­te­gia Gre­go­ry­’ego House’a oka­za­łaby się opła­calna? Podobno buty zawsze mówią prawdę.

Two­rząc w miarę poko­jowo funk­cjo­nu­jące spo­łe­czeń­stwo, mijamy się dość obo­jęt­nie. Wro­dzone instynkty kunsz­tow­nie ukry­wamy pod war­stwą kul­tury i sztuki, a tym samym resen­ty­men­tów i zwiew­nych warstw mate­riału. Nie chcemy nale­żeć do kró­le­stwa zwie­rząt, wole­li­by­śmy pozo­stać na salo­nach w towa­rzy­stwie wład­ców w szkar­łat­nych sza­tach i dam przy­oble­czo­nych w fal­bany. Ta chęć to nadzieja, że uda nam się zacho­wy­wać „po ludzku”. Susan Fiske prze­pro­wa­dziła bada­nie, które wska­zuje na zwią­zek trwa­ją­cego mili­se­kundy spoj­rze­nia hete­ro­sek­su­al­nych męż­czyzn na syl­wetki kobiet w bikini oraz akty­wa­cji obsza­rów mózgu odpo­wie­dzial­nych za mani­pu­la­cję przedmio­tami. Do świa­do­mo­ści bada­nych praw­do­po­dob­nie nie dociera róż­nica pomię­dzy postrze­ga­niem kobiety ubra­nej mniej i bar­dziej skąpo, ale nie ozna­cza to, że nie mogłaby wpły­nąć na ich zacho­wa­nie. Na szczę­ście więc róż­nimy się od zwie­rząt. Jeżeli nie zdol­no­ścią do podej­mo­wa­nia racjo­nal­nych decy­zji, to przy­naj­mniej posłu­gi­wa­niem się pozszy­wa­nymi tka­ni­nami w celu ochrony przed zim­nem i wzro­kiem. No i w celu wyra­ża­nia sie­bie. 

POKAŻ MI, CO NOSISZ, A POWIEM CI, KIM JESTEŚ
Od kiedy nasi przod­ko­wie zaczęli nosić najbar­dziej pry­mi­tywne wer­sje odzie­nia, ze stroju moż­liwe było wywnio­sko­wa­nie pod­sta­wo­wych infor­ma­cji – ubra­nia nie mogły prze­szka­dzać w wyko­ny­wa­niu codzien­nych czyn­no­ści, a użyte mate­riały wska­zy­wały na miej­sce pocho­dze­nia. Na początku histo­rii mody roz­bież­no­ści były praw­do­po­dob­nie nie­wiel­kie. Ktoś mógł pozwo­lić sobie na częst­sze zmie­nia­nie futer lub mógł pochwa­lić się lep­szą metodą ich wykoń­cze­nia, jed­nak na nadej­ście mody z roz­ma­chem, jaki znamy dziś, nale­żało jesz­cze pocze­kać.

W cza­sie roz­woju cywi­li­za­cji sume­ryj­skiej po ubio­rach jej człon­ków można było wywnio­sko­wać ich zamoż­ność. Choć wszy­scy nosili podobne stroje, suk­nie bogat­szych kobiet były bar­dziej kolo­rowe i uszyte z luk­su­so­wych mate­ria­łów. Naj­bo­gat­sze mogły pozwo­lić sobie na zazna­cze­nie swo­jej renomy licz­nymi srebr­nymi i zło­tymi ozdo­bami, które rów­nież w przy­padku męż­czyzn ozna­czały posia­da­nie wyż­szego sta­tusu spo­łecz­nego. Może to te roz­róż­nie­nia z IV tysiąc­le­cia p.n.e. były źró­dłem zja­wi­ska mody w dzi­siej­szym rozu­mie­niu. Adam Smith uważa, że poprzez upo­dab­nia­nie się sty­lem ubioru do naj­bo­gat­szych ludzie biorą udział w ich szczę­ściu i chwale. Jest to jeden z mecha­ni­zmów, który stoi za popu­lar­no­ścią wielu tren­dów.

