DO GÓRY

 

fuss_fat_stories_harciarek_cover.jpg

NUMER 28 (3) MAJ 2018 | "WIELKIE ŻARCIE"

HISTORIE WIELKIEJ WAGI

MARTA STAŃCZYK | KATARZYNA HARCIAREK

Pow­rót do skle­pów kostiu­mów kąpie­lo­wych zmu­sza do spraw­dza­nia ilo­ści fał­dek, dłu­go­ści roz­stę­pów i powierzchni cel­lu­litu, całego tego ciałka, które w for­mie beach body się nie mie­ści. Zimowe (bo posta­no­wie­nia nowo­roczne), wio­senne (bo trzeba spa­lić wiel­ka­nocne mazurki), let­nie (bo plaże), jesienne (bo słońca ubywa i trzeba zadbać o nie-cze­ko­la­dowe endor­finy) desanty na siłow­nię, w któ­rych pró­bujesz (nie) uczest­ni­czyć, odwo­łują się do two­jego poczu­cia przy­zwo­ito­ści i sumie­nia. Podob­nie jak pro­dukty sugar-fat-glu­ten-free, czu­wa­jące na pół­kach skle­po­wych i oce­nia­jąco spo­zie­ra­jące na się­ga­jące po zakupy ręce. Wszystko to wpi­suje się w opo­wieść XXL o przy­wi­leju XXS.

To opo­wieść, w któ­rej cie­szymy się z poja­wie­nia się w mediach jed­nej modelki plus-size, serialu o gru­bej nasto­latce z depre­sją czy kam­pa­nii body posi­ti­vity. A potem znowu zer­kamy na nasze uda, które nie wie­dzieć czemu naj­le­piej czują się zawi­nięte w dre­sowe bur­rito. Być może uogól­niam, ale tak samo dzieje się w domi­nu­ją­cej nar­ra­cji spo­łeczno-medial­nej. Fit-nar­ra­cji, w któ­rej ciało pod­daje się reduk­cji, a nad­pro­gra­mowe kilo­gramy służą do wpro­wa­dze­nia spo­łecz­nej hie­rar­chii. Nar­ra­cji, którą mniej lub bar­dziej rado­śnie spró­buję spo­wić mię­ciutką war­stwą tkanki tłusz­czo­wej.

ROZMIAR L: FAT STORY

W inter­ne­cie można zna­leźć mani­fest fat­sto­ry­ków, z butą, ale i poczu­ciem humoru wzy­wa­ją­cych do prze­pi­sa­nia histo­rii: „czy histo­ria to tylko histo­ria ludzi chu­dych?! Dla­czego histo­rycy mil­czą o wadze wiel­kich boha­te­rów naro­do­wych? Przy­pa­dek czy może celowe dzia­ła­nie pro­pa­ga­to­rów spo­łe­czeń­stwa maci­lien­tal­nego?” Ano­rek­tyczna nar­ra­cja histo­ryczna nie tylko unika wspo­mi­na­nia o (nad) wadze, ale też z cie­le­sno­ści czyni narzę­dzie upo­ko­rze­nia lub hero­iza­cji, w pierw­szym przy­padku pod­kre­ślając pato­lo­giczną kifozę i trzy pod­bródki czar­nych cha­rak­te­rów, w dru­gim zaś smu­kłą kibić lub fizyczną krzepę (auto­rzy tek­stu wspo­mi­nają o zabie­gach w stylu pimp my king: zakła­my­wa­niu wize­run­ków Bole­sława Chro­brego czy Jana III Sobie­skiego, pole­ga­ją­cych na hero­icz­nym odmła­dza­niu i pod­kre­śla­niu musku­la­tury).

Bada­nia fat­sto­ryczne mogą zatem się sku­piać albo na spo­so­bach repre­zen­ta­cji „gru­bo­ści”, albo na nar­ra­cjach kon­stru­owa­nych wokół tych przed­sta­wień: z czego wyni­kały, z jakimi oce­nami się wią­zały, jak pla­so­wały nadwagę w kon­tek­ście spo­łecz­nym. Współ­cze­sne publi­ka­cje zwią­zane z fat stu­dies (stu­diami nad oty­ło­ścią) pod­kre­ślają, że zmiana per­spek­tywy – postrze­ga­nie dodat­ko­wych kilo­gra­mów nie jako sym­bolu zdro­wia i dobro­bytu, a znaku fizycz­nej i psy­chicz­nej dege­ne­ra­cji – ma wymiar poli­tyczny. Judeo-chrze­ści­jań­ska, zachod­nia kul­tura łączy przy­mioty cie­le­sne z ducho­wymi, uzna­jąc, że moral­ność zamknięta musi być w szla­chet­nej postu­rze. Stąd o wiele wyż­szy sta­tus kul­tu­rowy hie­ra­tycz­nych figur niż ruben­sow­skich kształ­tów, suchot­ni­czych typów pokroju Vir­gi­nii Woolf niż opa­słych kon­su­men­tek à la Joanna Liszow­ska, „roman­tycz­nie” buli­micz­nej urody Kate Moss niż buj­nej kobie­co­ści Ash­ley Gra­ham.

