DO GÓRY

 

geocaching_cover.png

 

ALTERNATYWNA MAPA ŚWIATA,
GEOCACHING OCZAMI POCZĄTKUJĄCEGO ENTUZJASTY

KATARZYNA NOWACKA JOANNA WALAS
kreska.jpg

Je­śli nie wiesz, na czym po­lega ta za­ba­wa, to zna­czy, że za­li­czasz się do mu­go­li. Przy­znam się jed­nak szyb­ko: sa­ma nie po­sia­dam jesz­cze za­awan­so­wa­nej wie­dzy ta­jem­nej, bo­wiem na geo­ca­ching na­tknę­łam się do­pie­ro nie­ca­ły mie­siąc te­mu. Nie, to też do koń­ca nie jest praw­da – za­ba­wę tę pod­su­nę­ła mi mo­ja przy­ja­ciół­ka już rok wcze­śniej, ale po­bież­nie spraw­dzi­łam tyl­ko wte­dy, co to w ogó­le zna­czy, i o spra­wie kom­plet­nie za­po­mnia­łam. Po­le­cam nie po­peł­nić te­go sa­me­go błę­du i pręd­ko roz­po­cząć przy­go­dę z geo­ca­chingiem, któ­ry te­raz – it’s of­fi­cial – wy­lą­do­wał na­wet w mo­im CV w ru­bry­ce „za­in­te­re­so­wa­nia”.

Hi­sto­ria geo­ca­chin­gu się­ga po­cząt­ku XXI wie­ku i bez­po­śred­nio zwią­za­na jest z roz­wo­jem i po­pu­la­ry­za­cją sie­ci GPS. W wiel­kim skró­cie jest to gra te­re­no­wa, po­legająca na po­szu­ki­wa­niu skry­tek (ang. geo­ca­che; pol. kesz) po­przez ich współ­rzęd­ne geo­gra­ficz­ne. Ke­sze są ukry­wa­ne w te­re­nie i re­je­stro­wa­ne na spe­cjal­nych por­ta­lach in­ter­ne­to­wych przez sa­mych uczest­ni­ków za­ba­wy, a in­ni szu­ka­ją ich przy po­mo­cy syste­mu GPS oraz wska­zó­wek do­da­nych do opi­su każ­dej skryt­ki. Gra z jed­nej stro­ny to­czy się w wy­mia­rze re­al-li­fe – bie­ga­my po mie­ście, po le­sie al­bo w ogó­le gdzie­kol­wiek, szu­ka­jąc ke­szy – z dru­giej stro­ny jed­nak ma swo­je odzwier­cie­dle­nie on­li­ne, bo­wiem każ­dy użyt­kow­nik za­re­je­stro­wa­ny jest w ser­wi­sie in­ter­ne­to­wym i rów­nież tam ozna­cza swo­je zna­le­zi­ska. Mię­dzy­na­ro­do­wym ser­wi­sem dla geo­ca­cherów jest geo­ca­ching.com. Stro­na po­da­je, że na świe­cie ist­nie­je obec­nie pra­wie 2,5 mi­lio­na ak­tyw­nych skry­tek, a licz­ba użyt­kow­ników por­ta­lu prze­kro­czy­ła 6 mi­lio­nów. Z gó­ry chcia­ła­bym uprze­dzić py­ta­nia ty­pu „a po co?” al­bo „co z te­go bę­dę miał?”. Ko­rzy­ścią z za­ba­wy jest nie tyl­ko sa­tys­fak­cja i czas spę­dzo­ny na świe­żym po­wie­trzu, ale rów­nież zdo­by­ta przy tej oka­zji wie­dza – ke­sze umiej­sco­wio­ne są naj­czę­ściej w in­te­re­su­ją­cych lo­ka­li­za­cjach, a opi­sy skry­tek za­wie­ra­ją wie­le kra­jo­znaw­czych cie­ka­wo­stek.