George Sim­mel zwró­cił uwagę, że życie w spo­łe­czeń­stwie jest cią­głą walką asy­mi­la­cji i roz­róż­nia­nia. Taka dyna­mika skut­kuje nie­ustanną zmien­no­ścią i sezo­no­wo­ścią sty­lów. Droga do popu­lar­no­ści jest jed­no­cze­śnie drogą do odej­ścia w zapo­mnie­nie. Trend­set­te­rzy mają wska­zy­wać, co jest w danym sezo­nie na cza­sie, jed­nak kiedy ta infor­ma­cja dotrze do szer­szej publicz­no­ści, prze­staje być atrak­cyjna, ponie­waż przy­ciąga naśla­dow­ców. Pro­ces zata­cza koło.

Jed­nym ze spo­so­bów prze­pro­wa­dza­nia badań w naukach spo­łecz­nych jest two­rze­nie modeli kom­pu­te­ro­wych, które pozwa­lają na mani­pu­la­cje zmien­nymi. Umoż­li­wia to zlo­ka­li­zo­wa­nie zależ­no­ści i obser­wa­cje zacho­dzą­cych prze­mian. Symu­la­cja kom­pu­te­rowa, któ­rej stwo­rze­nie miało na celu roz­po­zna­nie pro­cesu rozprze­strzeniania się tren­dów, suge­ruje, że naśla­do­wa­nie modo­wych auto­ry­te­tów nie jest jedy­nym spo­so­bem wyróż­nia­nia się pre­fe­ren­cji. Innym moż­li­wym wyja­śnie­niem jest mimi­kra osób z naj­bliż­szego śro­do­wi­ska. W ten spo­sób zazna­czamy, że przy­na­le­żymy do grupy i jeste­śmy podobni do jej człon­ków, co pozwala nam zacie­śnić więzy i zyskać pew­ność wspar­cia, gdy nadej­dzie taka potrzeba. Cho­ciaż model stwo­rzony na potrzeby prze­pro­wa­dze­nia symu­la­cji wywo­dzi się od zało­że­nia, że imi­ta­cje zacho­dzą w spo­sób losowy, bada­cze prze­ko­nują, że w kul­tu­rze wystę­pują pewne wzorce, które są czę­ściej od innych kopio­wane. Współ­cze­sne trendy nie odzwier­cie­dlają już przy­na­leż­no­ści kla­so­wej, lecz nasze wybory mogą opie­rać się na innych wyznacz­ni­kach toż­sa­mo­ści – wieku, rasie, iden­ty­fi­ka­cji płcio­wej czy hobby.

Chau­dhuri i Majum­dar na czasy post­mo­der­ni­zmu datują poja­wie­nie się zja­wi­ska kon­sump­cjo­ni­stycz­nego, któ­rego głów­nym celem jest wyra­ża­nie sie­bie i stwa­rza­nie swo­jego obrazu. Wpływ na jego wystą­pie­nie miały nie tylko zmiany sys­te­mowe, pozwa­lające ludziom na zgro­ma­dze­nie wystar­cza­ją­cej ilo­ści dóbr, by pozwo­lić sobie na wyda­nie ich czę­ści na zbędne pro­dukty, lecz także sami mar­ke­tin­gowcy i rekla­mo­dawcy zachę­ca­jący spo­łe­czeń­stwo do pra­gnie­nia posia­da­nia nawet tego, co nie jest potrzebne. To przez ich pracę jeste­śmy w sta­nie wyra­żać swoją oso­bo­wość za pomocą rozu­mia­nych w naszym spo­łe­czeń­stwie sen­sów. Się­ga­nie po okre­ślony pro­dukt stało się kon­ty­nu­acją stylu życia i musi być spójne z naszym spo­so­bem patrze­nia na świat. 

POKAŻ MI, CO NOSISZ, A POWIEM CI, CO CZUJESZ
Dobie­ra­nie gar­de­roby zgod­nie z tren­dami obo­wią­zu­ją­cymi w kon­kret­nym sezo­nie jest tym, czym dla pierw­szych użyt­kow­ni­ków mogło być odpo­wiednie skro­je­nie odzie­nia – świa­dec­twem wie­dzy. W wielu spo­łe­czeń­stwach ludzie mają nie­ogra­ni­czony dostęp do mate­ria­łów, goto­wych ubrań, biżu­te­rii czy akce­so­riów. Choć na­dal łatwo roz­po­znać po nich sta­tus finan­sowy nabywcy, podą­ża­nie za modą, według Judith Donath, może być sygna­łem umie­jęt­no­ści roz­po­zna­wa­nia i oceny infor­ma­cji.

