DO GÓRY

 fuss_wspolczesny_koloryzm_rosowiecka_cover.jpg

NUMER 16 (7) LUTY 2016 | "PRZEKRACZANIE GRANIC"


WSPÓŁCZESNY KOLORYZM WOJCIECHA TUT CHECHLIŃSKIEGO

ANNA NOWICKA | VIKTORIA A1GARDE ROSOVETSKA
kreska.jpg

W okre­sie „po końcu sztuki” – jak okre­ślił naszą epokę Grze­gorz Dziam­ski – nie­małą bra­wurą wyka­zują się arty­ści malu­jący obrazy. A tym bar­dziej ci, któ­rzy decy­dują się na archa­iczną tech­nikę oleju na płót­nie oraz two­rzący kom­po­zy­cje figu­ralne, por­tre­towe czy mar­twe natury. W dobie tech­no­kra­ty­zmu, cyfry­za­cji, mass mediów, komu­ni­ka­cji inter­ne­to­wej i obłęd­nej zawar­to­ści mediów spo­łecz­no­ścio­wych, na które to zja­wi­ska reaguje także sztuka współ­cze­sna, sta­tyczny dwu­wy­mia­rowy obraz ucho­dzi nie­malże za formę zapo­mnianą.

W prze­ci­wień­stwie do nowa­tor­skich nur­tów – typu appro­pria­tion art, mail art czy video art – tak pro­za­iczna czyn­ność jak kła­dze­nie farby na płótno wydaje się nie tylko nieco nużąca, ale przede wszyst­kim zbyt cza­so­ch­łonna. W przy­padku kla­sycz­nych tech­nik efekty nie są bowiem natych­mia­stowe, trzeba je sumien­nie wypra­co­wać, a wpro­wa­dze­nie zmian w raz nama­lo­waną kre­skę nie zawsze jest moż­liwe. Powo­duje to jed­no­cze­śnie, że obraz jako struk­tura żyjąca pod­czas aktu two­rze­nia – zupeł­nie jak w Bal­za­kow­skim opo­wiadaniu Nie­znane arcy­dzieło – skła­nia arty­stę do poświę­ceń, ni­gdy jed­nak nie gwa­ran­tu­jąc w zamian suk­cesu.

Zma­ga­nie się z kla­sycz­nym warsz­ta­tem mala­rza oraz dźwi­ga­nie cię­żaru tra­dy­cji, którą obar­czone jest malar­skie medium, przez pozorną nie­przy­sta­wal­ność do współ­cze­snych cza­sów jest zja­wi­skiem świad­czą­cym o śmia­ło­ści i arty­stycz­nej pew­no­ści sie­bie tych, któ­rzy je wybie­rają. Żmudne wcie­ra­nie farby w płótno, dobie­ra­nie kolo­rów czy kon­tro­lo­wa­nie kom­po­zy­cji jest dziś pracą dla arty­stycz­nych hero­sów, przed­kła­da­ją­cych malar­ski etos nad moż­li­wość uzy­ska­nia szyb­kich, czę­sto bar­dziej efek­tow­nych rezul­ta­tów przy pomocy innych narzę­dzi.

