NUMER 14 (5) PAŹDZIERNIK 2015 | "TO WŁAŚNIE MIŁOŚĆ"
MAGDALENA MYRLAK | KAROLINA SULICH
„Nie mogłem zrozumieć, dlaczego ona, osoba, którą kochałem, traktowała mnie jak śmiecia” – to wyznanie Dusiciela z Bostonu policja uznała za kluczowe dla ustalenia ostatecznego czynnika, który zmienił Alberta De Salvo w seryjnego mordercę. Bo też jednym z wielu motywów, dla których seryjni mordercy popełniają swoje zbrodnie, jest miłość. Ta niespełniona.
Mówiąc o zbrodni z miłości, idealistycznie wyobrażamy sobie kochanków, którzy uwikłani są w skomplikowane relacje i ostatecznie stają w swojej szeroko pojętej obronie. A potem – oczyszczeni z zarzutów i uzbrojeni w społeczną akceptację swoich czynów – żyją długo i szczęśliwie. Otóż nie. W prawdziwym świecie rzadko zdarza się tak, że ostatecznie zbrodniarz i jego miłość, wtuleni w siebie, odjeżdżają na koniu, niknąc na horyzoncie. W prawdziwym świecie istnieją statystyki, które mówią, że zbrodnie z miłości stanowią przede wszystkim wynik intryg, zazdrości, przemocy i odrzucenia. A dla ich sprawców miłość staje się początkiem innego silnego uczucia – nienawiści.
MIŁOŚĆ I INNE ZBRODNIE
Wśród analiz licznych przypadków seryjnych morderców można wskazać na takie historie, w których poczucie odrzucenia lub zawód miłosny wywarły na mordercach tak głęboki uraz, że swoje ujście znalazły dopiero w zbrodniczym procederze. I to nie jednorazowym, pomyślanym jako zemsta na konkretnej osobie. Ale wielokrotnym, stanowiącym serię misternie zaplanowanych, a tym samym przynoszących ulgę oraz satysfakcję aktów, w których karany jest reprezentant określonej grupy lub nawet całego społeczeństwa.
Albert De Salvo przez lata doświadczał poniżeń i odrzucenia ze strony swojej żony. Nieotrzymywanie dowodów na łączące ich uczucie zamieniło go w brutalnego przestępcę seksualnego i seryjnego mordercę. Sam tłumaczył swoją działalność m.in. rozgoryczeniem tym, jak wyglądał jego związek, a także gniewem skierowanym przeciwko żonie, z którą relacje mu się nie układały. Jak sam wspominał, odczuwał konieczność wyjścia „na ulicę” i wyładowania swojej złości. Dusiciel z Bostonu w momencie schwytania miał na swoim koncie 13 morderstw i wiele czynów lubieżnych dokonanych na kobietach.
Klasycznym już przykładem, często przytaczanym przez biegłych dla zobrazowania zjawiska kompensacji nieszczęśliwie ulokowanych uczuć przez zbrodnie, jest kazus Teda Bundy’ego. Ten przystojny, inteligentny i obiecujący student prawa zakochał się w Stephanie Brooks, która była dla niego ucieleśnieniem ideału kobiety. Jego pierwsza partnerka pochodziła z zamożnej kalifornijskiej rodziny, podczas gdy Ted był dzieckiem nieślubnym, a jego matka ledwo wiązała koniec z końcem. Bundy nie mógł uwierzyć, że ktoś z jej klasy mógł zainteresować się kimś takim jak on. I faktycznie – Stephanie w końcu zerwała stosunki z Tedem. Ten ogromny zawód w połączeniu z głębokim poczuciem klasowości wkrótce doprowadziły do serii wydarzeń, które zszokowały świat. Blisko 40 ofiar (różne źródła podają nawet liczbę ok. 100), które przypisuje się Bundy’emu, to łatwy do scharakteryzowania profil kobiety. Były to wyłącznie białe, młode, piękne kobiety, pochodzące z wyższej klasy średniej. Biegli zwracają też uwagę na to, że większość jego ofiar miała długie, proste, ciemne włosy, przedzielone przedziałkiem, co upodabniało je jeszcze bardziej do Stephanie. Podczas procesu Bundy wielokrotnie wspominał, że jego proceder był ideologiczną walką klas. Odwetem i zemstą na warstwie społecznej – a zarazem na płci – która go odrzuciła. Wybór każdej kolejnej ofiary miał na celu ukaranie kobiet za niesprawiedliwość, jakiej w jego odczuciu od nich doznał. Ważne też było dla niego pokazanie wszystkim tym, którzy w zaistniałej sytuacji zwracali na niego uwagę, jak wielką władzę posiada. Jak niewiele znaczy ich pozycja w spotkaniu sam na sam z bestią.
