NUMER 17 (8) KWIECIEŃ 2016 | "MAKE SOME NOISE"
„O Matko Polsko!(…) Nie ma sił mówić o tobie”. Przywołane we wstępie słowa Mickiewicza wydają się wprowadzać zbyt wysoki ton do opisu współczesnej alternatywnej muzyki pop, ale wcale zgodnie korespondują z tym, co na swojej najnowszej płycie Karabin ma do powiedzenia Maria Peszek. Bo mimo że „nie ma sił”, że omówiona na wszystkie sposoby Polska wydawałby się tematem niewdzięcznym i wyeksploatowanym przez artystkę do cna, to do powiedzenia wciąż jest sporo. Karabin okazuje się kolejnym aktualnym komentarzem do rzeczywistości – komentarzem nie tylko wyśpiewanym, ale i wypowiedzianym. „Mój głos to szept, nie krzyk (…) Ja tylko mówię”. Peszek w istocie mówi, ale jak? I czy rzeczywiście „tylko”?
O języku artystki można by napisać monografię, zwłaszcza że środki wypowiedzi piosenkarki stale ewoluują, dostosowują się do nowych warunków, przemian kulturowych i społecznych, jednocześnie zachowując to, co od początku było w nich wyjątkowe. Po Jezus Maria Peszek, płycie, która pozostawiła w rodzimej frazeologii ślad w postaci zwrotu „sorry, Polsko”, Karabin jawi się jako kontynuacja techniki zabawy z materią słowa w kontekście dyskusji o Polsce, współczesnym społeczeństwie i kwestiach żywych w przestrzeni publicznej. Na pierwszy rzut oka (ucha?) mogłoby się wydawać, że następuje uproszczenie języka na rzecz pierwiastka diagnozy narodowej, obie kwestie są jednak związane i zależne od siebie.
POLSKA PODZIELONA
Polska w oczach artystki to Polska A, B, C i D. Newralgiczne słowo-klucz pojawia się w tytule jednej z piosenek i od razu zwraca uwagę pomysłowością metafory. Peszek bawi się utartym sformułowaniem „Polska A i B”, przenosząc jego znaczenie z płaszczyzny gospodarczo-ekonomicznej na społeczno-interpersonalną. Nadawanie nowych sensów utartym zwrotom to zabieg, do którego ma wyraźną skłonność. Dość przypomnieć „wisi mi krzyż” z dawnej Szarej flagi czy najnowszy „hejt nasz powszedni” z Modern Holocaust. Mimo pewnego skomplikowania, metafory te nie tracą na jasności, są natychmiastowo rozumiane. A zatem podział na cztery części, Polskę A, B, C i D, to podział na krzyż? Wszak można „ciąć krzyżem jak brzytwą”, jak śpiewa Peszek.
Niezawodna komentatorka rodzimej rzeczywistości łączy stary podział na Polskę A i B oraz współczesne głosy wołające o podziale polskiego społeczeństwa, zaczepia o kwestię inności i odrzucenia, w efekcie osiągając wielopłaszczyznową wypowiedź o wzajemnym niezrozumieniu – ale o charakterze ponadnarodowym. Polska Marii Peszek jest pretekstem do wyrażenia treści zarówno osobistych, jak i uniwersalnych. „Ważne są moje pragnienia, pozwól mi je zrealizować.” Nie strzelaj…
Polska jako przestrzeń jednostek. Metaforykę podziału piosenkarka doprowadza do ekstremum – Polska w jej oczach nie jest już całością złożoną ze skłóconych grup. Ty nie strzelaj, ja chcę być. Linie podziału biegną przez kolejną płaszczyznę, już nie społeczną, a relacji „jeden do jeden”. Płaszczyznę, w której obracają się obce sobie jednostki, a perspektywa ich interakcji budzi lęk i skojarzenia z najgorszym. I choć artystka nie mówi wprost, kogo oskarża o taki stan rzeczy, to ukształtowanie języka nie pozostawia wątpliwości – to ty „nie strzelaj”, ty „pozwól mi być”. Ty – na innej ćwiartce Polski podzielonej krzyżem.
POLSKA JAKO PRZESTRZEŃ STRACHU I KONFLIKTU
„Nie bój się bać”, mówi Peszek, „nie bój się robić nic”. Strach jest naturalny, dotychczasowy aktywistyczny apel „róbmy dym” (Ludzie psy) nie wybrzmiewa już tak głośno. Wypowiedź artystki brzmi łagodniej, a postulat zmiany świata, w zasadzie niezmienny od lat, nie jest już tak kategoryczny. Peszek ma świadomość, że w opisywanej przez nią Polsce strach zapuścił korzenie bardzo głęboko – uwydatnia się na każdym kroku. Cień strachu przed odrzuceniem w państwie ideologicznych sporów towarzyszy każdej piosence, nabierając znamion stałego konfliktu – w systemie wartości strach i wolność wykluczają się, nie ma miejsca na bezgraniczne podporządkowanie się lękowi. Dla Peszek problem wartości etycznych nigdy nie pozostaje bez związku z kwestiami narodowymi, bo Polska stanowi dla artystki tło, na którym trzeba dokonywać dramatycznych wyborów w życiu osobistym.
