DO GÓRY

 

fuss_pytanie_na_zaklopotanie_olbromska_cover.jpg

NUMER 27 (2) MARZEC 2018 | "DZIECI GŁOSU NIE MAJĄ?"

PYTANIE NA ZAKŁOPOTANIE

KAJA ŁUCZYŃSKA | KATARZYNA OLBROMSKA

Piszę ten tekst w spo­rym napię­ciu. Ner­wowo spo­glą­dam na wyło­żony nijaką wykła­dziną kory­tarz przez szparę w drzwiach. Cze­kam na prze­su­wa­jące się cie­nie, ciche puka­nie i nie­po­ko­jące odgłosy. I zapła­kane dzieci, poka­zu­jące się od czasu do czasu w progu mojego pokoju. Praca wycho­wawcy nie jest łatwa, jed­nak to nie dzie­cięce smutki i tęsk­noty są naj­trud­niej­szą czę­ścią tego typu wyjaz­dów. Naj­więk­sze pal­pi­ta­cje serca i ner­wowe poce­nie się rąk wywo­łu­ją… zada­wane pyta­nia.

– Pro­szę pani, a czy pani może mieć żonę? – takie pyta­nie wyrwało mnie z zadumy na wyciągu krze­seł­ko­wym. Czy mogę mieć żonę? Co odpo­wie­dzieć? Czy pozo­stać w zgo­dzie z wła­snymi prze­ko­na­niami i poin­for­mo­wać, że ow­szem, ist­nieje taka moż­li­wość, ale nie­stety nie w Pol­sce? A może odpo­wie­dzieć kla­sycz­nie i kon­ser­wa­tyw­nie, nie pod­ko­pu­jąc dzie­cięcej wiary w stały, binarny porzą­dek wszech­świata, że panie mają mężów, a tylko pano­wie mają żony? Dużo pra­cuję z dziećmi – kie­dyś byłam mocno zaan­ga­żo­wana w ruch har­cer­ski, teraz zaj­muję się ucze­niem jazdy na nar­tach i edu­ka­cją fil­mową. Szyb­kie i zde­cy­do­wane dzia­ła­nie pod pre­sją czasu w sytu­acjach kry­zy­so­wych to w zasa­dzie mój chleb powsze­dni – regu­lar­nie muszę radzić sobie z nie­wy­god­nymi pyta­niami, uwa­gami nie w porę oraz wszel­kiego rodzaju nie­zręcz­no­ściami. I cza­sami dzię­kuję losowi za moż­li­wość unik­nię­cia odpo­wie­dzi. Jak w tym wypadku, kiedy ura­to­wał mnie koniec wyciągu krze­seł­ko­wego.

Choć wła­ści­wie to dobrze, że padają takie pyta­nia. Wyry­wają mnie z natłoku czar­nych myśli, jaki zalewa mnie za każ­dym razem, kiedy wsia­dam z małymi nar­cia­rzami na krze­sełka. Przy­po­mi­nam sobie wtedy abso­lut­nie wszyst­kie wypadki zwią­zane z tym pie­kiel­nym środ­kiem trans­portu, widzę spa­da­jące na twardy śnieg dzieci, myślę o zła­ma­niach i wizy­tach na pogo­to­wiu. Wtedy pyta­nia poma­gają. Pyta­nia o kolejne tatrzań­skie szczyty gór­skie (znam trzy i nie­stety aku­rat żad­nego z nich z biał­czań­skich sto­ków nie widać) czy pod­stawy mar­ke­tingu („Pro­szę pani, a co to jest biznes?”). Przy czym moje odpo­wie­dzi nie zawsze spo­ty­kają się z uzna­niem – moje wyja­śnie­nie dzia­ła­nia armatki śnież­nej (gumo­wym wężem leci woda, a maszyna zamie­nia ją w małe krysz­tałki lodu) jest dla wielu mło­do­cia­nych fanów tech­no­lo­gii wiel­kim roz­cza­ro­wa­niem.

Dzieci, z któ­rymi mia­łam oka­zję pra­co­wać, osią­gnęły mistrzo­stwo w zada­wa­niu pytań oso­bi­stych. Na prze­strzeni lat byłam już wypy­ty­wana o potom­ków („A ma pani dzieci? Dla­czego nie? A będzie pani miała?”), wnuki (aua), mężów („Czemu to jest pani chło­pak, a nie mąż?”), wyko­ny­waną pracę („To można w pracy oglą­dać filmy?”), poglądy poli­tyczne („A gło­so­wała Pani na PIS? Bo mama nie i mówi, że to głupki”), ulu­bioną pio­senkę disco polo („Bo ja lubię tylko te oczy, te oczy zie­lone!”) oraz naj­lep­szy odci­nek serialu Gwiezdne wojny: Wojny klo­nów (2008-2015) („A mój tata to jest taki gruby jak Jabba!”). Zda­rzają się też zasko­cze­nia: nie­dawno jedno z dzieci, pró­bu­jąc dociec, co ozna­cza użyty przede mnie zwrot „mistrz kłam­stwa”, stwier­dziło: „O, to mój tata! On też okła­muje mamę! Że ją kocha!”. Aua po raz drugi.

