DO GÓRY

 

fuss_ars_cooperativo_domzalska_cover.jpg

NUMER 12 (3) MAJ 2015 | "SPOŁEM"


ARS COOPERATIO – SZTUKA WSPÓŁPRACY JAKO „LITERACKA KOOPERACJA”

ADRIAN TURZAŃSKI | KATARZYNA DOMŻALSKA
kreska.jpg

Dawna lite­ra­tura skrzęt­nie dbała o to, żeby ówcze­śni twórcy nie two­rzyli wspól­nie opo­wie­ści, co zmie­nia się współ­cze­śnie. Współ­praca lite­racka znaj­duje się na porządku dzien­nym i choć miaż­dżącą prze­wagę sta­no­wią książki poje­dyn­czych auto­rów, na księ­gar­nia­nych pół­kach nie brak pozy­cji nobi­li­to­wa­nych paroma nazwi­skami.

Koope­ra­cji wśród lite­ra­tów nie postrze­gam tylko jako współ­pracy dwóch bądź paru pisa­rzy w two­rze­niu wspól­nej opo­wie­ści, choć i w tej naj­bar­dziej oczy­wi­stej kate­go­rii można dostrzec różne ten­den­cje. Inte­re­su­ją­cymi przy­kładami są dzieła „rodzinne”, two­rzone przy­kładowo przez mał­żeń­stwo, czego przy­kładem może być Śle­boda Mał­go­rzaty Fugiel-Kuź­miń­skiej i Michała Kuź­miń­skiego. Mimo że nie jest to ani pierw­szy, ani naj­bar­dziej odkryw­czy przy­kład małżeń­skiego ars coope­ra­tio, dobrze poka­zuje to, w jaki spo­sób twórcy dopeł­niają się doświad­cze­niem, wizją czy wie­dzą na róż­no­rodne tematy. Jest to nie­by­wale istotna cecha, dzięki któ­rej książka nabiera cech atrak­cyj­nych zarówno dla męskiego, jak i żeń­skiego odbioru, przez wzgląd na spoj­rze­nie nań przez pry­zmat obu part­ne­rów czy łączącą ich więź. Na tym nie wyczer­puje się jed­nak współ­praca człon­ków rodziny, znamy w końcu dzieła napi­sane przez braci – by wymie­nić baśni Wil­helma i Jacoba Grim­mów oraz prozę posta­po­ka­lip­tyczną Arka­dija i Borisa Stru­gac­kich. Ci ostatni two­rzyli wspól­nie dzieła, dopra­co­wane przez umy­sły o nie­jed­no­li­tych świa­to­po­glą­dach.

Ci rosyj­scy pisa­rze science-fic­tion wyzna­czyli również trend panu­jący wśród twór­ców tego gatunku, wyni­ka­ją­cy ze zde­rze­nia róż­nych wizji i świa­tów. Przykładowo Dobry omen Neila Gaimana i Ter­ry­’ego Pra­chetta to paro­dia fil­mo­wej serii Omen. Komiczna waria­cja stwo­rzona przez mistrza współ­cze­snej baśni i fan­ta­stę-saty­ryka nasą­czona została reli­gijną sym­bo­liką ubraną w pozor­nie baj­kową otoczkę – łatwo wytro­pić wpływy jed­nego z pisa­rzy. Podobne zja­wi­sko miało miej­sce w Przy­stani Wia­trów, stwo­rzo­nej wspól­nie przez Geor­ge’a R.R. Mar­tina, zna­nego z cyklu Gra o tron, oraz Lisę Tut­tle, pisar­kęę SF, fan­tasy oraz hor­roru, sze­roko znaną z tema­tyki femi­zni­zmu.