Nina Mac­kert pró­buje „uhi­sto­rycz­nić” samą kate­go­rię „bycia gru­bym” i una­ocz­nić fakt, że jest ona pew­nym kon­struk­tem – nie ma bowiem obiek­tyw­nych wyznacz­ni­ków, gdzie bycie gru­bym się zaczyna i dla­czego musi być czymś nega­tyw­nym. W tek­ście Wri­ting the History of Fat Agency wska­zuje na połowę XIX wieku jako czas, kiedy waga została włą­czona w (bio) poli­tyczny reżim. Wtedy w libe­ral­nych spo­łe­czeń­stwach zaczęto zarzą­dzać ludźmi poprzez kształt ich ciała, łącząc go ze zdro­wiem (uzna­jąc nadwagę nie tylko za moż­liwą przy­czynę cho­rób, ale cho­robę samą w sobie), a także – pośred­nio – z postawą oby­wa­tel­ską, ponie­waż dba­nie o sie­bie (zarzą­dza­nie sobą) miało sta­no­wić o indy­wi­du­alnej kon­dy­cji, a przez to wpły­wać na har­mo­nijne funk­cjo­no­wa­nie ogółu. Na prze­ło­mie XIX i XX wieku nadwaga miała świad­czyć o braku sil­nej woli i nie­umie­jęt­no­ści samo­sta­no­wie­nia; była odstęp­stwem od (fizycz­nej) normy, które hamo­wało spo­łe­czeń­stwo w jego cywi­li­za­cyj­nym roz­woju, a przez to było nie tylko cho­robą jed­nostki, ale i spo­łe­czeń­stwa.

fuss_fat_stories_harciarek.jpg

ROZMIAR M: FAT STORIES

Ludzie otyli są styg­ma­ty­zo­wani jako „pry­mi­tywne ciała”, co czę­sto uza­sad­nia się kwe­stiami inte­li­gen­cji i pocho­dze­nia. Oso­bom z niż­szych klas spo­łecz­nych ma bra­ko­wać nie tylko środ­ków na peł­no­war­to­ściowe jedze­nie, ale także świa­do­mo­ści, wie­dzy i dys­cy­pliny. Oty­łość rze­komo sygna­li­zuje nie­sa­mo­dziel­ność, a do pew­nego stop­nia nawet nie­peł­no­spraw­ność – jest to główna myśl sto­jąca za walką z tzw. epi­de­mią oty­ło­ści, w któ­rej narzę­dziami są wskaź­nik BMI i licz­niki kalo­rii. Jed­nak to wła­śnie spo­łe­czeń­stwo kale­czy „gru­bo­ko­ści­stych”. Nie jest to tylko kwe­stia agre­sji i wyklu­cza­ją­cego, prze­mo­co­wego języka, ale cho­ciażby two­rze­nia nie­przy­ja­znego śro­do­wi­ska dla osób z nadwagą, co widać m.in. w publicz­nych środ­kach komu­ni­ka­cji (sze­ro­kość sie­dzeń) czy skle­pach odzie­żo­wych (ogra­ni­czona skala roz­mia­rów). Dyskry­mi­na­cja ze względu na roz­miar, czyli tzw. size­ism, szcze­gól­nie dotkli­wie godzi w kobiety (choć np. w mediach spo­łecz­no­ścio­wych roz­wija się aktu­al­nie męski ruch #bo­po­war­riors). To one są na­dal moc­niej uwi­kłane w nie­pro­por­cjo­nal­nie wyśru­bo­wane kanony piękna, uza­leż­nione w peł­nio­nych rolach spo­łecz­nych od wła­snej atrak­cyj­no­ści i kul­tu­rowo przy­mu­szane do tro­ski o wła­sne ciało. Współ­cze­śnie, jak pisze Mac­kert, prze­żyć mogą tylko ci naj­bar­dziej fit (survi­val of the fit­test) – ciało musi być sprawne, zdrowe i efek­tywne. W przy­padku kobiet „efek­tyw­ność” łączy się z efek­tow­no­ścią.

