NUMER 19 (4) SIERPIEŃ 2016 | "BIG CITY LIFE"
Wielokulturowość, multi-kulti – tematy bardzo modne, wszechobecne. Wypada się znać. Wypada się wypowiadać. Każde duże miasto zmienia się w tygiel kulturowy, w którym dzielimy korporacyjne open space’y z obcokrajowcami, jadamy w egzotycznych knajpkach i przyjmujemy co semestr tabuny złaknionych inności Erasmusów. Otoczeni jesteśmy przez ludzi często niesłychanie oddalonych od nas kulturowo. Różnice kulturowe stają się najbardziej widoczne w miejscu pracy, w którym zmuszeni jesteśmy do spełniania stawianych nam przez menagerów wymagań. Co jeśli każdy z nas, zdeterminowany przez swoją kulturę wybierze zupełnie odmienne sposoby na osiągnięcie wspólnego celu? Co nas różni i jak mądry pracodawca powinien te różnice wykorzystać?
Nikogo już nie dziwi, że naszym sąsiadem jest Hiszpan, szefem Japończyk, a najlepszym przyjacielem – Hindus. O świecie trochę wiemy, czasem coś przeczytamy, gdzieś pojedziemy, z kimś porozmawiamy. I tak Włosi ekspresyjnie gestykulują i głośno mówią, potomkowie koczowniczych plemion Maghrebu nie dokonują transakcji bez targowania, a Erytrejczycy witają się energicznymi kuksańcami. Jeśli jednak wszystkie te osoby spotkają się w jednym miejscu, różnice mogą stanowić barierę nie do pokonania. Kultury te przenikają się, zachodzi transfer doświadczeń, wiedzy i wartości. Oprócz licznych wyzwań, zależności te dają nam ogromną szansę na maksymalne wykorzystanie różnorodności na płaszczyźnie pracowniczej efektywności. Potrzebne jest jednak umiejętne i świadome zarządzanie w środowisku międzykulturowym.
Wywodzimy się z innych szerokości i długości geograficznych, mówimy odmiennymi językami, a w dzieciństwie nie wszyscy bawiliśmy się w chowanego. Przyszło nam żyć na jednym świecie, w jednym kraju, w jednym mieście. Traktując się jak jedną międzykulturową drużynę dążącą do wspólnego celu, musimy nauczyć się współistnieć. Komunikacja międzykulturowa nie jest niczym więcej jak ciekawością świata, chęcią uczenia się, umiejętnością wykorzystywania zdobytej wiedzy w praktyce. Stworzenie takiego zespołu tylko pozornie jest łatwe. To zadanie, którego powodzenie zależy od wykształcenia w sobie ogromnej wrażliwości kulturowej.
Jeśli chcemy odnaleźć się w świecie różnic międzykulturowych, musimy dobrze poznać swojego partnera i reprezentowane przez niego wartości. W dużym uproszczeniu kultury różnią się od siebie na trzech płaszczyznach: podejścia do czasu, hierarchiczności i sposobu nawiązywania, a następnie utrzymywania kontaktów.
Kultury monochroniczne podchodzą do czasu linearnie, troszczą się o punktualność i piętnują bezproduktywność. Ma to przełożenie na każda dziedzinę życia. Na przykład spóźnienie automatycznie traktowane jest jako brak szacunku i burzy wizerunek przedsiębiorcy. Tymczasem dla przedstawicieli kultur polichronicznych czas płynie inaczej, a deadline jest kwestią umowną.
Dla Anglosasa czy Niemca czas to zasób nieodnawialny, żeby dobrze go wykorzystywać, trzeba go… no właśnie, po prostu wykorzystywać. Inaczej jest w krajach arabskich, gdzie króluje podejście polichroniczne, a ludzie potrafią czas po prostu „spędzać” w jakiś sposób. My uczymy się tego od niedawna z poradników spod znaku slow life, jesteśmy zakładnikami własnej efektywności i pękających w szwach harmonogramów, a dorosłość mierzymy tempem życia. Im szybciej, tym poważniej. Podobno.
A przecież są gdzieś na świecie wyspy, gdzie nie ma czasu przeszłego, a teraźniejszości jest kilka! Przemierzając Francję na stopa, wyznaczyliśmy sobie ze znajomym mało realistyczny plan przejechania jednego dnia z Lionu do Bordeaux. Irańczyk, który był naszą pierwszą okazją na trasie, wiedząc o naszym pośpiechu, znalazł natychmiastowe rozwiązanie problemu: jedziemy na kawę. Skręcił z autostrady, zanim zdążyliśmy zaprotestować. Drugą kawę wypiliśmy po zamówionym bez naszej wiedzy obiedzie. Potem deser. I co? O 21:00 rzeczywiście trzeci z kolei kierowca wysadził nas pod fontanną w centrum Bordeaux! Czy to nie są światy równoległe?