Szyb­ko uda­ło mi się ze­brać in­for­ma­cje o tym, gdzie za­ło­żyć kon­to oraz jak i cze­go szu­kać; o tym, że dwu­krot­nie po­świad­czasz zna­le­zie­nie skryt­ki – pierw­szy raz wpi­su­jąc się do umiesz­czo­ne­go w każ­dym ke­szu log­bo­oka (dzien­ni­ka od­wie­dzin), a dru­gi raz on­li­ne, mel­du­jąc się na stro­nie kon­kret­ne­go ke­sza; o tym, że po wpi­sa­niu się bez­piecz­nie od­kła­da­my go na miej­sce, po­zo­sta­wia­jąc po­le do popi­su na­stęp­nym po­szu­ki­wa­czom skry­tek. Ale przede wszyst­kim od­kry­łam geo­ca­chin­go­wą ma­pę. Dro­gi czy­tel­ni­ku, za­ło­żę się, że w chwi­li, gdy czy­tasz ten ar­ty­kuł, przy­naj­mniej jed­na skryt­ka znaj­du­je się w pro­mie­niu mniej­szym niż 500m od cie­bie. Ge­oca­ching roz­po­starł przede mną al­ter­na­tyw­ną ma­pę świa­ta. Co­dzien­nie mi­ja­my miej­sca, w któ­rych poukry­wa­ne są ke­sze, i nie ma­my o tym naj­mniej­sze­go po­ję­cia! Szu­ka­jąc skry­tek moż­na cał­kiem nie­źle po­znać oko­li­cę, obec­nie przy­da­je mi się to po prze­pro­wadz­ce do Bir­min­gham – ke­szo­wa­nie po­zwa­la oswo­ić no­we miej­sce i spo­ro się o nim do­wie­dzieć. Bar­dzo przy­jem­nie spę­dza się też czas z przy­ja­ciół­mi, gru­po­wo po­szu­ku­jąc skry­tek. „My już nie cho­dzi­my na rand­ki, po pro­stu uma­wia­my się na szu­ka­nie ke­szy” – pod­su­mo­wa­ła swój zwią­zek mo­ja zna­jo­ma, po­ma­ga­jąc mi zna­leźć mo­je dwa pierw­sze w ży­ciu ke­sze.­

geocaching1.png

Sa­me skryt­ki przy­bie­ra­ją roz­ma­ite po­sta­ci. W wa­run­kach miej­skich to czę­sto po­jem­ni­ki na ma­gnes (tzw. ma­gne­ty­ki) pod­cze­pio­ne do ja­kichś me­ta­lo­wych ele­men­tów kon­struk­cyj­nych. W zie­lo­nym oto­cze­niu by­wa­ją za­grze­ba­ne pod ka­mie­nia­mi al­bo ukry­te w dziu­pli w drze­wie. Cho­ciaż wska­za­nia GPS są sto­sun­ko­wo do­kład­ne, to zwy­kle trze­ba się jed­nak tro­chę na­kom­bi­no­wać, że­by przy po­mo­cy do­dat­ko­wych wska­zó­wek od­na­leźć ke­sza. Czę­sto spro­wa­dza się to li­te­ral­nie do ma­ca­nia wszyst­kie­go w za­się­gu rę­ki i za­glą­da­nia w każ­de moż­li­we miej­sce. Jest jed­nak za­sa­da, któ­rą ko­niecz­nie mu­si­my się kie­ro­wać – uwa­ga na mu­go­li! Z szu­ka­niem skryt­ki nie moż­na się afi­szo­wać, dla­te­go w za­tło­czo­nych miej­scach na­le­ży się nie­źle na­gim­na­sty­ko­wać, że­by nie wzbu­dzić po­dej­rzeń przy­pad­ko­wych prze­chod­niów. Zda­rza się, że w ozna­czo­nym miej­scu spo­ty­ka się in­nych geo­ke­sze­rów, moż­na wte­dy po­łą­czyć si­ły i po­wy­mie­niać do­świad­cze­nia. Skryt­ki są bar­dzo róż­nych roz­mia­rów, cza­sem wiel­ko­ści na­parst­ka (z ta­kie­go wy­cią­ga­łam kie­dyś log­bo­ok pę­se­tą), cza­sem na­wet kil­ku­li­tro­wej po­jem­no­ści. Te więk­sze za­wie­ra­ją zwy­kle roz­ma­ite przedmio­ty – fi­gur­ki, bre­locz­ki, wła­ści­wie wszyst­ko, co moż­na tyl­ko wy­my­ślić. Mi­le wi­dzia­ne są podmia­ny – mo­że­my so­bie przy­własz­czyć ja­kiś fant, ale w za­mian zo­sta­wia­my coś in­ne­go. Gra to­czy się też o znaj­do­wa­nie no­wo za­ło­żo­nych ke­szy, po­nie­waż na pierw­sze­go zna­laz­cę cze­ka czę­sto ja­kiś upo­mi­nek. No i ho­no­ro­wy ty­tuł FTF, czy­li First-To-Find. In­ny waż­ny skrót to TFTC (Thanks-For-The-Ca­che) – to mię­dzy­na­ro­do­wa for­ma po­dzię­ko­wa­nia za skryt­kę, uży­wa­na w in­ter­ne­to­wych wpi­sach. Przy­da się też na pew­no roz­szy­fro­wa­nie za­gad­ko­we­go BYOP (Bring-Yo­ur-Own-Pen), po­nie­waż wie­le skry­tek jest na­praw­dę nie­wiel­kich roz­mia­rów i nie są w sta­nie po­mie­ścić dłu­go­pi­su. Oczy­wi­ście nie wszyst­kim ła­two przy­cho­dzi uży­wa­nie mię­dzy­na­ro­do­wej, uni­wer­sal­nej ter­mi­no­lo­gii. Z roz­ba­wie­niem od­kry­łam ostat­nio, że Fran­cu­zi na­wet po­za gra­ni­ca­mi swo­je­go kra­ju pi­szą czę­sto MPLC (Mer­ci-Po­ur-Le-Ca­che).