Kształt ciała for­muje nasze doświad­cze­nia. Jeśli jest to ciało z nadwagą, przez te dodat­kowe kilo­gramy świat patrzy na nas, a my patrzymy na świat – pod­le­gamy spo­łecz­nej oce­nie, co wpływa z kolei na naszą per­spek­tywę. Ten pro­ces opi­sują tzw. fat sto­ries, roz­bi­ja­jące ste­reo­typy naro­słe wokół oty­ło­ści, a także ogól­nie fit-nar­ra­cję przez to, że wpro­wa­dzają do niej doświad­cze­nia indy­wi­du­alne, mocno subiek­tywne, a jed­nak połą­czone przez prze­ży­cie (samo) wyklu­cza­nia. Są to opo­wie­ści alter­na­tywne, nego­cju­jące uprze­dze­nia naro­słe wokół tematu nadwagi, uka­zu­jące formy nad­zoru nad „dużymi cia­łami” i mecha­ni­zmy ich odrzu­ca­nia. Dobrze takie stra­te­gie opi­sała Dorota Masłow­ska, umiesz­cza­jąc w Mię­dzy nami dobrze jest fik­cyjny horo­skop z kolo­ro­wej prasy kobie­cej: „Zodia­kalna Gruba Świ­nia może się spo­dzie­wać w zeszłym kwiet­niu samych miłych nie­spo­dzia­nek. (…) Naresz­cie zaak­cep­tuj sie­bie i cał­ko­wi­cie się zmień. W tym celu wychodź dużo z domu i spa­ce­ruj bo jak przy­stało na zodia­kalną Grubą Świ­nię jesteś grubą świ­nią, ale nie wychodź i nie spa­ce­ruj, zwłasz­cza innym ludziom po ich polu widze­nia: mają prawo do tego, by rzy­gać z lep­szych powo­dów”.

Można wyróż­nić kilka kate­go­rii fat sto­ries. Po pierw­sze, są to histo­rie bycia dys­kry­mi­no­wa­nym, opo­wie­ści o odrzu­ce­niu w miej­scu pracy, bul­ly­ingu w szkole czy obe­lży­wych komen­ta­rzach. Po dru­gie, osoby z nadwagą (cza­sami poko­naną) pró­bują oba­lić ste­reo­typy wokół przy­czyn tycia, tłu­ma­cząc je przy­kła­dowo depre­sją, próbą unik­nię­cia prze­mocy sek­su­al­nej lub chę­cią zado­wo­le­nia part­nera, który ma fat-fetish (te ostat­nie – uplo­ado­wane m.in. na stro­nie Fan­tasy Feeder – czę­sto rady­kal­nie odwra­cają domi­nu­jącą nar­ra­cję, roz­ko­szu­jąc się opi­sami nie­po­ha­mo­wa­nego jedze­nia i przy­jem­no­ści przy­bie­ra­nia na wadze). Po trze­cie, inter­nauci dzielą się opo­wie­ściami o swo­ich kom­plek­sach oraz ich prze­ła­my­wa­niu i prze­ku­wa­niu w atut, jak robią to tzw. modelki alter­na­tywne czy „nie­wy­spor­to­wane” spor­t­smenki (np. Mirna Vale­rio, która opi­suje kolejne super­ma­ra­tony na blogu Fat Girl Run­ning). Nic dziw­nego, że fat sto­ries (do któ­rych włą­czyć wypada rów­nież wizu­alne nar­ra­cje na Insta­gra­mie) łączą się z ruchem body posi­ti­vity. Uro­zma­ica on spek­trum kształ­tów, kreuje pozy­tywne, krze­piące i bun­tow­ni­cze prze­sła­nie, wal­czy z uprze­dze­niami, a przede wszyst­kim zachęca do samo­ak­cep­ta­cji – jedy­nego moż­li­wego punktu wyj­ścia do walki z fat pho­bią.

ROZMIAR S: MY FAT STORY

Zamiast zakoń­cze­nia stresz­czę histo­rię swo­jego wewnętrz­nego gru­basa. Piszę „wenętrz­nego”, ponie­waż obiek­tyw­nie ni­gdy nie mia­łam nadwagi, jed­nak przez ponad pół życia i tak myśla­łam, że mój znak zodiadku to „gruba świ­nia”. Byłam raczej okrą­głym dziec­kiem, zastę­pu­ją­cym sport pochła­nia­niem ksią­żek oraz obia­dów z miło­ścią poda­wa­nych w domu. Mogłam mieć z 5 lat, kiedy pierw­szy raz gru­bas został nakar­miony – rodzice wyszy­dzili mój pomysł na zosta­nie balet­nicą (kolejny, z astro­nautą, nie wie­dzieć czemu, wydał im się mniej absur­dalny). Od tej pory i dzie­siątki podob­nych sytu­acji póź­niej wyszko­li­łam w sobie kilka złych nawy­ków, dzięki któ­rym wewnętrzny gru­bas rósł w siłę. Cho­wa­nie się przed apa­ra­tem foto­gra­ficz­nym, cho­wa­nie się z jedze­niem i cho­wa­nie się w sobie.

