NUMER 30 (5) PAŹDZIERNIK 2018 | "KRZYK MODY"
Mimo pozoru trywialności i próżności niektóre wybiegi modowe otwierają się na zaangażowane społecznie i politycznie treści, stając się przestrzenią rozsadzającą od środka schematy przemysłu piękna. Wielu projektantów poddaje refleksji materiał, na którym na co dzień pracują, dokonując jego dekonstrukcji, a tym samym diagnozując stan kultury lub prowokując jego zmianę.
Moda uwrażliwia na kulturę odbioru, wiąże się z przyjemnością wzrokową, ale też zamienia ciało niemalże w płótno malarskie. Trudno wskazać na artefakt tak zdeterminowany kulturowo i sprzeczny z ludzką naturą i naturalnością w ogóle, jak osławiony wiktoriański gorset, deformujący sylwetkę i utrudniający oddychanie dla uzyskania określonego efektu estetycznego. W ten sposób moda tematyzuje podstawową dychotomię tkwiącą w człowieku, a mianowicie konflikt kultury i natury. Jednocześnie wiąże się z pewnymi normami społecznymi, uwarunkowaniami historycznymi, kulturowymi i genderowymi, a nawet z normami etycznymi, czego dowodziłyby kolejne rezygnacje domów mody z wykorzystywania naturalnych futer w swoich projektach czy popularyzacja produkcji free trade i vegan. Ubiór uzmysławia tkwiące w nas sprzeczności, konflikt estetyki i pragmatyzmu, indywidualizmu i konformizmu, autoekspresji i ornamentyzacji, świadomości i hedonizmu.
NIEWOLNICY I NIEWOLNICE MODY
Na podstawowym poziomie moda odzwierciedla napięcie między jednostką a społeczeństwem. Z jednej strony naśladownictwo wiąże się z potrzebą wspólnoty i akceptacji, z drugiej – występuje pragnienie odmienności, zmiany, wyróżnienia się. Przemiany mody zdaje się napędzać (przynajmniej do pewnego momentu) potrzeba demarkacji: siebie od społeczeństwa, jednego społeczeństwa od drugiego, ale i np. klasy wyższej od niższej oraz kobiet od mężczyzn. Stereotypowe przypisanie kwestii stroju do sfery kobiecej już na początku XX wieku Georg Simmel uzasadniał patriarchalną kulturą, przez co podkreślił, że moda służy nie tylko wyrażaniu siebie, ale i tłamszeniu indywidualności. Staje się czasami aparatem opresji – przykuwa jednostki do określonych ról, klas i grup. Kto by się spodziewał, że w 2018 roku ściągnięcie szpilek na festiwalu filmowym w Cannes wywoła skandal – a jednak w XXI wieku Kristen Stewart stwierdziła, że musi podważać seksistowski dress code . Moda fałszuje potrzeby, ignoruje aspekt użyteczności czy wygody i dyktuje warunki określonym grupom społecznym..
Współczesną modę charakteryzuje równoczesność stylów, pojawianie się kilku nowych trendów na sezon, a przy tym odejście od mitu nowości. Przez wieki wydawała się ona modowym fetyszem, jednak obecnie raczej przekonani jesteśmy o wyczerpaniu się pewnych form i ograniczonej możliwości przemian. Trudno już czymkolwiek zaskoczyć, cokolwiek zmienić, cyrkulacja trendów jest tak szybka, że powracają, zanim wyjdą z mody. Jesteśmy zatem świadkami recyklingu, świadomi, że trudno będzie powtórzyć rewolucję, jaką w latach 60. minionego wieku dokonała zaprojektowana przez Mary Quant spódniczka mini. Pamiętam szum, jaki prawie 20 lat temu, w 2000 roku, wywołała skrajnie wydekoltowana sukienka Versace, którą na rozdanie Grammy ubrała Jennifer Lopez, a 10 lat później nowością musiał być już nie dekolt (nawet taki sięgający strefy bikini), a meat dress Lady Gagi. Trudno sobie wyobrazić, co zapadnie w pamięć społeczną i zasłuży na notkę na Wikipedii w 2020 roku, jednak jest szansa, że będzie to miało do czynienia ze zwerbalizowanymi deklaracjami, wyrażanymi pozamodowymi środkami (jak hasła na koszulkach), zawłaszczeniami kulturowymi (koszulki Kylie Jenner, w których jej twarz jest nadrukowana na wizerunkach zmarłych legend muzyki, jak Tupac czy Jim Morrison) i fałszywym zaangażowaniem (np. firma American Eagle wypuściła serię bransoletek przypominających niewolnicze kajdany, by rzekomo upamiętnić ofiary niewolnictwa). W tym roku stosunkowo szerokim echem odbiły się vagina pants z teledysku do Pynk Janelle Monáe, jednak mam wrażenie, że rewolucje modowe mamy za sobą – pozostaje kwestia smaku.