Nic­ko­las Pap­pas dodaje, że ważne w podą­ża­niu za modą jest wpro­wa­dza­nie zmian i odróż­nia­nie się od innych, choćby deta­lami. Jest to powo­do­wane chę­cią wyróż­nie­nia się z mas, zazna­cze­nia swo­jej odręb­no­ści. Para­dok­sal­nie podobny efekt osią­gamy upo­dab­nia­jąc się do kogoś, kogo darzymy więk­szym sza­cun­kiem niż samych sie­bie – możemy dzięki temu podnieść wła­sną samo­ocenę. Jeżeli podo­bień­stwo będzie wystar­cza­jąco wyraźne, damy rów­nież innym jasny komu­ni­kat doty­czący naszych inspi­ra­cji i war­to­ści. Przesta­niemy być ano­ni­mo­wymi syl­wet­kami w tłu­mie, a sta­niemy się przed­sta­wi­cie­lami okre­ślo­nego spo­sobu myśle­nia lub kon­kret­nego spo­sobu wyra­ża­nia sie­bie. Efek­tywna komu­ni­ka­cja jest jed­nak moż­liwa tylko wtedy, gdy odbiorcy są w sta­nie odpo­wiednio zin­ter­pre­to­wać prze­kaz. Znowu wyraźne staje się, jak nie­ro­ze­rwalny jest zwią­zek ubrań ze spo­łecz­nymi niu­an­sami.

fuss_czy_ubrania_potrafia_milczec.jpg


Psy­cho­log Jen­ni­fer Baum­gart­ner w książce You Are What You Wear („Jesteś tym, co nosisz”) ana­li­zuje zawar­tość szaf oraz styl ubioru ota­cza­ją­cych ją ludzi w celu pozna­nia ich wewnętrz­nych pra­gnień i ukry­tych lęków. Sku­pia się na tym aspek­cie wyglądu zewnętrz­nego, który dla nas samych pozo­staje nie­uświa­do­mio­nym woła­niem. Rozważa moż­li­wość, że za śle­pym podą­ża­niem za tren­dami kry­jemy kom­pleksy i brak poczu­cia, że pasu­jemy do śro­do­wi­ska. Albo czy za ubio­rem nie­do­pa­so­wa­nym do naszego stylu życia nie znaj­duje się tłu­miony sprze­ciw wobec naszej pracy i tego, kim nie­in­ten­cjo­nal­nie się sta­li­śmy. A jeśli „znowu nie mamy się w co ubrać”, docieka, czy brak spo­sobu wyra­ża­nia sie­bie poprzez styl nie odzwier­cie­dla wąt­pli­wo­ści w roz­po­zna­nie wła­snego miej­sca w życiu i czer­pa­nia z niego satys­fak­cji.

Te teo­rie, choć mogą wyda­wać się śmiałe, nie są pozba­wione pod­staw. Cho­ciaż ludzie mogę być tego zupeł­nie nie­świa­domi, oka­zuje się, że osoby noszące wię­cej ozdób wyka­zują się bar­dziej kon­for­mi­styczną postawą i są bar­dziej towa­rzy­scy niż ci stro­niący od deko­ru­ją­cych dro­bia­zgów. Z kolei sta­wia­nie na wygodę pod­czas doboru stroju kore­luje z wyż­szą zdol­no­ścią do samo­kon­troli i eks­tra­wer­sją. Poszu­ku­ją­cym akcep­ta­cji spo­łecz­nej moda zapew­nia jeden ze spo­so­bów osią­gnię­cia celu, czyli zyska­nia sym­pa­tii. Na dru­gim końcu spek­trum znaj­dują się ci, któ­rzy wyko­rzy­stują główny nurt tylko do tego, by móc się prze­ciw niemu opo­wie­dzieć. Jed­nak cał­ko­wite wyła­ma­nie się z norm spo­łecz­nych nie jest moż­liwe – ich krzyk ma sens tylko wtedy, gdy są oto­czeni ludźmi, któ­rzy ten krzyk zro­zu­mieją. 