I wśród pol­skich auto­rów nie brak takich syner­gii. Jacek Pie­kara, autor „cyklu inkwi­zy­tor­skiego”, i Damian Kuchar­ski stwo­rzyli razem książkę Necro­sis: Prze­bu­dze­nie, sta­no­wiącą wyra­zi­sty przy­kład współ­pracy wyra­fi­no­wa­nego i doświad­czo­nego lite­rata z począt­ku­ją­cym pisa­rzem, co obja­wia się obo­pólną korzy­ścią – jeden korzy­sta z powiewu świe­żo­ści, drugi z prak­tyk i wprawy wspó­łau­tora. Moim zda­niem naj­cie­kaw­szym jed­nak utwo­rem w tej gru­pie pozo­staje Will Gray­son, Will Gray­son Johna Gre­ena i Davida Levi­thana. Pisa­rze wpa­dli na dość awan­gar­dowy pomysł napi­sa­nia histo­rii dwóch męż­czyzn o tym samym imie­niu i nazwi­sku, będą­cym sym­bo­licz­nym odwró­ce­niem rela­cji w ars coope­ra­tio. Ale nie to było szczy­tem nowa­tor­sko­ści, bowiem Green posta­no­wił zająć się roz­dzia­łami nieparzy­stymi, a Levi­than parzy­stymi. Każdy zajął się kre­acją jed­nego z dwóch głów­nych boha­te­rów, a efekt finalny wyszedł im wcale obie­cu­jąco, nie utra­ciw­szy spój­no­ści, mimo wyma­ga­nego przez dobraną formę nar­ra­cji pew­nego roz­dar­cia.

fuss_ars_cooperativo_domzalska2.jpgFormy krót­sze, opo­wia­da­nia i nowele, nie­rzadko uka­zują się w osob­nych wolu­mi­nach. Nie mam na myśli oczy­wi­ście tek­stów jed­nego autora, tylko wielu róż­nych zebra­nych we wspól­nej książce, które łączy nie­rzadko tema­tyka, motyw lub gatu­nek. Ama­to­rzy kon­kret­nych for­muł gatun­ko­wych muszą być wręcz wnie­bo­wzięci, gdy świa­tło dzienne ujrzy zbiór mikro­po­wie­ści świa­to­wych legend – np. fan­ta­styki (LegendyLegendy II pod redak­cją Robert Silver­berg) czy lite­ra­tury sen­sa­cyj­nej (Aż śmierć nas roz­łą­czy pod redak­cją Har­lana Cobena, który zebrał tek­sty utrzy­mane w kon­wen­cji thril­lera o ludz­kich roz­łą­kach). Anto­lo­gie mogą koncentrować się – jak wcze­śniej zauwa­ży­łem – na spre­cy­zo­wa­nych ele­men­tach. Takim ele­men­tem może być kot (Trzy­na­ście kotów, oprac. Danuta Gór­ska i Miro­sław Kowal­ski) czy temat cho­roby (Epi­de­mie i zarazy). Anto­lo­gie czy prace zbio­rowe nie zawsze muszą sku­piać się wokół bele­try­styki, cza­sem mogą zawie­rać repor­taże, eseje czy felie­tony. Odno­sić się mogą do wybra­nych loka­cji, dzie­dzin, czyn­no­ści. Tema­tyka zaś może być doprawdy obszerna i róż­no­rodna. Repor­taże z Rachunku sumie­nia (oprac. Kry­styna Gold­berg) odno­szą się na przy­kład do wyda­rzeń dzie­ją­cych się w Pol­sce na prze­ło­mie lat 1980-1981.

Oprócz kolek­tyw­nych utwo­rów, mogę wyróż­nić jesz­cze cztery inne grupy. Choć nie są one co prawda od razu koja­rzone z tema­tem, wpa­so­wują się w „lite­racką koope­ra­cję”, bio­rącą pod uwagę także oso­bliwe zapo­ży­cze­nia, zbiory czy udo­stęp­nia­nie innym swego uni­wer­sum.