POLSKA JAKO CZĘŚĆ EUROPY
Bywa, że w utworze nazwa kraju nie pada bezpośrednio ani razu. Mimo to w piosence Krew na ulicach wzmianki o Bliskim Wschodzie i „rękach fanatyków” nie pozostawiają złudzeń. Mowa o współczesnych kryzysach, w których jako część Europy musi uczestniczyć i Polska. Peszek operuje prostymi, ale ogłuszającymi obrazami, nie siląc się na wyrafinowanie większe niż prosta metafora („mokre od śmierci pięści”), prezentuje galerię obaw charakterystycznych dla współczesnego Europejczyka, dla współczesnego Polaka. Dzięki zręcznie dobranym słowom piosenkarka lawiruje pomiędzy stronami światopoglądowych konfliktów, demonstrując jedynie etyczne ogólniki, unikając konkretnych deklaracji. Bowiem Krew na ulicach jest nie tylko aluzją do kryzysu imigranckiego. Jest jedną z wielu na Karabinie ód do pokoju, do uniwersalnych europejskich wartości, połączoną z krytyką przemocy i fanatyzmu w ogólnej postaci. I znów znany zabieg: na tym tle artystka maluje własne obawy i przeżycia. Wielcy tego świata dyskutują o wielkich sprawach, zaś Maria Peszek boi się, jak zachodzące w świecie zmiany wpłyną na życie przeciętnej jednostki.
W Krwi na ulicach o polskim fanatyzmie nie ma bezpośrednio mowy, ale możemy się domyślać, że zaślepienie i nienawiść nie dotyczy jedynie Bliskiego Wschodu (choć właśnie o tym rejonie Peszek mówi w wywiadach). Artystka aż za dobrze widzi, co dzieje się na jej własnym podwórku. I nie przestaje o tym mówić.
POLSKA – KRAJ NIENAWIŚCI
Holocaust ciągle trwa. Tym razem jest to Modern Holocaust – jaki to tytuł nosi najgwałtowniejszy i bezpardonowy atak na tych, którzy – najprościej rzecz ujmując – nienawidzą. Na „polskiej nienawiści wściekłe psy”. Są oni na antypodach światopoglądu bezkompromisowej artystki. Peszek w tym przypadku wyjątkowo intensyfikuje werbalny atak, sięga po arsenał sprawdzonych środków. Klnie, cytuje wyzwiska, jest wulgarna, prowokacyjna, nieustępliwa. Antymartyrologiczne, a zatem obrazoburcze dla części społeczeństwa będzie otoczenie świętych pojęć historycznych wianuszkiem przekleństw i wyzwisk. Ale tak być musi. Bo Polska w oczach – i w słowach – Marii Peszek to Polska, w której przeszłość trwa w świadomości narodowej, nierzadko siejąc w niej spustoszenie. Artystka prezentuje więc serię nazwisk i nazw ze względnie najnowszej historii kraju, podaje skondensowany zestaw tego, co dla Polaków drażniące i bolesne. I mówi: to wciąż trwa. To, co najgorsze w historii tego państwa, Holocaust, wciąż trwa i to my, Polacy, ponosimy za to odpowiedzialność.
W Polsce, o której marzy artystka, nie ma tolerancji dla nienawiści, nieuzasadnionych zniewag i krzywdy – choćby słownej. Mimo to szafowanie oskarżeniami odbywa się przy użyciu ostrego, prowokacyjnego i ordynarnego języka. Peszek dokonuje tu swoistego odwrócenia. Krytyczna wobec mowy nienawiści piosenka stanowi paradoksalnie ironiczną prezentację tego samego zjawiska, przeciw któremu występuje. Podany (spreparowany lub nie, w każdym razie przekonujący) zestaw cytatów obnaża niemoralność krytykowanego zjawiska. Stanowi potwierdzenie tezy o wszechobecności zła.
KRAJ DOBRA I ZŁA
Zatem znowu podział! Maria Peszek widzi dobrze światopoglądowe rozbicie Polski, ale już nie możliwość jej scalenia. My i oni nigdy się nie zgodzimy, bo prawda jest po naszej stronie. Artystka, momentami brzmiąc łagodniej niż w przeszłości, mówi jednak kategorycznie, że kompromisów w sferze etyki nie będzie. Konsekwentnie oddawany za pomocą języka podział biegnie więc jeszcze między dobrem a złem. Bo Polska – to w wielu sferach kraina manichejska.
