DO GÓRY

 

fuss_na_lewa_strone_teodorczyk_cover.jpg

NUMER 30 (5) PAŹDZIERNIK 2018 | "KRZYK MODY"

NA LEWĄ STRONĘ

MARTA STAŃCZYK | ANNA TEODORCZYK

Mimo pozoru try­wial­no­ści i próż­no­ści nie­które wybiegi modowe otwie­rają się na zaan­ga­żo­wane spo­łecz­nie i poli­tycz­nie tre­ści, sta­jąc się prze­strze­nią roz­sa­dza­jącą od środka sche­maty prze­my­słu piękna. Wielu pro­jek­tan­tów pod­daje reflek­sji mate­riał, na któ­rym na co dzień pra­cują, doko­nu­jąc jego dekon­struk­cji, a tym samym dia­gno­zu­jąc stan kul­tury lub pro­wo­ku­jąc jego zmianę.

Moda uwraż­li­wia na kul­turę odbioru, wiąże się z przy­jem­no­ścią wzro­kową, ale też zamie­nia ciało nie­malże w płótno malar­skie. Trudno wska­zać na arte­fakt tak zde­ter­mi­no­wany kul­tu­rowo i sprzeczny z ludzką naturą i natu­ral­no­ścią w ogóle, jak osła­wiony wik­to­riań­ski gor­set, defor­mu­jący syl­wetkę i utrud­nia­jący oddy­cha­nie dla uzy­ska­nia okre­ślo­nego efektu este­tycznego. W ten spo­sób moda tema­ty­zuje pod­sta­wową dycho­to­mię tkwiącą w czło­wieku, a mia­no­wi­cie kon­flikt kul­tury i natury. Jed­no­cze­śnie wiąże się z pew­nymi nor­mami spo­łecz­nymi, uwa­run­ko­wa­niami histo­rycz­nymi, kul­tu­ro­wymi i gen­de­ro­wymi, a nawet z nor­mami etycz­nymi, czego dowo­dzi­łyby kolejne rezy­gna­cje domów mody z wyko­rzy­sty­wa­nia natu­ral­nych futer w swo­ich pro­jek­tach czy popu­la­ry­za­cja pro­duk­cji free trade vegan. Ubiór uzmy­sła­wia tkwiące w nas sprzecz­no­ści, kon­flikt este­tyki i prag­ma­ty­zmu, indy­wi­du­ali­zmu i kon­for­mi­zmu, auto­ek­spre­sji i orna­men­ty­za­cji, świa­do­mo­ści i hedo­ni­zmu.

NIEWOLNICY I NIEWOLNICE MODY

Na pod­sta­wo­wym pozio­mie moda odzwier­cie­dla napię­cie mię­dzy jed­nostką a spo­łe­czeń­stwem. Z jed­nej strony naśla­dow­nic­two wiąże się z potrzebą wspól­noty i akcep­ta­cji, z dru­giej – wystę­puje pra­gnie­nie odmien­no­ści, zmiany, wyróż­nie­nia się. Prze­miany mody zdaje się napę­dzać (przy­naj­mniej do pew­nego momentu) potrzeba demar­ka­cji: sie­bie od spo­łe­czeń­stwa, jed­nego spo­łe­czeń­stwa od dru­giego, ale i np. klasy wyż­szej od niż­szej oraz kobiet od męż­czyzn. Ste­reo­ty­powe przy­pi­sa­nie kwe­stii stroju do sfery kobie­cej już na początku XX wieku Georg Sim­mel uza­sad­niał patriar­chalną kul­turą, przez co pod­kre­ślił, że moda służy nie tylko wyra­ża­niu sie­bie, ale i tłam­sze­niu indy­wi­du­al­no­ści. Staje się cza­sami apa­ra­tem opre­sji – przy­kuwa jed­nostki do okre­ślo­nych ról, klas i grup. Kto by się spo­dzie­wał, że w 2018 roku ścią­gnię­cie szpi­lek na festi­walu fil­mo­wym w Can­nes wywoła skan­dal – a jed­nak w XXI wieku Kri­sten Ste­wart stwier­dziła, że musi podwa­żać sek­si­stow­ski dress code . Moda fał­szuje potrzeby, igno­ruje aspekt uży­tecz­no­ści czy wygody i dyk­tuje warunki okre­ślo­nym gru­pom spo­łecz­nym..