fuss_wspolczesny_koloryzm_rosowiecka2.jpgKon­wen­cjo­nalne być może funk­cje sztuki – jak cho­ciażby este­tyczne czy emo­cjo­nalne – powra­cają nie­spo­dzie­wa­nie w twór­czo­ści arty­stów, któ­rzy oskar­że­nia o wtór­ność i brak ory­gi­nal­no­ści trak­tują z cha­rak­te­ry­stycz­nym dla sie­bie dystan­sem. Cóż bowiem może być dziś bar­dziej cynicz­nego od maza­nia pędz­lem po płót­nie – zwłasz­cza w sytu­acji, gdy świat sztuki od ponad dekady nie może ochło­nąć po inkru­sto­wa­nej dia­men­tami, pla­ty­no­wej czaszce, będą­cej dzie­łem Damiena Hir­sta i war­tej podobno 50 milio­nów dola­rów. Na tle ryn­ko­wych spe­ku­la­cji i spek­ta­ku­lar­nych prac rodem z warsz­tatu Jeffa Koonsa twór­czość Woj­cie­cha TUT Che­chliń­skiego jest wyra­zem pokor­nego i nader powścią­gli­wego sto­sunku wobec sztuki. W seriach por­tre­tów rodzin­nych i mar­twych natur malarz uka­zuje się nam jako postać zain­te­re­so­wana bar­dziej tym, co oso­bi­ste i intymne, niż glo­balne, uni­wer­salne czy – o zgrozo! – poli­tyczne. Przy­no­sząc wytchnie­nie od masowo pro­du­ko­wa­nych wizu­al­nych komen­ta­rzy celu­ją­cych w sta­tus quo, twór­czość Che­chliń­skiego pozba­wiona jest pre­ten­sji do bycia­ au­to­ry­te­tem oraz prze­ko­na­nia o misyj­nej roli sztuki. To, co ofe­ruje – ogra­ni­cza­jąc się w swo­ich środ­kach wyłącz­nie do tra­dy­cyj­nego obrazu olej­nego – to współ­cze­sny kolo­ryzm, styl tyleż wdzięczny, co nie­zwy­kle trudny, a w pol­skiej histo­rii sztuki mocno zresztą eks­plo­ato­wany. Był prze­cież jed­nym z domi­nu­ją­cych nur­tów w pol­skiej sztuce przed­wo­jen­nej, a i w okre­sie po 1945 roku – w tęsk­no­cie za utra­coną rze­czywistością – arty­ści nie­rzadko powra­cali do dorobku kapi­stów. Wpro­wa­dze­nie we współ­cze­sny obieg arty­styczny reali­za­cji odwo­łu­ją­cych się wyraź­nie do gatunku z okresu dwu­dzie­sto­le­cia mię­dzy­wo­jen­nego – może być ode­bra­ne ­jako non­sza­lan­cja. Jest także gestem dość zuch­wa­łym, pro­wa­dzą­cym osta­tecz­nie do dziel­nego zama­ni­fe­sto­wa­nia wła­snej postawy twór­czej przez czło­wieka nale­żą­cego skąd­inąd do star­szego poko­le­nia arty­stów. Abso­lutna wiara, jaką Che­chliń­ski pokłada w malar­stwo jako medium totalne, jest sama w sobie aktem god­nym uwagi.

Przez swą bez­kom­pro­mi­so­wość i arty­styczną odwagę TUT Che­chliń­ski odgrywa rolę doświad­czo­nego trick­stera – jakże daleka jest bowiem jego postawa od zaczep­nych i pro­wo­ka­cyj­nych tak­tyk całych gene­ra­cji twór­ców neo­awan­gar­do­wych, zgod­nie wkła­da­ją­cych kij w mro­wi­sko i sta­wia­ją­cych trudne pyta­nia, nie­rzadko pozo­sta­wia­jąc jed­nak widza w sytu­acji doj­mu­ją­cej ciszy. Bez­par­do­no­wość domi­nu­ją­cych obec­nie stra­te­gii wymu­sza ponie­kąd postrze­ga­nie odwrot­nych do niej dzia­łań jako nud­nych, try­wial­nych, grzecz­nych i nie­cie­ka­wych – za takie z pew­no­ścią może ucho­dzić mało dziś ory­gi­nalna kon­cep­cja two­rze­nia obra­zów. Jed­nak do swo­jej roli jako mala­rza Cheh­liń­ski pod­cho­dzi wła­ści­wie w spo­sób rady­kalny, pod­kre­śla­jąc fakt cał­ko­wi­tego pod­da­nia się feno­me­nowi malar­stwa: „Żyję, bo pra­gnę malo­wać, maluję, bo to pozwala mi w pełni żyć”. Zja­wi­sko utoż­sa­mia­nia życia ze sztuką jest rzecz jasna dobrze znane z histo­rii sztuki od XIX wieku po moder­nizm, gdy geniu­sze malar­stwa żyli z nadzieją wypeł­nie­nia arty­stycz­nej misji. W wieku XXI takie podej­ście czyni jednak TUT Che­chliń­skiego arty­stą nie­zwy­kle prze­kor­nym i – para­dok­sal­nie – pro­wo­ka­cyj­nym.