Spe­cy­ficz­nym przy­kła­dem jest swo­ista współ­praca z już nie­ży­ją­cymi auto­rami (z ich boha­te­rami albo ze świa­tem, nie­rzadko zara­zem z jed­nym i dru­gim). Lite­rac­kie przy­swo­je­nia czy zapo­ży­cze­nia spro­wa­dzają się w więk­szo­ści do tego, iż współ­cze­śni twórcy czer­pią z utwo­rów pisa­rzy, któ­rych prawa autor­skie wyga­sły, same dzieła zaś stały się dorob­kiem kul­tu­ro­wym, przez co nie mają pro­ble­mów z wyko­rzy­sta­niem cudzych wytwo­rów i usy­tu­owa­niem ich we wła­snej kon­cep­cji. Można tu wymie­nić nowa­tor­ski cykl Jakuba Ćwieka, który w Chłop­cach prze­niósł boha­te­rów XX-wiecz­nej baśni Jamesa M. Bar­riego we współ­cze­sną rze­czy­wi­stość – a wła­ści­wie w mroczny świat moto­cy­klo­wego gangu. Autor w cha­rak­te­ry­styczny spo­sób para­fra­zuje kom­pleks Pio­tru­sia Pana, ide­al­nie wkom­po­no­wu­jąc go w ówcze­sne realia. Nie­for­malna „kon­ty­nu­acja” losów boha­te­rów znacz­nie różni się od pier­wo­wzoru. Posta­cie podro­sły i choć wciąż pozo­stają infan­tylne, pró­bują zapo­mnieć o wcze­śniej­szych doświad­cze­niach. Inny pol­ski pisarz, Andrzej Sap­kow­ski, w Zło­tym popo­łu­dniu wkro­czył z kolei do Kra­iny Cza­rów, stwier­dza­jąc, iż Car­roll inspi­ro­wał się praw­dzi­wym świa­tem, ist­nie­ją­cym w innym wymia­rze, zaś tytu­łowa Ali­cja była posta­cią praw­dziwą. Z podobną tak­tyką zapo­ży­cza­nia boha­te­rów spo­ty­kamy się w saty­rycz­nych utwo­rach, cho­ciażby w Świe­cie Dysku Prat­chetta czy w komik­sach pokroju Ligii Nie­zwy­kłych Dżen­tel­me­nów Alana Moore’a, któ­rej nie­zwy­kłość polega na kom­pi­la­cji kla­sycz­nych boha­te­rów w nie­tu­zin­ko­wej gru­pie. Z kolei seria komik­sów Baśnie Wil­lin­gama jest przy­chyl­nie nasta­wiona do teo­rii wie­lo­świa­tów, umiesz­cza­jąc w ich miej­scu baj­kowe, legen­darne czy baśniowe kra­iny. Rze­czy­wi­stość przed­sta­wiona nie­stety nie jest taka, jakby się mogło wyda­wać z powszech­nych poglą­dów na szczę­śliwe zakoń­cze­nia bajek. Bowiem auto­rzy stwo­rzyli opo­wieść, w któ­rej „baśniowcy” zostali wygnani i musieli zamiesz­kać w naszym świe­cie, a sama fabuła zręcz­nie lawi­ruje mię­dzy baśnią współ­cze­sną a anty­bajką. Inte­re­su­jąca nas część nato­miast jest napi­sana w duchu tra­dy­cyj­nej bajki magicz­nej, wcale czę­sto z mrocz­niej­szym obli­czem.

Nie­da­leko takiej stra­te­gii pla­suje się otwar­cie dla innych swo­jego uni­wer­sum, aby umoż­li­wić spe­cy­ficzną zabawę, doświad­czyć cze­goś „w czy­ichś butach” – spraw­dza­jąc przy oka­zji różne wizje i ewen­tu­alne poprawki wzglę­dem autor­skiego pier­wo­wzoru. Dmi­trij Głu­chow­ski po osią­gnię­ciu feno­me­nal­nego suk­cesu swoją wizją posta­po­ka­lip­tycz­nej przy­szło­ści i spo­łe­czeń­stwa zmu­szo­nego do życia w schro­nach i metrze, posta­no­wił oddać świat stwo­rzony w Metrze 2033 w ręce innych auto­rów. Na wydawniczym rynku poja­wiają się regu­lar­nie powie­ści z uni­wer­sum, do któ­rego roz­woju nie­dawno przy­czy­nił się także Polak – Paweł Majka. Czę­sto two­rzone (i udo­stęp­niane) uni­wersa łączą się innymi mediami, cho­ciażby ze świa­tem gier – które albo inspi­rują się lite­ra­turą (seria S.T.A.L.K.E.R. odwo­łuje się do tworu braci Stru­gac­kich), albo sta­no­wią jej inspi­ra­cję (gra War­ham­mer zapo­cząt­ko­wała serię ksią­żek). Inne uni­wersa przy­jęte przez lite­ra­turę to m.in. Mass Effect, War­craft czy Dia­blo, ale trzeba wymie­nić rów­nież serie zapo­cząt­ko­wane przez kino czy tele­wi­zję: Gwiezdne wojny Geor­ge’a Lucasa czy Star Trek.