Kolejna płaszczyzna to hierarchiczność, gdzie wyróżniamy kultury ceremonialne, w których życie opiera się na ściśle przestrzeganych zasadach i (często niepisanych) protokołach, i nieceremonialne, gdzie wszyscy mówią do siebie na „ty”.
Mamy tę nieznośną manierę, że swoje uznajemy za normę. Na przykład jeśli u nas oczy są zwierciadłem duszy, a uciekający w bok wzrok – znakiem nieszczerości i nieczystych zamiarów, to tak jest wszędzie. Tym sposobem Bogu ducha winny Senegalczyk zostaje wzięty za matacza, podczas gdy odwracając wzrok, tylko wyraża swój szacunek!
Senegal i Mali to bardzo hierarchiczne społeczeństwa. Malijczyk żyjący od lat, a nawet od zawsze, w Europie, niesie w sobie pewne wypracowane od pokoleń wzorce – inaczej będzie oczywiście z tymi, którzy przeszli całą ścieżkę edukacji i pracują jako białe kołnierzyki, w pełni zintegrowani ze społeczeństwem. Nie zapominajmy jednak, że to tylko ułamek przypadków, z którymi mamy do czynienia.
Determinujący dla stosunków społecznych jest też podział na kultury protransakcyjne i propartnerskie. Dla pierwszych znaczenie ma sprawne osiąganie założonych celów, relacje są sprawą poboczną. Tymczasem na przykład Azjaci, czyli przedstawiciele kultur o nastawieniu propartnerskim, dużą uwagę przywiązują do sposobu, w jaki utrzymywane są wzajemne kontakty, bazując na przyjacielskiej atmosferze i wzajemnym zaufaniu.
Kluczowe staje się więc tworzenie mechanizmów selekcjonujących pożądane cechy pracowników i maksymalizujące ich efekty. Dużo przedsiębiorstw decyduje się dzisiaj na wprowadzenie turkusowego modelu zarządzania, który wiąże się z brakiem hierarchii i równym rozłożeniem odpowiedzialności pomiędzy pracowników, a co za tym idzie – z możliwością pracy we własnym trybie. To szansa dla osób spoza naszego kręgu kulturowego na udowodnienie pracodawcy swojej wartości. Na przykład Syryjczykowi ciężko odnaleźć się w sztywnej, ośmiogodzinnej dniówce. Dla niego praca ma dużą wartość towarzyską, jego nastawienie jest propartnerskie, lubi rozmawiać i dba o atmosferę – ale za to z chęcią zostanie w pracy do późna i będzie niesłychaną wagę przywiązywał do osiąganych wyników.
Lubimy to, co już oswojone, tymczasem patrzenie szerzej to prawdziwa sztuka. Prawdziwym wyzwaniem dla firm jest dzisiaj czerpanie korzyści z różnic, jakie do nich wnoszą obcokrajowcy.
Jest to także prawdziwe wyzwanie dla nas. Poznawanie tego, co inne, to najszybsza ścieżka rozwoju osobistego. Nie o to chodzi, żeby dopasowywać się do przybyszów, ale o to, żeby akceptując ich w pełni, wzbogacać siebie. Saint-Exupéry pisał: „Widzisz we mnie po prostu Człowieka. Czcisz we mnie ambasadora pewnych wierzeń, obyczajów, umiłowań. Jeśli różnię się od ciebie, zamiast obrażać – uzupełniam cię. Wypytujesz mnie, jak wypytuje się podróżnego…”. To chyba dobre motto dla naszej działalności!
ANNA PAWLISZYN
Tłumacz i specjalista ds. komunikacji międzykulturowej.
ALEKSANDRA LIMANÓWKA-ZWOLIŃSKA
Prawnik i specjalista ds. negocjacji międzykulturowych. Twórczynie InterCultural.
KATARZYNA DOMŻALSKA
Absolwentka kierunku Projektowanie Graficzne na ASP we Wrocławiu (2012). Na co dzień zajmuje się projektowaniem graficznym, ilustracją oraz animacją. Laureatka licznych konkursów. Obecnie freelancer.