Współ­cze­sną modę cha­rak­te­ry­zuje rów­no­cze­sność sty­lów, poja­wia­nie się kilku nowych tren­dów na sezon, a przy tym odej­ście od mitu nowo­ści. Przez wieki wyda­wała się ona modo­wym fety­szem, jed­nak obec­nie raczej prze­ko­nani jeste­śmy o wyczer­pa­niu się pew­nych form i ogra­ni­czo­nej moż­li­wo­ści prze­mian. Trudno już czym­kol­wiek zasko­czyć, cokol­wiek zmie­nić, cyr­ku­la­cja tren­dów jest tak szybka, że powra­cają, zanim wyjdą z mody. Jeste­śmy zatem świad­kami recy­klingu, świa­domi, że trudno będzie powtó­rzyć rewo­lu­cję, jaką w latach 60. minio­nego wieku doko­nała zapro­jek­to­wana przez Mary Quant spód­niczka mini. Pamię­tam szum, jaki pra­wie 20 lat temu, w 2000 roku, wywo­łała skraj­nie wyde­kol­to­wana sukienka Ver­sace, którą na roz­da­nie Grammy ubrała Jen­ni­fer Lopez, a 10 lat póź­niej nowo­ścią musiał być już nie dekolt (nawet taki się­ga­jący strefy bikini), a meat dress Lady Gagi. Trudno sobie wyobra­zić, co zapad­nie w pamięć spo­łeczną i zasłuży na notkę na Wiki­pe­dii w 2020 roku, jed­nak jest szansa, że będzie to miało do czy­nie­nia ze zwer­ba­li­zo­wa­nymi dekla­ra­cjami, wyra­ża­nymi pozamodo­wymi środ­kami (jak hasła na koszul­kach), zawłasz­cze­niami kul­tu­ro­wymi (koszulki Kylie Jen­ner, w któ­rych jej twarz jest nadru­ko­wana na wize­run­kach zmar­łych legend muzyki, jak Tupac czy Jim Mor­ri­son) i fał­szy­wym zaan­ga­żo­wa­niem (np. firma Ame­ri­can Eagle wypu­ściła serię bran­so­le­tek przy­po­mi­na­ją­cych nie­wol­ni­cze kaj­dany, by rze­komo upa­mięt­nić ofiary nie­wol­nic­twa). W tym roku sto­sun­kowo sze­ro­kim echem odbiły się vagina pants z tele­dy­sku do Pynk Janelle Monáe, jed­nak mam wra­że­nie, że rewo­lu­cje modowe mamy za sobą – pozo­staje kwe­stia smaku.

MROCZNE PIĘKNO
Ale­xan­der McQu­een koja­rzony bywa przede wszyst­kim z kre­acjami gwiazd na galach roz­da­nia Osca­rów, jed­nak zasły­nął z dys­ku­sji na temat piękna, którą wywo­łał pro­jek­to­wa­nymi suk­niami. Bli­skość modo­wego main­stre­amu nie zmie­nia faktu, że McQu­een był pro­jek­tan­tem-rewi­zjo­ni­stą, któ­remu pośmiert­nie zor­ga­ni­zo­wano wystawę w Metro­po­li­tan Museum of Art. Wizjo­ner­ska „Savage Beauty” potwier­dziła pro­wa­dzoną w modzie grę mię­dzy natu­ral­no­ścią a sztucz­no­ścią. Suk­nie uło­żone w prze­strzenne, eks­pre­syjne insta­la­cje zatra­ciły swoje „wybie­gowe” pocho­dze­nie, sta­jąc się dzie­łem sztuki czy sculpt couture, połą­cze­niem haute couture (eks­klu­zyw­nych kre­acji będą­cych poza regu­larną sprze­dażą) oraz rzeźb. Wyko­nane z nie­ty­po­wych mate­ria­łów mane­kiny wygi­nały się we fre­ne­tycz­nych pozach, pre­zen­tu­jąc zatrzy­maną na moment dyna­mikę i skłę­bione w suk­niach emo­cje