fuss_ars_cooperativo_domzalska.jpgW lite­rackiej ars coope­ra­tio wystę­puje jesz­cze jedna forma współ­pracy, pole­ga­jąca na kon­ty­nu­acji nie­do­koń­czo­nych dzieł, cykli lub po prosu pożą­da­nego – nie­pla­no­wa­nego – ciągu dal­szych losów boha­te­rów przez innego autora, co pro­wa­dzi czę­sto do zaniku pier­wot­nej wizji arty­stycz­nej. Szcze­gól­nie kuszące dla kon­ty­nu­ato­rów są best­sel­lery – jak cho­ciażby Przy­gody Pio­tru­sia Pana. Bar­rie swoje prawa autor­skie prze­ka­zał filan­tro­pij­nie szpi­ta­lowi dzie­cię­cemu Great Ormond Hospi­tal. Pla­cówka dopiero po 75 latach pozwo­liła na kon­ty­nu­owa­nie opo­wie­ści, ogła­sza­jąc lite­racki kon­kurs, który zwy­cię­żyła Geral­dine McCau­gh­rean, autorka Pio­tru­sia Pana w czer­wieni – ofi­cjalna kon­ty­nu­acja, dzie­jąca się póź­niej w nieco zmie­nio­nej Niby­lan­dii, która wezwała do sie­bie sta­rych boha­te­rów. Warto rów­nież wspo­mnieć o Rober­cie E. Howar­dzie, twórcy kul­to­wego Conana. Losy boha­tera zostały pośmiert­nie wie­lo­krot­nie kon­ty­nu­owane przez pisa­rzy z całego świata (nawet imć Jacek Pie­kara miał mały wkład w roz­wój owego uni­wer­sum). Z seriami osa­dzo­nymi w „erze hybo­ryj­skiej” jest jed­nak ten pro­blem, że może cza­sem zostać rów­nież pod­pięta pod wcze­śniej­szą kate­go­rię. Pier­ścień mroku Nika Pie­ru­nowa to z kolei próba kon­ty­nu­acji Władcy Pier­ścieni, osa­dza­jąca akcję w Śró­dzie­miu 300 lat po Woj­nie o Pier­ścień. Ofi­cjal­nie prawa autor­skie należą do fun­da­cji Tol­kien Estate, kie­ro­wa­nej przez potom­ków autora pier­wo­wzoru, któ­rzy ni­gdy nie zaak­cep­to­wali dzieła Pie­ru­nowa. Dla­tego choć ofi­cjal­nie powi­nien być okre­ślany jako fan fic­tion, a nie kon­ty­nu­acja, wyko­rzy­stuje ten sam sche­mat powsta­wa­nia.

Osob­nym przy­kła­dem są dzieła, które z ogromną pie­czo­ło­wi­to­ścią pod­cho­dzą do woli autora pier­wo­wzoru. Drugi – po Lemie – tuz pol­skiej science-fic­tion, Janusz Zaj­del, w pla­nach miał kon­ty­nu­ację Całej prawdy o pla­ne­cie Ksi, pozo­sta­wił nawet frag­menty oraz kon­spekt przy­szłej książki, któ­rej dokoń­cze­nia unie­moż­li­wiła mu przed­wcze­sna śmierć w 1985 roku. Rodzina wraz z wydaw­nic­twem super­NOWA ogło­siły kon­kurs na kon­ty­nu­ację powie­ści w 2011 roku. Zwy­cięzca – Mar­cin Kowal­czyk – mocno posił­ku­jąc się dorob­kiem, zary­sem i zacho­wa­nymi notat­kami Zaj­dla, napi­sał drugą część książki, poru­sza­ją­cej pro­ble­ma­tykę ter­ro­ry­zmu, sys­te­mów poli­tycz­nych oraz uto­pii. Podob­nie rzecz się miała w przy­padku cyklu fan­tasy ame­ry­kań­skiego pisa­rza Roberta Jor­dana. Ostatni, w dużym stop­niu napi­sany prze­zeń tom serii Koło Czasu nie został ukoń­czony z powodu nagłej śmierci, jed­nak pisarz wcze­śniej na spad­ko­biercę cyklu wyzna­czył Bran­dona San­der­sona. Ten prze­kuł jedną powieść w try­lo­gię, jako że nie widział innego wyj­ścia, aby zamknąć wszyst­kie wątki opo­wie­ści.

