Przeciskam się przez dwa wielkie słupy, jak mniemam stalagmity, groźnie wyrastające z podłogi. Schylam głowę, bo z góry też nastają na mnie podobne, solne wypustki. Z siatkami zakupów ledwo udaje mi się przecisnąć do recepcji.
Jestem cholernie uparta. Tak bardzo uparta, że wlazłam na wielka górę tylko dlatego, że chciałam stanąć na dachu mojego ukochanego kontynentu.
Jestem dziewczyną z bloku i mam 14 lat. Mam też: szare dresy z dwoma paskami (te z trzema były uznawane przez moich rodziców za fanaberię), ortalionową kurtkę – jakieś pięć rozmiarów za dużą, i uczę się używać za ciemnej konturówki do ust.