NUMER 21 (1) STYCZEŃ 2017 | "CZY ROZMIAR MA ZNACZENIE?"
Minimalizm od momentu narodzin, czyli przełomu lat 60. i 70. XX wieku, coraz bardziej rozszerzał swoje wpływy. Stał się wyraźną inspiracją w grafice, designie, architekturze, urbanistyce, a nawet projektach samochodów czy ubrań, o czym świadczy chociażby popularność Rafa Simonsa, Jil Sander czy Narciso Rodrigueza. Wraz z wpływami rozszerzała się definicja minimalizmu, ale i rosła trwałość jego założeń.
Pierwotne wytyczne nurtu zakładały rezygnację z głębszego przesłania dzieła, sprzeciw wobec malarskiej ekspresji, dążenie do zupełnego obiektywizmu i prostoty, a także redukcję symboliki, kolorystyki oraz perspektywy. W duchu tych jasno określonych reguł tworzyli m.in. Frank Stella, którego cykl „Black Paintings”, czarne płótna podzielone cienkimi liniami, uważany jest za swoisty manifest minimalistów, Sol LeWitt, twórca opartych na zasadach logiki przestrzennych struktur, czy też rzeźbiarze – Carl Andre i Tony Smith, słynący z nieskomplikowanych, industrialnych obiektów. Z biegiem czasu te założenia przestały być restrykcyjne i jednoznaczne, jednak – a raczej: dzięki czemu – minimalizm pozostaje dla współczesnych istotnym punktem odniesienia, widocznym nawet pomimo wykorzystywania różnych technik i koncepcji plastycznych.
Andrew Sendor za pomocą swoich prac stara się zaprzeczyć logice sporu toczącego się między malarstwem a fotografią jako konkurencyjnym sposobem utrwalania rzeczywistości. W tym celu jego hiperrealistyczne obrazy, przedstawiające wyimaginowane instalacje prezentowane na nieistniejących wystawach, w obrębie obrazu olejnego skupiają także cyfrowe, rozpikselowane i zdigitalizowane formy. Minimalizm okazuje się być bardzo bliski autorowi ze względu na stosowaną przez niego kolorystykę, która obejmuje biel i czerń, tak często obecne w dziełach tego nurtu. Ten barwny dualizm wywodził się z przekonania minimalistów o konieczności pozbawienia twórczości indywidualnych właściwości, uczuć i wrażeń autora, aby dzieło mogło mówić samo o sobie. Obrazy Sendora zdają się milcząco i sennie trwać w pewnego rodzaju emocjonalnej obojętności, bez pretensji do jakichkolwiek interpretacji.
Inny rodzaj współczesnej formy minimalizmu kolorystycznego można zaobserwować w malarstwie Jacka Sikory, artysty zafascynowanego błękitem i wszelkimi jego odcieniami. Źródeł monochromatyzmu on sam upatruje w długich tygodniach spędzonych w zasypanej śniegiem tajdze. Niebieskie przedstawienia twarzy i ciał, których bogactwo odcieni obejmuje zarówno ciemne, granatowe tonacje, jak i zbliżone niemal do bieli błękity, nawiązują do gry świateł i cieni charakteryzującej zimny, syberyjski pejzaż. Malarstwo Sikory jest również zbieżne z założeniami minimalistów. Jak sam powiedział w wywiadzie dla „Rynku i sztuki”: „Nie maluję emocji. Najchętniej powiedziałbym, że maluję pustkę, ale przez tysiąclecia próbowano ją namalować i wciąż jest to nieosiągalne zamierzenie”.
Po bardziej urozmaiconą paletę barw, aczkolwiek również oscylującą wokół odcieni bliskich bieli, czerni, błękitów i szarości, sięga Kristina Alisauskaite. Inspiruje ją przede wszystkim minimalizm formalny. Artystka ma tendencję do wkomponowywania w surowy pejzaż ascetycznych figur, które niemal nikną na rozległym tle płótna. Konfrontacja niewielkich postaci i przedmiotów z nieograniczonością dostępnej im na obrazie przestrzeni wydaje się reprezentacją pustki, osamotnienia i tęsknoty autorki. Sugestywne przedstawienia zastygłych momentów rzeczywistości ukazywane są przez artystkę za pomocą niezwykle oszczędnych środków wyrazu, ale w przeciwieństwie do prac czołowych przedstawicieli rewolucyjnego nurtu jej lakoniczne realizacje pozostawiają widzowi duży margines swobody interpretacyjnej.
Przykładem zaczerpniętej od minimalistów redukcji symboliki we współczesnej sztuce jest z kolei pejzażowe malarstwo Roberta Motelskiego. Autor pozbawionych perspektywy oraz ascetycznych pod względem palety obrazów nawiązuje również do pozostałych założeń nurtu, dotyczących kolorystyki i kompozycji, jednakże to właśnie brak pretensji do lokowania metaforycznego znaczenia w treści dzieła uderza najbardziej. Krajobrazy w wydaniu Motelskiego są wyłącznie tym, czym są – przedstawieniami drzew, liści, trzcin, czy wody. Nie skłaniają odbiorcy do poszukiwania w nich ukrytych przenośni. Odżegnują się od bycia obrazami-symbolami. W swojej oszczędnej estetyce malarstwo Motelskiego ma za zadanie pełnić wyłącznie funkcję odzwierciedlania subiektywnie postrzeganej rzeczywistości, nie roszcząc sobie jednocześnie prawa do odnajdywania w nim mnogości znaczeń oraz głębokich interpretacji.
Choć od wystawy „Primary Structures”, która odbyła się w Jewish Museum w Nowym Jorku w 1966 roku – momentu przełomowego dla formowania się prądu oraz jego zaistnienia w oficjalnym dyskursie o współczesnej sztuce – minęło już pół wieku, wpływy minimalizmu są nadal wyraźnie obecne: Sendor w czarno-białych realizacjach bezpośrednio odwołuje się do minimalistycznych tradycji, zupełnie pozbawiając swoje prace emocjonalności, Sikora zaś korzysta z monochromatyzmu jako metody ukazania gry światła, gdy Alisauskaite koncentruje się na jednej figurze przedstawienia, by uzyskać spójność kompozycji, Motelski redukuje symbolikę w swoich pozbawionych perspektywy pejzażach o dualistycznej palecie, pozwalając im pełnić wyłącznie funkcję obrazowania. Pomimo stosowania różnorodnych środków ekspresji obrazy każdego z artystów wyróżnia pewien rodzaj nieokreślonej sterylności, objawiającej się precyzją wykonania oraz pełnym namysłu wypełnieniem obszaru płótna. Przywodzą na myśl skojarzenia ze spokojem, ciszą i medytacją. I przypominają o przemożnym wpływie minimalizmu na współczesną twórczość.
ANNA NOWICKA
Studentka V roku historii sztuki, interesuje się sztuką po 1945 roku, szczególnie polskim malarstwem współczesnym. Współpracowała z portalem rynekisztuka.pl, pisze dla magazynów artystycznych i lifestyle'owych.
KAROLINA NIEDZIELSKA
Graficzka, ilustratorka, magister sztuki. Mówią, że „interesuje ją tylko moda, a szkoda”. Ilustruje, wycina, porusza. Nie lubi o sobie pisać, woli się popisywać.