MROCZNE PIĘKNO
Alexander McQueen kojarzony bywa przede wszystkim z kreacjami gwiazd na galach rozdania Oscarów, jednak zasłynął z dyskusji na temat piękna, którą wywołał projektowanymi sukniami. Bliskość modowego mainstreamu nie zmienia faktu, że McQueen był projektantem-rewizjonistą, któremu pośmiertnie zorganizowano wystawę w Metropolitan Museum of Art. Wizjonerska „Savage Beauty” potwierdziła prowadzoną w modzie grę między naturalnością a sztucznością. Suknie ułożone w przestrzenne, ekspresyjne instalacje zatraciły swoje „wybiegowe” pochodzenie, stając się dziełem sztuki czy sculpt couture, połączeniem haute couture (ekskluzywnych kreacji będących poza regularną sprzedażą) oraz rzeźb. Wykonane z nietypowych materiałów manekiny wyginały się we frenetycznych pozach, prezentując zatrzymaną na moment dynamikę i skłębione w sukniach emocje
Kolekcje McQueena w rozmaity sposób poddawały refleksji ideały estetyczne, samą modę i jej historię. Często jego suknie obnażały krynoliny, eksponowały gorsety, erotyzowały woalki i upolityczniały tartan, inne ukazywały konflikt porządku z dzikością przez wykorzystanie elementów poroża, a np. kolekcja jesień/zima 2008‒2009 prezentowała modelki z zasłoniętymi twarzami – w świecie mody liczy się strój, a nie noszący go człowiek, ale też projekty przypominały styl BDSM, odwołując się do mrocznych pragnień i fetyszów. Świadomy istoty mody McQueen przekraczał jej reguły, odzwierciedlając przy tym w swoich kreacjach własne demony: „Myślę, że piękno jest we wszystkim. W tym, co »normalni« ludzie odbierają jako coś brzydkiego, potrafię zwykle dostrzec pierwiastek piękna”. Jego wizjonerskie stroje przyciągają egzystencjalnym mrokiem i estetycznym turpizmem, inspirując kolejnych artystów – w tym twórców niedawnego dokumentu McQueen (2018, I. Bonhôte, P. Ettedgui). Dostrzegli oni, że dla tego przedwcześnie zmarłego projektanta moda była sposobem nawiązania dyskusji z tradycją, sugestywnego odnowienia haute couture, ale i polemiki z tą kulturą, a przede wszystkim ekspresją własnej osobowości: szkockości, traum, sadomasochistycznej wyobraźni, gotyckiego fetyszyzmu, co w przypadku pokazu VOSS (lub Asylum; wiosna/lato 2001) zyskało dodatkowy akcent w postaci zaaranżowania wybiegu: było to ciasne pomieszczenie ze ścianami z lustra weneckiego, przez które widzowie obserwowali uwięzione modelki. Suknie McQueena zamieniały się w płótna malarskie, wybieg w galerię sztuki, a to tworzyło całość odzwierciedlającą jego obsesje. Projektant określił w końcu siebie jako romantycznego schizofrenika.
ANTY-MODA
Kolejnym przykładem strategii uprzywilejowania i uintelektualnienia mody jest Rei Kawakubo, która w swoich projektach podważa estetykę mody. Jej pokazy zamieniają się w prawdziwe performanse. Ta japońska projektantka, założycielka marki o znaczącej nazwie Comme des Garçons (z fr. „Jak chłopcy”), często próbuje zrewidować ideał kobiecości. Specjalizuje się w surowych, dekonstruujących kanony stylizacjach, zaliczanych nierzadko do „anty-mody”. Jej stroje są niewykończone, podkreślają szwy, zmieniają proporcje sylwetki modela, co jest widoczne zwłaszcza w serii Bump, dodającej krągłości, garbów i wybrzuszeń na ciele. W „nienaturalnych” stylizacjach wyrażona zostaje zgoda na naturalność.
To o tyle znaczące, że ciało często poddawane jest w modzie uprzedmiotowieniu i opresyjnemu kształtowaniu. Richard Shusterman twierdzi, że kulturowo – także poprzez dyscyplinującą ciała modę – kobietom narzucono pewną zakrzepłą, represyjną formę: „Tradycyjne wzorce kobiecego piękna, podkreślające delikatność, kruchość, miękkość oraz stroje z falbankami, które czynią wszelką pracę niepraktyczną, umacniają ten wizerunek kobiety jako kruchej, słabej, cielesnej i pasywnej ofiary. (…) Krótko mówiąc, tradycyjnie ustanowiona estetyczna ideologia kobiecego ciała służy pogłębianiu kobiecej słabości, pasywności i potulności”. Podobne wykorzystywanie mody jako narzędzia kulturowych ograniczeń pokazuje Zbigniew Libera w nagraniach Jak tresuje się dziewczynki (1987) czy Gumki (1989), ale twórcy mody – a przynajmniej ich część – są świadomi tych krzywdzących uwarunkowań.