fuss_na_lewa_strone_teodorczyk.jpg

Kolek­cje McQu­eena w roz­ma­ity spo­sób pod­da­wały reflek­sji ide­ały este­tyczne, samą modę i jej histo­rię. Czę­sto jego suk­nie obna­żały kry­no­liny, eks­po­no­wały gor­sety, ero­ty­zo­wały woalki i upo­li­tycz­niały tar­tan, inne uka­zy­wały kon­flikt porządku z dzi­ko­ścią przez wyko­rzy­sta­nie ele­men­tów poroża, a np. kolek­cja jesie­ń/zima 2008‒2009 pre­zen­to­wała modelki z zasło­nię­tymi twa­rzami – w świe­cie mody liczy się strój, a nie noszący go czło­wiek, ale też pro­jekty przy­po­mi­nały styl BDSM, odwo­łu­jąc się do mrocz­nych pra­gnień i fety­szów. Świa­domy istoty mody McQu­een prze­kra­czał jej reguły, odzwier­cie­dla­jąc przy tym w swo­ich kre­acjach wła­sne demony: „Myślę, że piękno jest we wszyst­kim. W tym, co »nor­mal­ni« ludzie odbie­rają jako coś brzyd­kiego, potra­fię zwy­kle dostrzec pier­wia­stek piękna”. Jego wizjo­ner­skie stroje przy­cią­gają egzy­sten­cjal­nym mro­kiem i este­tycz­nym tur­pi­zmem, inspi­ru­jąc kolej­nych arty­stów – w tym twór­ców nie­daw­nego doku­mentu McQu­een (2018, I. Bon­hôte, P. Etted­gui). Dostrze­gli oni, że dla tego przed­wcze­śnie zmar­łego pro­jek­tanta moda była spo­so­bem nawią­za­nia dys­ku­sji z tra­dy­cją, suge­styw­nego odno­wie­nia haute couture, ale i pole­miki z tą kul­turą, a przede wszyst­kim eks­pre­sją wła­snej oso­bo­wo­ści: szkoc­ko­ści, traum, sado­ma­so­chi­stycz­nej wyobraźni, gotyc­kiego fety­szy­zmu, co w przy­padku pokazu VOSS (lub Asy­lum; wio­sna­/lato 2001) zyskało dodat­kowy akcent w postaci zaaran­żo­wa­nia wybiegu: było to cia­sne pomiesz­cze­nie ze ścia­nami z lustra wenec­kiego, przez które widzo­wie obser­wo­wali uwię­zione modelki. Suk­nie McQu­eena zamie­niały się w płótna malar­skie, wybieg w gale­rię sztuki, a to two­rzyło całość odzwier­cie­dla­jącą jego obse­sje. Pro­jek­tant okre­ślił w końcu sie­bie jako roman­tycz­nego schi­zo­fre­nika.

ANTY-MODA
Kolej­nym przy­kła­dem stra­te­gii uprzy­wi­le­jo­wa­nia i uin­te­lek­tu­al­nie­nia mody jest Rei Kawa­kubo, która w swo­ich pro­jek­tach podważa este­tykę mody. Jej pokazy zamie­niają się w praw­dziwe per­for­manse. Ta japoń­ska pro­jek­tantka, zało­ży­cielka marki o zna­czącej nazwie Comme des Garçons (z fr. „Jak chłopcy”), czę­sto pró­buje zre­wi­do­wać ideał kobie­co­ści. Spe­cja­li­zuje się w suro­wych, dekon­stru­ują­cych kanony sty­li­za­cjach, zali­cza­nych nie­rzadko do „anty-mody”. Jej stroje są nie­wy­koń­czone, pod­kre­ślają szwy, zmie­niają pro­por­cje syl­wetki modela, co jest widoczne zwłasz­cza w serii Bump, doda­ją­cej krą­gło­ści, gar­bów i wybrzu­szeń na ciele. W „nienatu­ral­nych” sty­li­za­cjach wyra­żona zostaje zgoda na natu­ral­ność.

