DO GÓRY
logo fuss magazyn

BYLE NA KILI

K. Guzowska | W DRODZE

Jestem cholernie uparta. Tak bardzo uparta, że wlazłam na wielka górę tylko dlatego, że chciałam stanąć na dachu mojego ukochanego kontynentu.

WULKANY. ISLANDZKA OPOWIEŚĆ

M. Urbańska | W DRODZE

Tuż przed kołowaniem na lotnisku w Keflaviku pomyślałam, że dotarłyśmy na Marsa: Islandia z góry wyglądała dosłownie nieziemsko – i jest w tym stwierdzeniu tyle samo zachwytu, co przerażenia. Niezwykle rozległe, pofałdowane tereny przecinała tylko wąska wstążeczka z podniebnej perspektywy wyglądająca jak zmarszczka na chropowatym ciele wyspy.

KONFETTI Z CUKIERKÓW
I CZEKOLADY

A. Laskowska | W DRODZE

Przyjezdni mawiają, że to jedyne kilka dni w roku, kiedy Szwajcarzy pokazują, że potrafią się bawić – odstawiają nosy od Käsefondue, zegarki przestają tykać, dziury w serze się łatają, a czekolada fruwa po ulicach. Ba, Basler Fasnacht to jedyne kilka dni, kiedy Szwajcarzy pokazują reszcie Europy, jak się bawić.

CZECHY – MAŁY KRAJ, WIELKIE PIĘKNO

M. Brodacka | W DRODZE

Do celu pozo­stały już tylko trzy godziny. Pociąg mija Ostravę-Svi­nov i kie­ruje się na połu­dnie, a jakieś nie­okre­ślone cie­pło, któ­rego źró­dła nie potra­fię ziden­ty­fi­ko­wać, roz­lewa się na wszyst­kie moje myśli. Jak się póź­niej okaże, będzie mi ono towa­rzy­szyło z każ­dym kolej­nym powro­tem do Czech – małego kraju wiel­kiego piękna.

PAJĘCZAKI I PAWIE, CZYLI WYPISKI Z ZAKAUKAZIA

A. Wieczorowska | W DRODZE

Wła­śnie wró­ci­łam z Arme­nii i Gru­zji, mam chwilę mię­dzy wypa­ko­wa­niem ple­caka wspo­mnień a pralką brud­nych ubrań. Kom­pu­ter kurzył się przez ponad dwa tygo­dnie, a kla­wia­tura cze­kała na palce.

FOREVER VAMA VECHE

P. Słoń | W DRODZE

W barze leci pol­ski Bajm, co druga laska opala się topless, na plaży roz­bi­tych kilka namio­tów. Atmos­fera jak na festi­walu muzycz­nym, piwo tanie jak barszcz. Na zapro­sze­nie kolegi prze­je­cha­łem ponad 1400km trzema środ­kami trans­portu z Kra­kowa do Vama Veche -- ostat­niej wio­ski w Rumu­nii przed Buł­ga­rią nad Morzem Czar­nym.

KONIK NA SPRĘŻYNIE,
CZYLI O CECHACH DYSTYNKTYWNYCH MIAST

A. Wieczorowska | W DRODZE

Zaw­sze żyłam w mie­ście, obu­do­wana beto­nem. Praw­do­po­dob­nie dla­tego ni­gdy nie marzy­łam o wła­snym domku z bia­łym pło­tem i doniczką pelar­go­nii na ganku, zna­nym tylko z kino­wego ekranu. Zamiast ganku z pelar­go­niami mia­łam sta­ruszkę z naprze­ciwka, która na klatce scho­do­wej hodo­wała kak­tusy w pojem­ni­kach po mar­ga­ry­nie.

PEJCZ, KARA­BIN I BIAŁY LEW, CZYLI WEEK­END WE LWO­WIE

A. Wieczorowska | W DRODZE

Sta­niki. Koron­kowe, muśli­nowe, baweł­niane, w kwiatki i kra­cia­ste. Zwi­sają z potęż­nych haków przy­twier­dzo­nych do sufitu, pra­wie muska­jąc nas po gło­wach. Półmrok roz­ciąga się od ściany do ściany.

Ta strona korzysta z plików cookie.