Słowami o słowach. Już w wywiadach poprzedzających wypuszczenie Karabinu Peszek nie kryła, że problematyka mowy nienawiści zajmuje ją najbardziej. W najnowszej twórczości artystki słowo nabiera kardynalnego znaczenia – staje się narzędziem groźnym, ale i napominającym, destrukcyjnym, ale i budzącym do wolności, pokoju i miłości. Nie przypadkiem na obrzeżach świadomości słuchacza pobrzmiewa hippisowskie „peace and love”, choć Peszek nie waha się sięgać po wulgaryzmy, budzące emocje słownictwo historyczne, ale i religijne. Tym razem nawiązuje konkretnie do słów liturgii katolickiej odważnie zestawianych z obelgami.
Co nie dziwi, Polska opisywana przez Marię jest wciąż krajem katolickim. A jednak w porównaniu do poprzednich piosenek następuje pewna zmiana – artystka nie deklaruje swojej niewiary wprost, a wplatając odniesienia do słownictwa kościelnego jakby mimochodem.. Te aluzje, doskonale przejrzyste, niosą w sobie oskarżenia w kierunku Kościoła. W zakresie ich tematyki artystka nie wykracza poza argumenty powtarzające się w dyskursie publicznym, ponownie zastanawia jednak język. Urągliwe i zapewne szokujące będzie nałożenie na siebie obrazu ciała Chrystusa i ciał lesbijek-samobójczyń. Oto jak sprawczą siłę Słowa widzi Maria Peszek.
POLSKA JAKO KRAJ NADZIEI
Polska to wciąż wartościowy kraj, niepozbawiony szans na stanie się „krajem kwitnącej myśli”. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie o elementach myślenia utopijnego w Karabinie. Wolność została już raz włączona i to „jak światło”, wtedy zrobił to jeden człowiek (kolejna metafora w swojej istocie zasadzająca się na najnowszej historii), a teraz można zrobić to razem. Maria Peszek dostrzega nie tylko rozbicie i plagę egocentryzmu czy nienawiści. W jej słowach słychać głos wspólnoty. Jak gdzieniegdzie akcentuje wyraźnie ja, tak w innych miejscach głośno i stanowczo rozbrzmiewa my, my, my… Co ciekawe, ten typ wypowiedzi dominuje w momentach najcięższych oskarżeń – o destrukcyjnych konsekwencjach języka nienawiści. Artystka wydaje się celowo łagodzić ostry, prowokacyjny wydźwięk swojej twórczości, unikając skrajnej polaryzacji rzeczywistości. Ponownie nasuwają się myśli o złagodzeniu kursu. Piosenkarka wyraźnie odcina się od wspólnoty religijnej, ale od wspólnoty narodowej już nie. W Polsce z Karabinu wciąż jest miejsce na myślących inaczej. A czy to miejsce się utrzyma – o to należy się starać.
O języku, o sposobie mówienia o Polsce można rozwodzić się jeszcze długo, analizując każdy z użytych przez artystkę lingwistycznych środków wyrazu. A tych niewymienionych jest sporo – ledwie dostrzegalne aluzje do mordu w Jedwabnem, częste wprowadzanie do obrazu ognia czy różnego rodzaju nawiązania do religii żydowskiej. Jej opowieść o Polsce utkana jest z języka słyszanego w telewizji, na ulicy, w rozmowie przyjaciół, w szkole i w kościele. Połączenie tych wypowiedzi w duchu zabawy i ironii (niepozbawionej silnych emocji) daje niepowtarzalny efekt – jest świadectwem żywego zaangażowania w problematykę narodową. Peszek mówi o walce o kształt rzeczywistości, w której przyszło żyć jej pokoleniu – rzeczywistości, która mogłaby być piękna. Mając przed oczami obraz kreślony przez artystkę, słyszę gdzieś z daleka słowa z Między nami dobrze jest Doroty Masłowskiej: „Polsko, kraino prześliczna, pamiętam, jak umierało twoje piękno!”. Maria Peszek stara się zapobiec tej śmierci.
ŁUKASZ KRAJ
Wesoły student filologii polskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Chciał zostać muzykiem, ale wybrał książki. Jak typowy polonista - ma skłonności do zachwytu nad wszystkim, a w szczególności nad popkulturą, nokturnami Chopina i powieściami Masłowskiej.
KATARZYNA URBANIAK
Absolwentka Wydziału Artystycznego UMCS w Lublinie; maluje, ilustruje, zajmuje się projektowaniem graficznym i ciągle poszukuje.