To o tyle zna­czące, że ciało czę­sto pod­da­wane jest w modzie uprzed­mio­to­wie­niu i opre­syj­nemu kształ­to­wa­niu. Richard Shu­ster­man twier­dzi, że kul­tu­rowo – także poprzez dys­cy­pli­nu­jącą ciała modę – kobie­tom narzu­cono pewną zakrze­płą, repre­syjną formę: „Tra­dy­cyjne wzorce kobie­cego piękna, pod­kre­ślające deli­kat­ność, kru­chość, mięk­kość oraz stroje z fal­ban­kami, które czy­nią wszelką pracę nie­prak­tyczną, umac­niają ten wize­ru­nek kobiety jako kru­chej, sła­bej, cie­le­snej i pasyw­nej ofiary. (…) Krótko mówiąc, tra­dy­cyj­nie usta­no­wiona este­tyczna ide­olo­gia kobie­cego ciała służy pogłę­bia­niu kobie­cej sła­bo­ści, pasyw­no­ści i potul­no­ści”. Podobne wyko­rzy­sty­wa­nie mody jako narzę­dzia kul­tu­ro­wych ogra­ni­czeń poka­zuje Zbi­gniew Libera w nagra­niach Jak tre­suje się dziew­czynki  (1987) czy Gumki  (1989), ale twórcy mody – a przy­naj­mniej ich część – są świa­domi tych krzyw­dzą­cych uwa­run­ko­wań.

Poczu­cie este­tyki, przy­jem­no­ści wzro­ko­wej i wstrętu deter­mi­nuje kul­tura – dam­skie kry­no­liny i gor­sety zaprze­czały funk­cjo­nal­no­ści czy uży­tecz­no­ści mody, zamie­nia­jąc kobiety w lalki. Karl Lager­feld powie­dział zresztą kie­dyś: „Kobieta to naj­do­sko­nal­sza lalka, jaką ubie­ra­łem”, poka­zu­jąc, że moda jest czę­sto czymś bez­oso­bo­wym. A mimo to z dzi­siej­szej per­spek­tywy taka codzienna „zbroja” kobiet wydaje się wręcz nie­hu­ma­ni­tarna. Wybiegi zmie­niają się z miej­sca pokazu nowych tren­dów w prze­strzeń rewi­zji i nego­cja­cji zna­czeń kul­tu­ro­wych, gdzie strój może speł­niać funk­cję per­for­ma­tywną i samo­kry­tyczną. Kawa­kubo zain­te­re­so­wana jest per­for­men­sami gen­de­ro­wymi, w któ­rych ubra­nia two­rzą defor­ma­cje cie­le­sne, a przez to wpi­sują się w krąg myśli femi­ni­stycz­nej, sta­wia­jąc pro­jek­tantkę obok takich arty­stek wizu­al­nych i per­for­me­rek, jak Cindy Sher­man, VALIE EXPORT czy Agata Kus. Wszyst­kie one poka­zują, że kobieta nie musi być tylko speł­nie­niem męskiej przy­jem­no­ści i wpi­sy­wać się pokor­nie w narzu­cone jej role, ale może odrzu­cić narzu­cony jej styl ubioru.

OBJET TROUVÉ
Kolej­nym pro­jek­tan­tem prze­mie­sza­cza­ją­cym się mię­dzy wybie­giem a prze­strze­nią gale­rii jest Miguel Adro­ver, wska­zu­jący na róż­nice w odbio­rze uczest­ni­ków poka­zów mody i tych zanu­rza­ją­cych się w white cube­’ach. Jego prace mają stałe miej­sce w Metro­po­li­tan Museum of Art, np. odwró­cony na lewą stronę trencz Bur­berry ze słynną pod­szewką w kratkę czy spód­niczka mini prze­ro­biona z torebki Louisa Vuit­tona. Adro­ver „poży­cza” od sław­nych pro­jek­tan­tów, dekon­stru­uje i rekon­stru­uje modę, snu­jąc reflek­sję nad funk­cjo­nal­no­ścią i przy­pad­ko­wo­ścią kolek­cji, a zara­zem nad kon­sump­cyjną sym­bo­liką niektó­rych mar­ko­wych gadże­tów. Zwy­kły płaszcz staje się dia­gnozą współ­cze­sno­ści, w któ­rej życie codzienne i jego emble­maty pod­da­wane są fety­szy­za­cji, a zara­zem reflek­sją nad całym prze­my­słem modo­wym, kul­tem metek i bra­kiem ory­gi­nal­no­ści nawet eks­klu­zyw­nych przedmio­tów.