POWIEDZ MI, CO MYŚLISZ, A ODGADNĘ, CO NOSISZ
Subkul­tury wyra­żają swój sprze­ciw wobec ogól­nie (a czę­sto też ślepo) akcep­to­wa­nych war­to­ści poprzez łama­nie roz­ma­itych kon­wen­cji spo­łecz­nych – w tym spo­soby ubie­ra­nia się. Męż­czyźni z maki­ja­żem lub poma­lo­wa­nymi paznok­ciami, kobiety i męż­czyźni z kol­czy­kami w ustach, nosach i brwiach są już od lat obecni w kul­tu­ro­wym kra­jo­bra­zie, cały czas two­rząc jed­nak kontrę. Kre­pu­jące zain­te­re­so­wa­nie wciąż budzą osoby ubie­ra­jące się w spo­sób suge­ru­jący przy­na­leż­ność do prze­ciwnej płci bio­lo­gicz­nej, choć dla wielu z nich jest to szansa wyra­że­nia wła­snej toż­sa­mo­ści. Ich obec­ność bywa dla nas tak samo nie­zręczna jak np. dostrze­że­nie ska­ry­fi­ka­cji. Winę za to pono­szą nasze mózgi wciąż dzia­ła­jące według archa­icz­nej zasady ratu­ją­cej życie przed dra­pież­ni­kami: nie­pew­ność to nie­bez­pie­czeń­stwo. Jeżeli ktoś jest odmienny, budzą się w nas ata­wi­zmy – obcość czę­sto wzbu­dza nie cie­ka­wość, a chęć ucieczki. Nie­pew­ność nie pod­da­wa­nia się łatwej kla­sy­fi­ka­cji drażni. To z kolei pro­wo­kuje nas do uprasz­cza­nia infor­ma­cji i two­rze­nia ste­reo­ty­pów: oku­lar­nicy to kujony, ludzie cho­dzący w gar­ni­tu­rach są zawsze poważni, skąpo ubrane kobiety nie są zain­te­re­so­wane inte­lek­tu­al­nymi roz­ryw­kami. Takie ety­kiety stwa­rzają ryzyko pomyłki, lecz pozwa­lają nam na doko­na­nie wielu zało­żeń, oszczę­dza­jąc ener­gię i czas, które zmar­no­wa­li­by­śmy na zyska­nie pew­nej i peł­nej infor­ma­cji.

Ary­sto­te­les mawiał, że ktoś, kto żyje poza pań­stwem, może być jedy­nie Bogiem lub zwie­rzę­ciem. Czy ana­lo­gicz­nie u osób wyła­mu­ją­cych się z przy­ję­tych, sty­li­za­cyj­nych kon­wen­cji mogli­by­śmy stwier­dzić wystę­po­wa­nie jakiejś boskiej cząstki? W kon­tek­ście mody wyka­zy­wa­nie braku zain­te­re­so­wa­nia tren­dami jest nie­wąt­pli­wie inte­re­su­jącą decy­zją. Zre­zy­gno­wa­nie z tej spo­łecz­nej prak­tyki jest komu­ni­katem świad­czą­cym o prze­ko­na­niu o wła­snej war­to­ści. Ktoś, kto jest zdolny do egzy­sto­wa­nia poza tym nur­tem, nie poszu­kuje akcep­ta­cji śro­do­wi­ska przez dopa­so­wany krój, krzy­kliwy kolor czy miękki mate­riał. Jeżeli pomimo to zdo­bywa akcep­ta­cję, musi być war­to­ściowym człon­kiem spo­łecz­no­ści i stać go na poka­za­nie tego w inny, mniej oczy­wi­sty spo­sób. Nawet jeśli jeste­śmy isto­tami spo­łecz­nymi i dążymy do kon­tak­tów z innymi, to nie­któ­rych cenimy za to, że patrzą na świat tro­chę z boku i bez chęci naśla­do­wa­nia. Non­kon­for­mi­ści nie muszą dowia­dy­wać się, jakiego koloru sza­lik będzie odpo­wiedni tej jesieni, oni już dawno wie­dzą: ich ulu­biony będzie w sam raz.