fuss_wspolczesny_koloryzm_rosowiecka.jpgW opozycji do współ­cze­snych ten­den­cji TUT Che­chliń­ski odnaj­duje w malar­stwie pokłady skry­wa­nych w życiu codzien­nym emo­cji, obja­wia­ją­cych się w wyjąt­kowo szcze­rej for­mie. Malu­jąc kla­syczne kom­po­zy­cje budo­wane w opar­ciu o wła­ści­wo­ści kolo­rów, Che­chliń­ski opo­wiada się za postawą arty­styczną, któ­rej isto­tą­jest rezy­gna­cja z uni­wer­salnego wymiaru sztuki na rzecz mikro­nar­ra­cji i indy­wi­du­al­nej per­spek­tywy. Ambi­cją mala­rza nie jest pro­wa­dze­nie pan­de­micz­nej opo­wie­ści, lecz raczej zwra­ca­nie uwagi na poje­dyn­cze, oso­bi­ste doświad­cze­nia, stąd obecność sta­łych ele­men­tów: rodziny, przy­ja­ciół, prze­strzeni domu czy retro­spek­cji z okresu dzie­ciń­stwa. W tych kom­po­nen­tach tkwi siła malar­stwa Che­chliń­skiego, któ­rego war­tość poza warsz­ta­tową bie­gło­ścią, wyzna­czają wątki wska­zu­jące na jego przy­wią­za­nie do aspektu codzien­no­ści. Te wybory pokry­wają się rów­nież z dobo­rem medium – będą­cego na kształt sza­rej , kle­istej codzien­no­ści – jak pisała Jolanta Brach-Cza­ina – tech­niką wyma­ga­jącą wyrze­czeń i cier­pli­wo­ści.

Nowy kolo­ryzm war­szaw­skiego arty­sty wypeł­nia lukę mię­dzy tra­dy­cją pol­skiego malar­stwa moder­ni­stycz­ne­go a skon­cep­tu­ali­zo­waną sztuką naj­now­szą. Malar­stwo to two­rzone jest bowiem w opar­ciu o osią­gnię­cia pol­skiej szkoły kapi­stów – z jej przy­wią­za­niem do kolo­rów, budu­ją­cych nastrój dzieła, do natury, krajobra­zów i przed­sta­wień por­tre­to­wych – prze­kra­cza­jąc jed­nak jej sztywne gra­nice poprzez czer­pa­nie z post­mo­der­ni­stycz­nego para­dyg­matu mikroopo­wie­ści. Punk­tem wyj­ścia dla obrazu jest zawsze wyry­wek rze­czywistości, środ­kiem eks­pre­sji – kolor, jego tem­pe­ra­tura oraz szcze­rość emo­cji, efek­tem zaś, jak kon­klu­duje Che­chliń­ski, „moż­li­wość prze­ka­za­nia widzowi wła­snej postawy wobec świata, sie­bie samego i sensu życia; a osta­tecz­nie otwar­cie go na poszu­ki­wa­nie wła­snej kon­cep­cji doty­czą­cej istoty rze­czy”.musująca tabletka.png

kreska.jpg

ANNA NOWICKA
Stu­dentka V roku histo­rii sztuki, inte­re­suje się sztuką po 1945 roku, szcze­gól­nie pol­skim malar­stwem współ­cze­snym. Współ­pra­co­wała z por­ta­lem ryne­kisz­tuka.pl, pisze dla maga­zy­nów arty­stycz­nych i life­sty­le'o­wych.

VIKTORIA A1GARDE ROSOVETSKA
Absol­wentka ilu­stra­cji mody w Fabryce Stylu oraz gra­fiki w War­szaw­skiej Szkole Reklamy. Zaj­muje się ilu­stra­cją, gdzie naj­bar­dziej ją fascy­nują barwy akwa­re­LOVE. Zako­chana w foto­gra­fii ana­lo­go­wej.

Ta strona korzysta z plików cookie.