geocaching2.pngSpo­ro osób nie wy­da­je się prze­ko­na­nych do gry, w któ­rej nie moż­na wy­grać ni­cze­go kon­kret­ne­go, a idea za­ba­wy, któ­ra jest ce­lem sa­ma w so­bie, do nich nie tra­fia. Mi­mo to nie­któ­rych zna­jo­mych uda­je się za­ra­zić no­wą pa­sją sto­sun­ko­wo szyb­ko, in­ni oka­zu­ją się „u­świa­do­mie­ni”, choć mo­gli­śmy się te­go po nich nie spo­dzie­wać. Naj­więk­szym za­sko­cze­niem by­ła dla mnie za­awan­so­wa­na wie­dza mo­je­go oj­ca, któ­ry mo­ją opo­wieść o no­wym hob­by uciął szyb­ko: „Prze­cież wiem, co to jest geo­ca­ching. Moi ko­le­dzy czę­sto wy­ska­ku­ją na mo­ment zna­leźć ja­kie­goś ke­sza”. Zda­rza się też, że ro­dzi­ce wcią­ga­ją w geo­ca­ching swo­je po­cie­chy. Na ha­sło „Idź szu­kać ke­sza” dzie­ci prze­no­szą się do ma­gicz­ne­go świa­ta i cier­pli­wie prze­trzą­sa­ją ca­łą oko­li­cę, da­jąc do­ro­słym chwi­lę wy­tchnie­nia. Two­rzą się też lo­kal­ne spo­łecz­no­ści ke­sze­rów, któ­rzy spo­ty­kają się, że­by po­wy­mie­niać do­świad­cze­nia al­bo po­szu­ki­wać skry­tek w gru­pie, wzdłuż wcze­śniej usta­lo­ne­go szla­ku.

Sa­me ke­sze przyj­mu­ją róż­ne wa­rian­ty. Multike­sze to kil­ka skry­tek w cią­gu, jed­na pro­wa­dzą­ca do dru­giej, składa­jące­ się w jed­ną ca­łość. Mo­że­my też na­tra­fić na za­gad­ki, szy­fry i ła­mi­głów­ki, któ­rych roz­wią­za­nie do­pro­wa­dzi nas do ce­lu. Cie­ka­wym ele­men­tem są też Tra­ve­lBu­gi, czy­li po­dró­żu­ją­ce przedmio­ty. W prze­ci­wień­stwie do więk­szo­ści za­łą­czo­nych do ke­szy fan­tów prze­no­szo­ne są z jed­ne­go w kie­run­ku in­ne­go. Obo­jęt­ne, czy po­dró­żu­ją z Gdań­ska do Za­ko­pa­ne­go, czy z Wro­cła­wia do Ro­swell, zna­laz­ca zo­bo­wią­za­ny jest do za­re­je­stro­wa­nia zna­le­zi­ska i wzię­cia go ze so­bą po to, by na­stęp­nie umiej­sco­wić w in­nej skryt­ce – w ten spo­sób wła­śnie Tra­ve­lBug po­dró­żu­je.

