Mógłbym oczywiście napisać o tym, że nie ma czegoś takiego jak literatura niezależna. Że zarówno proza, jak i poezja zaplątane są w nieskończone sieci instytucjonalnych uwikłań, że wszystko jest polityczne. Uznaję to jednak za oczywistości, o których co prawda mówić warto i trzeba, ale mówią o nich inni. Mnie natomiast interesuje coś innego.