Mój dobór przy­kła­dów – stron­ni­czy i nie­pełny! – opiera się w znacz­nym stop­niu na lite­ra­tu­rze fan­ta­stycz­nej, gdyż to w oto­cze­niu tego gatunku wystę­pują naj­częst­sze i naj­bar­dziej wyra­zi­ste pozy­cje wpa­so­wane w lite­racką ars coope­ra­tio. Jest to zapewne spo­wo­do­wane fak­tem, iż w nur­cie fan­ta­styki o wiele łatwiej jest się poru­szać w jed­nej opo­wie­ści dwóm bądź wielu auto­rom, gdyż mariaż ich świa­to­po­glą­dów i wizji może dodat­kowo uatrak­cyj­nić fan­ta­styczny świat, zaś samo wyja­śnie­nie nie powinno spra­wić twórcom pro­blemu. Nato­miast w książ­kach nie­fan­ta­stycz­nych uza­sad­nie­nie pew­nych zmian, zabie­gów czy sty­li­za­cji jest o wiele trud­niej­szym zada­niem, choć nie nie­moż­li­wym.

Lite­ra­tura w swych bło­niach ma całe mnó­stwo melanży, zna­cząco utrud­nia­ją­cych cha­rak­te­ry­stykę poszcze­gól­nych dzie­dzin i gatun­ków. Współ­cze­śnie wcale czę­sto natra­fiamy na istotny pro­blem z zaszu­flad­ko­wa­niem opo­wie­ści. Podob­nie jest z samą „lite­racką koope­ra­cją”, która bodaj przy­na­leży do naj­trud­niej­szych z klas lite­ra­tury. Tra­dy­cyjny model – pisa­nie ksią­żek przez jedną osobę – nie zostało wyparte i ma się cał­kiem nie­źle; ale przez ars coope­ra­tio czy­tel­nik uzy­skuje moż­li­wość wyboru, zasma­ko­wa­nia nowego doświad­cze­nia i spraw­dze­nia, jakie są efekty sym­biozy bądź zde­rze­nia dwóch odmien­nych, podob­nych, ambi­wa­lent­nych zary­sów, chi­mer (poza trywialną chęcią promowania swojej twórczości nazwiskiem konfratra/-ów). W gor­szej sytu­acji są sami twórcy, któ­rzy już w pre­lu­dium pracy znaj­dują się w nie­kom­for­to­wej pozy­cji, musząc prze­ła­mać gra­nice sty­lów, nawy­ków etc., a z każ­dym następ­nym kro­kiem jest coraz bar­dziej pod górkę. Za to sam finał przy­nosi posze­rze­nie hory­zon­tów – tak auto­rów, jak i czytelników. musująca tabletka.png

 

kreska.jpg

ADRIAN TURZAŃSKI
Uro­dzony pod zna­kiem Skor­piona, rocz­nik ’94. Nie­do­pie­czony kul­tu­ro­znawca, pasjo­nu­jący się lite­ra­turą sze­roko pojętą, z naci­skiem na bele­try­stykę kry­mi­nalną, histo­ryczną oraz fan­ta­styczną. Czło­wiek drogi i zara­zem doma­tor, nocny marek, nie­po­prawny roman­tyk etc., etc., pomi­ja­jąc wiele innych – na pierw­szy rzut oka – fascy­nu­ją­cych cech, w isto­cie oka­zu­ją­cych się mdłymi czy odpy­cha­ją­cymi – oczy­wi­ście po pew­nym cza­sie i dokład­niej­szym pozna­niu jed­nostki. Przez swoje krót­kie życie prze­by­wa­jący w róż­nych sub­kul­tu­rach, krę­gach czy śro­do­wi­skach. Ma swój gust i swoje zda­nie, co należy pod­kre­ślić. Bynajm­niej nie jest „lemin­giem”.

KATARZYNA DOMŻALSKA
Absolwentka kierunku Projektowanie Graficzne na ASP we Wrocławiu (2012). Na co dzień zajmuję się projektowaniem graficznym, ilustracją oraz animacją. Laureatka licznych konkursów. Obecnie freelancer.

Leave a Reply



(Your email will not be publicly displayed.)


Captcha Code

Click the image to see another captcha.


Ta strona korzysta z plików cookie.