Kiedy rozpoczął się rok 2018, na fali trwających od miesięcy protestów wszelkiej maści, nie mieliśmy nadziei, że cokolwiek dobrego może nas, Polski Naród, spotkać. A tu proszę – niespodzianka. To znaczy niespodzianka kontrolowana i zapowiadana, ale to nie umniejsza podniecenia, które zapanowało, kiedy z okazji Walentynek w polskich kioskach pojawił się „Vogue”.
Nigdy nie robiłam planów i postanowień z okazji Nowego Roku. Nie ze względu na wątpienie w to, że uda mi się ich dotrzymać, albo z braku ambicji. Wręcz przeciwnie, wydawało mi się, że przez cały rok można podjąć się zmiany swojego życia i – nawet w mikroskali – nigdy nie czekałam do poniedziałku z rozpoczęciem czegokolwiek.