NUMER 13 (4) SIERPIEŃ 2015 | "FOLWARK ZWIERZĘCY"
Od małego nieźle dawała w kość – dom stał do góry nogami, nic już nie było jak dawniej. Trochę z musu, a trochę dla świętego spokoju ustępowałam jej w kwestiach dotąd nienaruszalnych.
Koteczka, jak to przeważnie bywa, dorosła, a ściślej mówiąc: dostała ruję. I zaczęło się. Wyła, łasiła się, a chcica odtąd znaczyła noce i dnie. Ale to jeszcze nic. Niezaspokojona kotka zaczęła zaznaczać teren. Kanapy, pościel, kremowe zasłony, kwiatki, podłoga – wszystko śmierdzące. Nie pomogły prośby, nagrody, krzyki. Nic nie pomagało, dałam więc za wygraną.
Z jednej strony miłość, z drugiej – konieczność.
Chciałam oszczędzić kotce sterylizacji. Nie jestem zwolenniczką poprawiania natury, jednak mocz w mieszkaniu trącił siłą argumentów niemożliwą wręcz do odrzucenia. I tak zapadła decyzja – idzie pod nóż. Bez dyskusji.
Żal zrobiło mi się kotki, lecz w sumie sama się o to prosiła. I żal jeszcze większy mnie złapał, jak na moment stałam się kotką, tzn. ujrzałam kotkę w sobie. Nie w cechach wspólnych (chodzenie własnymi drogami, umiłowanie snu i dobrego jedzenia, stała ochota na pieszczoty za uchem), lecz powracającym okresowo zachowaniu. Wciąż się wiję, jęczę, chcę czegoś, czego nie mam, a powinnam mieć, bo mi się należy z racji samego faktu, że chcę. A ponieważ tego nie mam, jeszcze większy ogarnia mnie szał – i głośniej tupię, i błagam, i zaznaczam swoją obecność. I co z tego, że nie wypada, że trzeba trzymać fason – chcica to chcica, nie da się nad nią zapanować.
Mieszkanie z kotką pod jednym dachem stało się koszmarem. Choć to nie jej, nie moja, niczyja wina. Zanim się pojawiła, chciałam, żeby miała wolność. Mogła biegać po osiedlu, łapać motyle i być happy. Ale nie mogę jej tego dać, póki jest kotką – więcej kotków to o wiele za wiele problemów w kawalerce. Może dostać swobodę, kosztem utraty czegoś, co nieodwracalnie zmieni jej życie. Zresztą nie tylko jej.
A po tej „drobnej” zmianie… ja będę miała spokój, ona swobodę, w mieszkaniu unosił się będzie kwiatowy zapach z plastikowego pojemnika, ziemia dalej obracać się będzie wokół słońca. Nic się nie zmieni i zmieni się wszystko. Już się zmieniło, ona wiele zmieniła, lecz w przeciwieństwie do niej miałam wybór. W zależności od potrzeby zakreślałam TAK lub NIE. Teraz, żeby dać jej to, czego chce, muszę zrobić coś, czego nie chcę. A ona tym bardziej nie chce, lecz przecież nie powie wprost NIE CHCĘ, NIE ZGADZAM SIĘ, a nawet gdyby, co by to zmieniło? – i świadomość tego jest chyba jeszcze gorsza od samej decyzji.
By mieć coś czy raczej mieć to, czego się pragnie, trzeba zrezygnować z czegoś innego. Nie można mieć dwóch różnych rzeczy w tym samym czasie. Nie można jednocześnie przebywać w Waszyngtonie i Moskwie, nurkować w głębinach oceanu i zdobywać szczyty Himalajów. Albo jedno, albo drugie – wychodzi więc jedna druga, nie jedno i drugie.
Tak, wiem. Wiem to wszystko. Ale czy nie jest to zbyt wygórowana cena za wolność i spokój?
AGNIESZKA WIKTOROWSKA-CHMIELEWSKA
Poetka i dramatopisarka, absolwentka Studium Literacko-Artystycznego na Wydziale Polonistyki UJ w Krakowie. Pisze słuchowiska, piosenki i sztuki dla dzieci. Słuchowiska jej autorstwa (8 odcinków) Historia dla dzieci dostępne są na stronie www.historiadladzieci.pl. Aktualnie powstaje kolejna seria 6 odcinków.
KAROLINA KOŚCIELNIAK
Studentka zarządzania firmą na UJ, maluje, odkąd pamięta.