NUMER 18 (3) CZERWIEC 2016 | "HERA, KOKA, HASZ..."
Romans subkultury klubowej z używkami to zgrana historia. Muzyka rozwija się z narkotykami. Bez euforycznego działania molly nie byłoby rave’u. House’owe kluby wypełniało ekstatyczne odurzenie empatogenami i entaktogenami. Jungle? Stymulanty. PCP? LSD? Psytrance. Ketamina? Techno.
Nowe dragi powstają tak szybko jak nowe gatunki tanecznej elektroniki. Może zadziwić ich finezja, działanie, ale nie może zaskoczyć fakt, że istnieją. Obserwujemy, badamy ten świat, opisujemy go i doświadczamy od trzech dekad. Jak mogliśmy przeoczyć moment, w którym obok koki, amfy, DMT i LSD pojawiły się duże i małe trankwilizery, normotymiki i antydepresanty?
I nie chodzi tu bynajmniej o imprezowe zastosowanie psychotropów, co przecież też zawsze było i jest praktykowane. Chodzi o obecność leków stymulujących psychikę, zażywanych w celu, do którego zostały pierwotnie stworzone. Psychiczne zaburzenia, depresje, stany lękowe, a nawet tak poważne choroby jak schizofrenia do tej pory były tematem tabu nie tylko w świecie klubowym. A jednak jakoś tak jest, że robi się dziwnie, gdy do miejsca, w które wszyscy uciekają przed problemami, te problemy dowlekają się za nimi. Dlatego fakt, że w ostatnim czasie do zmagań z zaburzeniami psychicznymi zaczęło się przyznawać coraz więcej producentów, artystów, didżejów był tak szokujący dla środowiska. Ale też w dużej mierze wyzwalający.
Po części przyczyną problemów psychicznych jest rockandrollowy styl życia każdego, kto pracuje w tzw. branży rozrywkowej, z muzykami i didżejami na czele. W filmie Berlin Calling (2008, Hannes Stöhr) grany przez Paula Kalkbrennera DJ Ickarus trafia do szpitala psychiatrycznego właśnie po „o jednej za dużo” imprezowej, narkotycznej przygodzie. Nieco inna historia, też będąca pokłosiem trudnego życia nocnego i życia w trasie, została opowiedziana w filmie It's All Gone Pete Tong (2004, Michael Dowse) – tracąc słuch, didżej zmaga się z zagubieniem, poczuciem alienacji, depresją.
Didżeje przyznający się dziś w prasowych wywiadach do problemów psychicznych często zwracają uwagę na wypalenie, obciążenie nerwowe i wrażenie pozostawania w nieustannym napięciu nawet długo po zakończeniu wyczerpującej trasy. To trochę tak jakby mechanizm nazywany przez psychologów fight & fly, wzrost adrenaliny pod wpływem stresu i zagrożenia, nigdy się nie wyłączał. Oczywiście to jeden z objawów nadużywania psychodelików. Ale też stan, który może dopaść każdego, kto żyje w zbyt dużej i ciągłej presji – terminów, wywiadów, koncertów, spotkań, krytyki i wszystkich tych wydarzeń z życia artysty, których nie widać na imprezach ani prasowych zdjęciach.
Jednym z najbardziej poruszających tego typu wywiadów w ostatnim czasie był ten udzielony przez producenta ukrywającego się pod pseudonimem Benga dla brytyjskiego „Guardiana”. Pionier dubstepu, wielbiony przez dziennikarskie tuzy pokroju Mary Anne Hobbs, został zdiagnozowany jako schizofrenik z zaburzeniami afektywnymi dwubiegunowymi (potocznie nazywanymi bipolarnymi). Przyczyną zachorowania miało być nadużywanie narkotyków i zbyt wyczerpujące trasy koncertowe. Benga ma 29 lat, w roku 2014 zakończył karierę muzyczną. „Ta branża opiera się na wizerunku” – mówił Benga. – „Wielu ludzi nie chce patrzeć na kogoś, kto jest słaby, albo myśleć, że nie potrafią czegoś zrobić, że nie są cool”.
Z raportu przytoczonego w tym samym wywiadzie (statystyki na rok 2015) wynika, że ponad 37% Brytyjczyków w wieku od 16 do 24 lat przyjmowało narkotyki rekreacyjnie, a liczba ta stale rośnie. „Zacząłem brać, kiedy miałem 17 lat, ale naprawdę wciągnąłem się w to mając 22-23 lata” – mówił „Guardianowi” Benga. – „Zwykle było to ecstasy, ale odkryłem też ketaminę. Zacząłem mieć stany lękowe i paranoję, ale one zawsze były częścią mojej osobowości, więc sądziłem, że to przejdzie”. Nie przeszło, artysta zaczął mieć problemy z kontrolowaniem siebie, w stanie manii (przeciwwadze do depresji w zaburzeniach bipolarnych) został aresztowany. Trafił do szpitala, dostał aripiprazol, popularny neuroleptyk w leczeniu schizofrenii i epizodów maniakalnych. Futurystyczny utwór Shut It Down ma odzwierciedlać stan choroby, w którym go nagrywał, jeszcze przed leczeniem. Dziś artysta wycofał się z branży, skupił na rekonwalescencji. „Wiem, że nie mogę już tknąć narkotyków, nie mogę być głupi”.