Poczucie estetyki, przyjemności wzrokowej i wstrętu determinuje kultura – damskie krynoliny i gorsety zaprzeczały funkcjonalności czy użyteczności mody, zamieniając kobiety w lalki. Karl Lagerfeld powiedział zresztą kiedyś: „Kobieta to najdoskonalsza lalka, jaką ubierałem”, pokazując, że moda jest często czymś bezosobowym. A mimo to z dzisiejszej perspektywy taka codzienna „zbroja” kobiet wydaje się wręcz niehumanitarna. Wybiegi zmieniają się z miejsca pokazu nowych trendów w przestrzeń rewizji i negocjacji znaczeń kulturowych, gdzie strój może spełniać funkcję performatywną i samokrytyczną. Kawakubo zainteresowana jest performensami genderowymi, w których ubrania tworzą deformacje cielesne, a przez to wpisują się w krąg myśli feministycznej, stawiając projektantkę obok takich artystek wizualnych i performerek, jak Cindy Sherman, VALIE EXPORT czy Agata Kus. Wszystkie one pokazują, że kobieta nie musi być tylko spełnieniem męskiej przyjemności i wpisywać się pokornie w narzucone jej role, ale może odrzucić narzucony jej styl ubioru.
OBJET TROUVÉ
Kolejnym projektantem przemieszaczającym się między wybiegiem a przestrzenią galerii jest Miguel Adrover, wskazujący na różnice w odbiorze uczestników pokazów mody i tych zanurzających się w white cube’ach. Jego prace mają stałe miejsce w Metropolitan Museum of Art, np. odwrócony na lewą stronę trencz Burberry ze słynną podszewką w kratkę czy spódniczka mini przerobiona z torebki Louisa Vuittona. Adrover „pożycza” od sławnych projektantów, dekonstruuje i rekonstruuje modę, snując refleksję nad funkcjonalnością i przypadkowością kolekcji, a zarazem nad konsumpcyjną symboliką niektórych markowych gadżetów. Zwykły płaszcz staje się diagnozą współczesności, w której życie codzienne i jego emblematy poddawane są fetyszyzacji, a zarazem refleksją nad całym przemysłem modowym, kultem metek i brakiem oryginalności nawet ekskluzywnych przedmiotów.
Projekty Adrovera nie korzystają wyłącznie z markowych „przedmiotów znalezionych” – wykorzystuje on zwykłe elementy stroju, które komponuje w nietypowy sposób czy wręcz wbrew ich zwyczajowemu zastosowaniu. Jego projekty łączy symbolizm – ubrania stają się nośnikami znaczeń. Na wybiegu Adrover wypowiada się na temat kosmopolityzmu, wielkomiejskiego życia w epoce późnego kapitalizmu i w ogóle specyfiki współczesności. Sławny jest jego płaszcz uszyty ze znalezionego na ulicy materaca Quentina Crispa. Recykling zniszczonego, brudnego i podartego materiału, który wyglądał tak, jak gdyby ktoś spał w nim całe życie na ulicy, miał między innymi poruszać temat bezdomności. Ważniejsze od wartości estetycznej staje się podkreślenie zużycia, na zniszczonym płaszczu odcisnął się bowiem wycinek ludzkiej, konkretnej egzystencji, przez co też ubiór trudno traktować jako rzecz odłączoną od jednostki.
Moda sugeruje brak obiektywności – o gustach w końcu się nie dyskutuje, a każdy kolejny sezon na wybiegu przeczy poprzedniemu i już na tym poziomie prowokuje do refleksji nad trwałością pewnych kulturowych czy społecznych struktur. Jest ona czymś przypadkowym, arbitralnym, sztucznie wypreparowanym. Podobnie zresztą jak nasza tożsamość, którą nieprzerwanie autokreujemy poprzez styl (nie tylko ubioru) w mediach społecznościowych, ale i dostosowujemy do sytuacji, w jakiej się znajdujemy, czy roli, jaką pełnimy. Moda negocjuje to, jak siebie widzimy i jak chcemy, by inni nas widzieli.
Adrover – podobnie jak McQueen i Kawakubo – jest doskonałym przykładem na to, że moda nie jest, a przynajmniej nie musi być czymś trywialnym. W salach wystawowych „fatałaszki” sąsiadują z „dawnymi mistrzami”, pokazując, że formy stylizacji uzupełniają prosty podział na kulturę wysoką i niską. Strój staje się polem wypowiedzi artystycznej, choć powszechność mody, jej zakorzenienie w rzeczywistości, a zarazem jej pragmatyczny wymiar prowokują raczej do umieszczenia jej na marginesie rozważań estetycznych. Pokazy mody przestały być elitarystycznymi wydarzeniami – projektuje się na nich idee, które przenikają na ulice.
MARTA STAŃCZYK
Filmoznawczyni. Pisze nudne teksty, a te ciekawe redaguje w "FUSSie" i "Ekranach".
ANNA TEODORCZYK
Z zawodu ilustratorka, z potrzeby autorka bloga Anna Alternatywnie o sztukach wizualnych i kulturze. Namiętny czytelnik literatury różnej oraz wierny fan gier typu point&click z ambicją na zostanie twórcą co najmniej jednej z tych rzeczy.