fuss_pytanie_na_zaklopotanie_olbromska.jpg

Edu­ka­cja fil­mowa rzą­dzi się nieco innymi pra­wami niż naucza­nie nar­ciar­stwa. Ogra­ni­czony czas nie pozwala tu na aż tak daleko idącą wiwi­sek­cję mojego życia oso­bi­stego, dla­tego pod­czas edu­ka­cyj­nych poka­zów naj­więk­szym wyzwa­niem są kwe­stie świa­to­po­glą­dowe. Rozmowa o wyż­szo­ści kotów nad psami jest o niebo bar­dziej inte­re­su­jąca niż tech­niczne szcze­góły fil­mów ani­mo­wa­nych, ale z rytmu dys­ku­sji o przy­jaźni czy kon­wen­cjach fil­mo­wych, widzów (tych mło­dych, ale i pil­nu­ją­cych ich nauczy­cieli) potrafi sku­tecz­nie wybić pyta­nie o uchodź­ców lub kwe­stie etniczne. Kilka tygo­dni temu, oglą­da­łam wraz z pod­sta­wów­kową mło­dzieżą film o nie­miec­kiej dziew­czynce spę­dza­ją­cej waka­cje w Rumu­nii (Przy­goda Nelly [2016]). Już na wstę­pie kil­ku­krot­nie zazna­czy­łam, że Cyga­nie to raczej Romo­wie i tylko cza­sami Rumuni. Wyda­wało mi się, że wszystko jest jasne i kla­rowne, ale nie­stety, sub­telna róż­nica kilku lite­rek zdo­mi­no­wała naszą pofil­mową dys­ku­sję. Mło­dzi widzo­wie zrów­ny­wali oby­wa­teli Rumu­nii z mniej­szo­ścią rom­ską, uży­wali tych ter­mi­nów zamien­nie i zupeł­nie dowol­nie. Co wię­cej, cały budo­wany przez nas wywód o ste­reo­ty­pach oraz potrze­bie ich wery­fi­ka­cji zawa­lił się osta­tecz­nie, kiedy jeden młody cynik-scep­tyk (lat 10) oznaj­mił, że musimy być reali­stami, bo Cyga­nie kradną. Mówiąc kolo­kwial­nie: poza­mia­tane.

Mło­dzi widzo­wie, wbrew obie­go­wej opi­nii, wcale nie reagują hur­ra­op­ty­mi­stycz­nie na wszyst­kie poka­zy­wane filmy. Bez więk­szych opo­rów potra­fią stwier­dzić na forum, że zapre­zen­to­wany tytuł NIE MA SENSU, boha­te­ro­wie są głupi i wła­ści­wie wszyst­kie pro­blemy można było roz­wią­zać spo­kojną roz­mową z rodzi­cami. Zau­wa­żają drobne nie­ści­sło­ści („A dla­czego ten samo­chód nie miał kie­run­kow­ska­zów?”), dopy­tują o nie­znane fakty („Co to jest ta pigułka?”) i popra­wiają innych współ­wi­dzów („To była PIERWSZA wojna, debilu”). Ich spo­strze­gaw­czość obej­muje także kraj pocho­dze­nia edu­ka­cyj­nych pro­duk­cji („Pro­szę pani, a dla­czego oglą­damy same holen­der­skie filmy?”) i róż­nice w sys­te­mach edu­ka­cyj­nych róż­nych kra­jów („Dla­czego nasze przed­szkole nie jest takie duże i kolo­rowe?”). Po pro­stu – nic się nie ukryje.

Oczy­wi­ście, prze­kleń­stwo „obyś cudze dzieci uczył” wydaje mi się cza­sem wyjąt­kowo trafne. Jed­nak odpo­wia­da­nie po raz kolejny na te same pyta­nia, nie­ustanne szu­ka­nie roz­wią­zań dzie­cię­cych pro­ble­mów oraz znaj­do­wa­nie jak naj­prost­szych wyjść ze skom­pli­ko­wa­nych sytu­acji uwa­żam za naj­lep­szy tre­ning radze­nia sobie z kolej­nymi prze­ciw­no­ściami losu. Jeden z moich zna­jo­mych stwier­dził kie­dyś, że nie zna życia ten, kto nie pra­co­wał w gastro­no­mii. To prawda, ale dorzu­ci­ła­bym do tego jesz­cze drugą mak­symę: nie nauczy się praw­dzi­wej zarad­no­ści ten, kto nie pra­co­wał kie­dyś z dziećmi.musująca tabletka.png

kreska.jpg

KAJA ŁUCZYŃSKA
Absol­wentka fil­mo­znaw­stwa i ame­ry­ka­ni­styki na UJ, obec­nie pra­cuje nad dok­to­ra­tem na temat kina ame­ry­kań­skiego po 11 wrze­śnia. Pre­le­gentka fil­mowa, koor­dy­na­torka pro­gramu edu­ka­cyj­nego w Kinie Pod Bara­nami, autorka bloga fil­mo­wego „Orbi­to­wa­nie bez cukru”. Publi­ko­wała mię­dzy innymi w „Ekra­nach”, „Ha!arcie” oraz „Fra­gile”. Wie­lo­let­nia instruk­torka nar­ciar­ska.

KATARZYNA OLBROMSKA
Absol­wentka Insty­tutu Sztuki w Opolu, ilu­stra­torka. Inspi­ra­cję czer­pie ze świata natury, popkul­tury i codzien­nego absurdu. Lubi kre­skówki, komiksy i zwie­rzęta o nie­kon­wen­cjo­nal­nej uro­dzie.

blog comments powered by Disqus

Ta strona korzysta z plików cookie.