Niedługo po wyznaniu Bengi głos zabrał Idir Makhlaf z duetu Blasterjaxx. W oświadczeniu pisze: „Kiedy osiągnęliśmy sukces, którego się nie spodziewaliśmy, straciłem rozum. Piłem więcej, spałem mniej, jadłem gorzej... wiecie, normalka. W rezultacie miałem mniej czasu na ćwiczenia, spotkania z przyjaciółmi i rodziną oraz na produktywną pracę”. Zwierza się dalej: „Próbowaliśmy wszystkich rzeczy, by zredukować zdenerwowanie i stres, od krótszych tras koncertowych przez więcej wolnego czasu po korzystanie z droższych, ale wygodniejszych opcji podróży” – pisze Makhlaf. – „I wtedy mnie to dopadło. Mój pierwszy atak paniki. Nie mogłem oddychać, wirowało mi w głowie, a musiałem wyjść na scenę w przeciągu godziny. (...) zdrowie psychiczne i fizyczne jest wciąż tabu w naszym świecie”.
„Znam didżejów, których dopadają ataki paniki i depresja. Którzy mają paranoję nawet w trakcie grania w klubie czy na festiwalu” – opowiadał w wywiadzie dla DJBroadcast Joost van Bellen, jeden z najbardziej wpływowych holenderskich didżejów i turntablistów, aktywny na scenie od 1985 roku, inspiracja dla Erola Alkana, Boys Noize’a czy Feliksa da Housecata. – „Ale wielu z nich macha rękami, potem wracają do garderoby jakby nic się nie stało”.
Za kulisami dużo mówi się o wpływie używek na jakość clubbingu, także w Polsce, w której króluje jednak alkohol i „banieczki”. Dlatego nie są tu normą całodobowe czy całoweekendowe imprezy, bo „dzięki” alkoholowi tu około szóstej rano publiczność się słania, jeśli w ogóle jeszcze stoi na nogach. Nie jest to wyłącznie domeną naszych współrzędnych geograficznych – sam Fatboy Slim odbył wiele sesji na terapiach odwykowych dla alkoholików. To było w okolicach roku 2009, cztery lata wcześniej w jednym z wywiadów mówił: „Próbowałem być na scenie trzeźwy i nie dawało mi to zbyt wiele radochy”.
Czy fakt, że dziś częściej mówi się też o „ciemnej stronie mocy”, o konieczności brania psychotropów nie w celach rekreacyjnych, ale leczniczych, bo – mówiąc krótko i kolokwialnie – ludziom siada psycha, jakoś dziwi? Mnie nieszczególnie, wydaje mi się to nawet logiczne. Kultura klubowa jest kulturą stosunkowo młodą, mówimy o góra czterech dekadach. Ci, którzy bawią się najdłużej, dziś są dorośli. To, co nie przeszkadzało 17-latkowi, przeszkadza 30-latkowi – jak w przypadku Bengi. Zażywanie narkotyków i nocnego życia przez długie lata też robi swoje. Wygląda więc na to, że dziś obserwujemy zbieranie plonów.
Po wyznaniach artystów, po wycofaniu się Aviciiego – gwiazdy EDM – z koncertowania z przyczyn zdrowotnych, także spowodowanych problemem alkoholowym, temat będący dotychczas tabu został przełamany. Media alarmują, artyści się wspierają, tweetują o własnych problemach, piszą manifesty, spowiadają się przed swoimi fanami. Wolność od stygmatyzacji w rozmowach o problemach psychicznych jest potrzebna nie tylko środowisku klubowemu. Ale jak te dyskusje, jak pokazanie, że clubbing jest dziś w dużej mierze na prozaku, wpłynie na samą kulturę? Dziś nikt na to pytanie nie odpowie. Dla mnie to kolejny rozdział w historii związków używek i clubbingu.
KAŚKA PALUCH
Muzykolog, krytyk muzyczny. Zafascynowana psychologią muzyki i filozofią sztuki, a także zakochana w górach, dlatego jeśli nie pisze o narkotykach na rave'ach, to o samobójstwach w Tatrach... no chyba, że akurat jest na Kościelcu. Właścicielka chomika Emila (od Ciorana), który lubi techno.
ANNA ŁAZOWSKA
Absolwentka kierunku Grafika Warsztatowa na ASP w Łodzi. Na co dzień zajmuje się ilustracją i projektowaniem graficznym, w wolnym czasie tworzy smutne kolaże. Wiecznie poszukuje własnego, charakterystycznego stylu, ale wciąż nie może się zdecydować na jeden. Interesuje ją związek człowieka z naturą i ludzka psychika – jej najciemniejsze zakamarki, niedoskonałości, sprzeczności i walka z samym sobą. Marzy o napisaniu i zilustrowaniu własnej książki.