W geo­ca­chin­gu ide­al­ne jest dla mnie po­łą­cze­nie wy­ko­rzy­sta­nia naj­now­szych tech­no­lo­gii z tra­dy­cyj­ną za­ba­wą w pod­cho­dy i spę­dza­niem cza­su na świe­żym po­wie­trzu. Przy za­ba­wie ko­rzy­sta­my z GPSa i spe­cjal­nej apli­ka­cji, nie­­­ mu­si­my więc – czy wręcz nie po­win­ni­śmy – roz­sta­wać się ze smart­fo­nem. Bo cho­ciaż opis da­ne­go ke­sza za­wie­ra je­go do­kład­ną lo­ka­li­za­cję na ma­pie i kil­ka wska­zó­wek, bez wy­ko­rzy­sta­nia tech­no­lo­gii GPS zna­le­zie­nie nie­któ­rych skry­tek mo­gło­by być nie­zmier­nie trud­ne. Po­za skryt­ka­mi o mi­kro­sko­pij­nych czę­sto roz­mia­rach sto­so­wa­ne są rów­nież roz­ma­ite tech­ni­ki ma­sko­wa­nia ke­szy, więc na­wet przy do­kład­nym wska­za­niu GPS i tak tro­chę cza­su mo­że za­jąć nam prze­trzą­śnię­cie oko­li­cy. Nie­jed­no­krot­nie zda­rza się też po­rząd­nie ubru­dzić, wpaść w po­krzy­wy al­bo do bło­ta. Sły­sza­łam o pro­fe­sjo­nal­nym ke­sze­rze, któ­ry je­ździ szu­kać skry­tek sa­mo­cho­dem, a w ba­gaż­ni­ku za­wsze ma ka­lo­sze, ło­pa­tę, ręcz­nik, la­tar­kę i sznu­rek. Uży­tecz­ność sznur­ka do tej po­ry po­zo­sta­je dla mnie za­gad­ką, sa­ma jed­nak prze­ko­na­łam się już nie­jed­no­krot­nie, że ło­pat­ka i la­tar­ka by­ły­by jak zna­lazł, a w mo­im przy­pad­ku – ze wzglę­du na nie­zbyt oka­za­ły wzrost – naj­le­piej jesz­cze dra­bin­ka. Nie chcę jed­nak znie­chę­cić po­czat­ku­ją­cych ke­sze­rów – mnó­stwo skry­tek znaj­du­je się w mie­ście w bar­dzo przy­stęp­nych lo­ka­li­za­cja­ch­ i nie wy­ma­ga­ją one się­ga­nia po eks­tre­mal­ne środ­ki. Po­moc­ne za to mo­gą oka­zać się zdol­no­ści ak­tor­skie i dy­wer­syj­ne, po­nie­waż w nie­któ­rych miej­scach na­praw­dę roi się od mu­go­li i na­wet lu­dziom spie­szą­cym się do swo­ich spraw trud­no nie za­uwa­żyć tak po­dej­rza­ne­go za­cho­wa­nia jak ma­ca­nie ścian, za­glą­da­nie do ryn­ny i grze­ba­nie pod krza­kiem w cen­trum mia­sta.

By­wa i tak, że ke­sza nie uda­je się pod­jąć za pierw­szym ra­zem. Na przy­kład ostat­nio na­mie­rzy­łam pew­ną skryt­kę, ko­or­dy­na­ty wska­za­ły kon­kret­ny bu­dy­nek, z pod­po­wie­dzi by­ło wia­do­mo, że ma­gne­tyk i że ni­sko. Na miej­scu jed­nak nie­spo­dzian­ka! Trzech pa­nów, po­wiedz­my ko­lo­kwial­nie, żu­li, na­ro­do­wo­ści pol­skiej, a jak­że, oku­pu­je ław­kę ja­kieś 1,5 me­tra od ke­sza. Oba­wiam się, że mo­że to być nie­ste­ty ich sta­ły re­wir. Mi­mo to nie pod­da­ję się – wszak cze­ka na mnie jesz­cze ty­le skry­tek!musująca tabletka.png

kreska.jpg

KATARZYNA NOWACKA
Krakuska, miastofilka, miłośniczka morza i żyraf, studentka filmoznawstwa. Interesuje się kulturą, podróżami i sportem. Ma słomiany zapał, ale dzięki temu ciągle się czegoś uczy.

JOANNA WALAS
Studentka projektowania graficznego na Wydziale Grafiki i Komunikacji Wizualnej na Uniwersytecie Artystycznym. Animatorka kultury i koordynatorka projektów artystycznych. Członkini grupy Kolektyw 1a, promuje społeczne i twórcze aktywności, włączając w nie lokalną społeczność.

Komentarze

Wysłany przez Shelia dnia
Fished below the bridge at Holtshire rd. 1,200 cfs. No fish found so I calreed another trail from bridge, downstream to the white patio chair. Easy access now. It may help when we stock on Oct. 3rd.
Wysłany przez Aryan dnia
Tried fishing below the outrct brook last night, found a few dace and bass. Water was at 1500cfs. So I decided to clear a trail while I was there. Just upstream of the bridge you will see an easy access to the water. Fish on.
Wysłany przez Dalibor dnia
I definitely reneommcd a TomTom if you're in the US. Garmins are much slower at advancing their technology.TomTom enhances their devices every year this year with the release of the X30 devices. http://xlfxsp.com [url=http://optxwfxe.com]optxwfxe[/url] [link=http://hxrjyc.com]hxrjyc[/link]





Captcha Code

Click the image to see another captcha.

Ta strona korzysta z plików cookie.