Osoby zafa­scy­no­wane modą trak­tują ją jak narzę­dzie, które nie tylko służy do kształ­to­wa­nia opi­nii innych, ale rów­nież wpływa na wła­sne samo­po­czu­cie. Okre­ślają swoje sty­li­za­cje mia­nem tym­cza­so­wych tatu­aży, słu­żą­cych auto­ek­spre­sji, bądź tar­czy chro­nią­cych przed nega­tyw­nymi emo­cjami. Dla bie­głych w języku mody to oczy­wi­ste, że ubra­nia mogą nie tylko wyra­żać nasze postawy i oso­bo­wość, ale i wpły­wać na to, jak się czu­jemy, a przez to zacho­wu­jemy, kiedy przy­oble­kamy swoje ciała w kon­kretne szaty. W jed­nym z badań stu­denci ubrani w far­tuch w cza­sie testu zwią­za­nego z naukami ści­słymi mieli lep­sze wyniki niż ci w stroju codzien­nym. Pod­czas egza­mi­nów możemy czuć się pew­niejsi sie­bie, a zatem bar­dziej kom­pe­tentni, mając na sobie gar­ni­tur czy ele­gancką spód­nicę, a nie roz­cią­gnięty T-shirt. Natu­ral­nie pod warun­kiem, że czu­jemy się w nich kom­for­towo.

Każdy komu­ni­kat wiąże się z selek­cją: eks­trak­cją odpo­wiednich słów, dosto­so­wa­niem formy prze­kazu, ogra­ni­cze­niem tre­ści bez reduk­cji sensu. Wyra­ża­nie się za pomocą ubioru wymaga uwzględ­nie­nia klu­cza, w jakim będzie odczy­ty­wany, innego dla każ­dej spo­łecz­no­ści – zależ­nego od kul­tury, histo­rii poli­tycz­nej i loso­wych wyda­rzeń. Obec­nie ubra­nie staje się dość czy­tel­nym mani­fe­stem świa­to­po­glą­do­wym. Spo­sób pozy­ski­wa­nia mate­ria­łów zdra­dza sto­su­nek do przy­rody, miej­sce wykoń­cze­nia – dba­łość o jakość ludz­kiego życia, logo czy metka jak na tale­rzu podają życiowe motto. Wegań­skie marki zapew­niają o tro­sce o zwie­rzęta, wypia­sko­wane dziury w nowych spodniach przy­wo­dzą na myśl nie­godne i wynisz­cza­jące warunki pracy oby­wa­teli bied­niej­szych kra­jów, a prze­krzy­wione paski na spor­to­wych ubra­niach każą po pro­stu wziąć się do pracy i bie­gać nieco szyb­ciej.

Lau­ren Sher­man, redak­torka „Busi­ness of Fashion”, mówi: „Celem mody jest zane­go­wa­nie upo­rczy­wego lęku przed śmier­cią. Deko­ro­wa­nie sie­bie kon­kret­nymi rze­czami pomaga nam kre­ować oso­bo­wość, która stwa­rza ilu­zję sta­ło­ści”. Ernest Bec­ker pisał, że cha­rak­ter jest koniecz­nym kłam­stwem. Cho­ciaż trudno mi zgo­dzić się na uzna­nie go za ilu­zję nie­zbędną, to mniej kon­tro­wer­syjne wydaje się twier­dze­nie, że oso­bo­wość jest pewną histo­rią, którą opo­wia­damy. Przez ostat­nie dekady jed­nym z dia­lek­tów, w któ­rym wybrzmiewa ta opo­wieść, jest moda.musująca tabletka.png

kreska.jpg

KATARZYNA DZIADOWICZ
Ma za sobą trzy lata przy­gody z kogni­ty­wi­styką na Uni­wer­sy­te­cie Jagiel­loń­skim i zamiar prze­dłu­że­nia jej o kolejne dwa. Pod­czas wykła­dów na okład­kach zeszy­tów kom­pul­syw­nie kre­śli cytaty z pio­se­nek kana­dyj­skich zespo­łów. Jak będzie duża, chcia­łaby zostać Sta­ni­sła­wem Lemem, więc wczy­tuje się w jego książki, by spraw­dzić, czy prze­wi­dział taki sce­na­riusz.

KATARZYNA HARCIAREK
absolwentka ASP w Katowicach. Na co dzień mieszka w Porto, Portugalii, rozkleja street art na historycznych kamieniczkach, tworzy ilustracje i zbiera sprzęty do swojej mikropracowni graficznej. www.facebook.com/kasiaharciarekart

blog comments powered by Disqus

Ta strona korzysta z plików cookie.