Dopiero w póź­nym wieku nasto­let­nim zaczę­łam fak­tycz­nie i w nie do końca kon­tro­lo­wany spo­sób przy­bie­rać na wadze, dopa­so­wu­jąc się do spo­sobu, w jaki zda­wało mi się, że patrzy na mnie oto­cze­nie – jak na jałówkę, którą rzeź­ni­cze oko roz­człon­ko­wuje na par­tie mięsa. Wsty­dzi­łam się kupo­wać jedze­nie w skle­pie, czu­jąc się oce­nianą, jeśli przy kasie wycią­ga­łam z koszyka cze­ko­ladę, kom­ple­menty odbie­ra­łam jako słowa pocie­chy, zaczę­łam nosić coraz luź­niej­sze ubra­nia, a na któ­ryś z kolej­nych przy­ty­ków w domu zda­rzyło mi się odpowie­dzieć histe­ryczną gło­dówką. Pew­nie okres doj­rze­wa­nia z jego hor­mo­nalną burzą i welt­sch­me­rzami nie poma­gał w radze­niu sobie ze sobą – mimo że oscy­lo­wa­łam mię­dzy roz­miarem M i L, zaczę­łam pie­lę­gno­wać wewnętrz­nego gru­basa. Rosłam we wła­snych oczach i ubie­ra­łam na sie­bie – niczym Jame Gumb – ska­fan­der z dodat­kowego, obcego ciała.

Po więk­szym zała­ma­niu i kilku nad­pro­gra­mo­wych roz­cza­ro­wa­niach udało mi się odchu­dzić temat wagi, spoj­rza­łam na niego z odpo­wied­niej per­spek­tywy. Cho­ciaż z zakom­plek­sio­nego cynika nie rzu­ci­łam się w obję­cia miło­ści wła­snej, zaczę­łam leczyć się z „gru­bych” nawy­ków i wypra­co­wa­łam zdrową pozy­cję dystansu do sie­bie i oto­cze­nia. Nie wiem, dla­czego jako dziecko tak przej­mo­wa­łam się kry­tycz­nymi uwa­gami i w końcu zaczę­łam dopa­so­wy­wać się do cudzych wyobra­żeń czy stan­dar­dów, ale i nie pamię­tam, żebym kie­dy­kol­wiek sły­szała w tam­tym cza­sie o tym, że można sie­bie po pro­stu akcep­to­wać. Walka z wewnętrz­nymi zaha­mo­wa­niami i zakrzy­wio­nym obra­zem wła­snego ciała to na­dal work in pro­gress – i pew­nie będzie nią zawsze. Nieu­stan­nie będzie mi towa­rzy­szyć wewnętrzny gru­bas. Raz na jakiś czas obu­dzi się gruba Marta, by w tram­waju wysy­czeć, że zaj­muję za dużo miej­sca.

Dla­tego opo­wie­ści są potrzebne. Nie tylko w celach tera­peu­tycz­nych, eman­cy­pa­cyj­nych czy rów­no­ścio­wych, ale też pre­wen­cyj­nych. Jak grube dziew­czyny potrze­bują opo­wie­ści, tak spo­łe­czeń­stwo potrze­buje fat sto­ries, żeby prze­my­śleć, jakie skutki może mieć jedna opi­nia. Im bar­dziej nie­przy­jemne opo­wie­ści, tym lepiej. Zatem – in your face.musująca tabletka.png

kreska.jpg

MARTA STAŃCZYK
Studentka Uniwersytetu Jagielloń­skiego, filmo­znawca wannabe. Trochę ogląda, trochę czyta i trochę słucha, ponieważ marzy o zostaniu kulturalnym krakusem.

KATARZYNA HARCIAREK
absolwentka ASP w Katowicach. Na codzień mieszka w Porto, Portugalii, rozkleja street art na historycznych portowych kamieniczkach, tworzy ilustracje i zbiera sprzęty do swojej mikropracowni graficznej. www.facebook.com/kasiaharciarekart

blog comments powered by Disqus

Ta strona korzysta z plików cookie.