Pro­jekty Adro­vera nie korzy­stają wyłącz­nie z mar­ko­wych „przedmio­tów zna­le­zio­nych” – wyko­rzy­stuje on zwy­kłe ele­menty stroju, które kom­po­nuje w nie­ty­powy spo­sób czy wręcz wbrew ich zwy­cza­jo­wemu zasto­so­wa­niu. Jego pro­jekty łączy sym­bo­lizm – ubra­nia stają się nośni­kami zna­czeń. Na wybiegu Adro­ver wypo­wiada się na temat kosmo­po­li­ty­zmu, wiel­ko­miej­skiego życia w epoce póź­nego kapi­ta­li­zmu i w ogóle spe­cy­fiki współ­cze­sno­ści. Sławny jest jego płaszcz uszyty ze zna­le­zio­nego na ulicy mate­raca Quen­tina Cri­spa. Recy­kling znisz­czo­nego, brud­nego i podar­tego mate­riału, który wyglą­dał tak, jak gdyby ktoś spał w nim całe życie na ulicy, miał mię­dzy innymi poru­szać temat bez­dom­no­ści. Waż­niej­sze od war­to­ści este­tycznej staje się pod­kre­śle­nie zuży­cia, na znisz­czo­nym płasz­czu odci­snął się bowiem wyci­nek ludz­kiej, kon­kret­nej egzy­sten­cji, przez co też ubiór trudno trak­to­wać jako rzecz odłą­czoną od jed­nostki.

Moda suge­ruje brak obiek­tyw­no­ści – o gustach w końcu się nie dys­ku­tuje, a każdy kolejny sezon na wybiegu prze­czy poprzed­niemu i już na tym pozio­mie pro­wo­kuje do reflek­sji nad trwa­ło­ścią pew­nych kul­tu­ro­wych czy spo­łecz­nych struk­tur. Jest ona czymś przy­pad­ko­wym, arbi­tral­nym, sztucz­nie wypre­pa­ro­wa­nym. Podob­nie zresztą jak nasza toż­sa­mość, którą nie­prze­rwa­nie auto­kreu­jemy poprzez styl (nie tylko ubioru) w mediach spo­łecz­no­ścio­wych, ale i dosto­so­wu­jemy do sytu­acji, w jakiej się znaj­du­jemy, czy roli, jaką peł­nimy. Moda nego­cjuje to, jak sie­bie widzimy i jak chcemy, by inni nas widzieli.

Adro­ver – podob­nie jak McQu­een i Kawa­kubo – jest dosko­na­łym przy­kła­dem na to, że moda nie jest, a przy­naj­mniej nie musi być czymś try­wial­nym. W salach wysta­wo­wych „fata­łaszki” sąsia­dują z „daw­nymi mistrzami”, poka­zu­jąc, że formy sty­li­za­cji uzu­peł­niają pro­sty podział na kul­turę wysoką i niską. Strój staje się polem wypo­wie­dzi arty­stycz­nej, choć powszech­ność mody, jej zako­rze­nie­nie w rze­czy­wi­sto­ści, a zara­zem jej prag­ma­tyczny wymiar pro­wo­kują raczej do umiesz­cze­nia jej na mar­gi­ne­sie roz­wa­żań este­tycz­nych. Pokazy mody prze­stały być eli­ta­ry­stycz­nymi wyda­rze­niami – pro­jek­tuje się na nich idee, które prze­ni­kają na ulice.musująca tabletka.png

kreska.jpg

MARTA STAŃCZYK
Filmo­znawczyni. Pisze nudne teksty, a te ciekawe redaguje w "FUSSie" i "Ekranach".

ANNA TEODORCZYK
Z zawodu ilu­stra­torka, z potrzeby autorka bloga Anna Alter­na­tyw­nie o sztu­kach wizu­al­nych i kul­tu­rze. Namiętny czy­tel­nik lite­ra­tury róż­nej oraz wierny fan gier typu poin­t&click z ambi­cją na zosta­nie twórcą co naj­mniej jed­nej z tych rze­czy.

blog comments powered by Disqus

Ta strona korzysta z plików cookie.