MIŁOŚĆ W CZASACH... POPKULTURY
„Dorobek” Bundy’ego, a także wielu innych słynnych seryjnych morderców, wciąż elektryzuje i jest komentowany przez społeczeństwo. To stanowi o wypełnieniu woli mordercy – zapewnieniu mu sławy nawet po śmierci. Bo warto zauważyć, że jeszcze jednym aspektem zbrodni z miłości jest miłość własna. Chęć zdobycia rozgłosu i bycia na ustach wszystkich, np. poprzez sianie paniki, to według biegłych jedna z głównych przyczyn, dla których wielu zbrodniarzy zaczyna swoją działalność. Sposób dobry jak każdy inny, a może nawet i lepszy, bo przy odrobinie szczęścia, sprytu i umiejętności (dużą rolę pełni tu rytuał i systematyczność) przynosi gwarantowany sukces i obecność na pierwszych stronach gazet. Narcyzm i chęć zwrócenia na siebie uwagi przyświeca większości seryjnych morderców, których profile często zawierają opisy wcześniejszych problemów z akceptacją, nieśmiałością i kontaktami z ludźmi. Popełniane morderstwa to sposób na zdobycie sławy – jedyny, w jakim potrafią się odnaleźć, i jedyny, w którym są dobrzy. A przy okazji mają jeszcze możliwość zaspokojenia popędów.
Sposobów na wyróżnienie się na tle konkurencji jest wiele. Widać to na przykładzie Stanów Zjednoczonych, określanych mianem ojczyzny seryjnych morderców – w latach 60. i 80. mówiło się wręcz o ich boomie czy epidemii. Można zaznaczyć swoją obecność poprzez liczbę popełnianych zbrodni, brutalność, wyrachowanie w działaniu czy charakterystyczny rytuał. Jeffrey Dahmer przyjął profil nekrofila i kanibala, który pozostałości swoich ofiar zakopywał w ogródku. Albert De Salvo z pewnością zapamiętany zostanie dzięki temu, jak wyglądało jego miejsce zbrodni – ciało ofiary misternie układał w wannie, wiążąc na ciele kobiety kokardę z jej rajstop. Ed Gein znany jest z tego, że szczątki jego ofiar służyły mu do tworzenia rozmaitych przedmiotów. David Richard Berkowitz, rozpoznawany jako Syn Sama, wierzył, że krwią ofiar musi karmić drzemiące w nim demony. Johna Wayne’a Gacy’ego przedstawia się już prawie wyłącznie w charakterystycznym stroju klauna, służącym mu do zwabiania swoich ofiar. Ted Bundy, okrzyknięty najokrutniejszym zabójcą kobiet, w sądzie robił show, przyjmując rolę własnego adwokata. Nie trzeba chyba dodawać, że z tego powodu sala rozpraw pękała w szwach. Czy w końcu Zodiak, który wdał się w grę z mediami w San Francisco, wysyłając do gazet zaszyfrowane wiadomości.
Biorąc pod uwagę te przykłady oraz całe mnóstwo, dla których nie ma tu miejsca, nie sposób wyobrazić sobie, by motywem tak wyszukanych i bestialskich czynów była sama potrzeba wyładowania agresji bądź nienawiści. To raczej pragnienie zaistnienia w przestrzeni publicznej oraz poczucie samouwielbienia, nieograniczonej władzy i bezkarności.
MIŁOŚĆ CI WSZYSTKO WYPACZY
W Stanach Zjednoczonych w samym tylko w stanie Kalifornia co roku dochodzi do ok. 10 ślubów osadzonych. Wśród nich nie brakuje tych zawieranych przez seryjnych morderców. Będąc za kratami swoją miłość odnalazł Ted Bundy, Charles Manson, Richard Ramirez czy Oscar Ray Bolin. Znacznie więcej ma swoje wierne fanki i otrzymuje od nich korespondencję.
Kobiety, które wiążą się z seryjnymi mordercami, przyznają, że nie są przerażone przeszłością ich partnerów. Niektóre także wierzą w ich niewinność lub zachodzącą przemianę, zauważają nie tylko mordercę, ale i dobrego człowieka. Ofiarując im swoją miłość, chcą przywrócić ich społeczeństwu lub po prostu cieszą się szczęśliwą, choć niewątpliwie specyficzną, relacją miłosną. Jednak psychologowie i ewolucjoniści całkowicie zaprzeczają tym dobrodusznym argumentacjom. Ich zdaniem kobiety wybierają seryjnych morderców, bo pożądają silnych i władczych mężczyzn, którzy dodatkowo owiani są złą sławą. Ci natomiast chętnie przyjmują te uczucia. Odpisując na listy i przyjmując wizyty, wypełniają swój wolny czas w oczekiwaniu na karę śmierci bądź koniec wyroku pozbawienia wolności.
Miłość to piękne i niebezpieczne zarazem uczucie, a w rękach nieprzewidywalnych jednostek może stać się naprawdę zabójczym.
MAGDALENA MYRLAK
Absolwentka socjologii i Public Relations. Zafiksowana na punkcie seryjnych morderców i Indian Ameryki Północnej. Marzy o reportażu będącym relacją z wojny narkotykowej na granicy Stanów Zjednoczonych i Meksyku.
KAROLINA SULICH
Artystka wizualna, zajmująca się ilustracją. Studiowała wiedzę o teatrze i malarstwo. Wizualna dj-ka, eseistka obrazowa. Jej prace porównywane są do The Royal Art Lodge, Bjork i Roee Rosen. W jej pracach widać wyraźne wpływy psychoanalizy, literatury i pop-kultury. Bliska jej jest postawa "braku stylu" i rytm lat 90'tych.